Janusz Atlas nowym rzecznikiem PZPN. Pytania o wódkę i "Fryzjera"

- Jak Lato przyjmował go do pracy, spytałem, czy Janusz Atlas pije wódkę, tak jak pił. Odpowiedział, że nie. Według mnie taki rzecznik to niewypał - członek zarządu PZPN Zbigniew Lach komentuje nominację Janusza Atlasa na rzecznika prasowego związku.

We wtorek prezes Grzegorz Lato zwolnił rzecznika Jakuba Kwiatkowskiego i rozwiązał umowę z firmą Polish Sport Promotion, która odpowiadała za wizerunek prezesa i władz.

- Polityka informacyjna musi się zmienić - mówi Lato.

Lach tłumaczy: - Kwiatkowski nie panował nad sytuacją. Są sprawy, opisywane przez prasę, które nijak się mają do rzeczywistości. Pytałem go, dlaczego nie dał ogłoszenia, że związek dostał na mecz ze Słowenią tylko 570 biletów i dlatego nie prowadził ich sprzedaży. Kibice tego nie wiedzą i krzyczą: "oddajcie wejściówki". Rzecznik odpowiedział, że opublikował komunikat na stronie internetowej. A przecież tego nikt nie czyta. Chodzi o ogłoszenie płatne w "Gazecie Wyborczej". Żeby ludzie odwalili się od PZPN, bo nie mają racji. Na tym polega rola rzecznika. Powinien tak robić, by opinia publiczna była nam przychylna. Przecież nie wszyscy są złodziejami i szubrawcami - mówi wiceprezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.

W czwartek Grzegorz Lato na tymczasowego rzecznika mianował 60-letniego Janusza Atlasa, byłego dziennikarza.

- Znam bardzo dobrze Janusza Atlasa, który jest dyżurnym glazurnikiem kraju - zeznał przed sądem "Fryzjer", oskarżony w procesie korupcyjnym o kierowanie mafią piłkarską. Nie rozwinął tego wątku, ale Atlas jest w środowisku znany z tego, że na meczach i konferencjach prasowych miewał duże trudności z utrzymaniem się w krześle.

Nominację musi zatwierdzić zarząd. - Spodziewam się awantury. Jak Lato go przyjmował, spytałem, czy Atlas pije wódkę, tak jak pił. Odpowiedział, że nie. Ale według mnie to niewypał - mówi Lach.

- Będzie wesoło - ocenia Zbigniew Boniek. - Profil rzecznika porządnej federacji piłkarskiej nie pasuje mi do wizerunku Atlasa. Rzecznik musi znać języki, obsługę komputera, umieć prowadzić konferencje prasowe, wiedzieć kiedy i do którego dziennikarza trzeba zadzwonić, reprezentować związek w mediach. Dla Janusza to będzie coś nowego - dodaje były wiceprezes PZPN. - Jeśli jednak ma zostać "tubą" i felietonistą zarządu i prostować każdą informację, to co innego. W odpisywaniu Janusz jest dobry, ale może to spowodować efekt odwrotny od zamierzonego. Jeśli dziś ktoś pisze coś złego albo nawet opluje związek czy działacza, informacja żyje jeden dzień. Teraz będzie żyła tydzień albo dłużej. Zagłębianie się w polemiki do niczego dobrego nie prowadzi. Dziwię mu się, że przyjął tę funkcję. Miał ciepłą posadę w PZPN...

Za wizerunek związku ma teraz odpowiadać PR-owska firma Glaubicz. Polecił ją Andrzej Placzyński, szara eminencja związku, szef polskiego oddziału Sportfive - światowego potentata na rynku praw telewizyjnych.

Glaubicz zajmuje się poprawą wizerunku firm. Pracowała m.in. dla sieci sklepów Biedronka i episkopatu Polski. Prezes Anna Garwolińska przed podpisaniem kontraktu z PZPN wypowiadać się nie chce. Ale gdy kilka tygodni temu dziennikarze "Gazety" spytali ją, jak poprawić fatalny wizerunek ZUS, odpowiedziała: - Musi przeprowadzić gruntowną zmianę. Nie można jedwabną kołderką przykryć gówna.

Janusz Atlas: Od lat nikt nie widział mnie pijącego

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.