Czy będzie to rekordowa gaża w Formule 1, stwierdzić nie sposób. Pensje kierowców są tajne, a w mediach - nawet w prasie specjalistycznej - podawane kwoty sięgają nieprawdopodobnych pułapów. "F1 Racing" informowało dwa lata temu, że Michael Schumacher w 2006 roku, w swoim ostatnim sezonie w Ferrari, zarabiał 65 mln dolarów. Kimi Raikkonen rok później miał dostać od włoskiego zespołu 51 mln, a pensja Alonso w McLarenie miała wówczas wynosić 39,5 mln.
Najpewniejsze dane podaje coroczne wydawnictwo "Formula Money", które ukazuje się po sezonie. Czołówka najlepiej zarabiających w 2008 roku wyglądała według tego specjalistycznego periodyku następująco: Raikkonen (Ferrari) - 18 mln euro, Alonso (Renault) - 15, Felipe Massa (Ferrari) i Jenson Button (Honda) - 13, Lewis Hamilton (McLaren) - 11,5. Robert Kubica z 4,5 mln z BMW Sauber zajmował 11. pozycję.
Jak wygląda to w obecnym sezonie? Na raport "Formula Money" trzeba jeszcze poczekać, ale według doniesień mediów podwyżkę dostał np. Kubica - do ok. 10 mln euro. Wielki skok finansowy czeka teraz Alonso.
Zdaniem hiszpańskich mediów decyzja o tym, że mistrz świata z lat 2005-06 będzie jeździł dla Ferrari, zostanie ogłoszona w czwartek. Jego kontrakt z włoskim zespołem miałby być gwarantowany przez trzy sezony, ale miałby dwie opcje - pierwszą na lata 2013-14. Drugą na szósty sezon, czyli rok 2015. Jeśli Alonso wypełniłby sześcioletnią umowę, z samych pensji Ferrari zarobiłby 150 mln euro.
F1 od kilkunastu miesięcy walczy z kryzysem m.in. redukując testy w trakcie sezonu. Na początku roku głośno mówiło się także o renegocjacjach kontraktów kierowców. - W obecnych warunkach wielkie zespoły nie będą już miały możliwości nawet myśleć o oferowaniu takich sum kierowcom - mówił szef Ferrari Stefano Domenicali.
Jak widać, mają.
Transfer Alonso do Ferrari oznaczałby prawdopodobnie dwie kolejne zmiany - Raikkonen przeniósłby się do McLarena, a Kubica do Renault.