Evans odpowiada mistrzostwem

Australijczyk Cadel Evans, najbardziej niedoceniany z wielkich współczesnych kolarzy, zdobył mistrzostwo świata po jednym z najbardziej pasjonujących wyścigów ostatnich lat. Sylwester Szmyd był 24.

Contador niepewny przyszłości ?

 

- Odpowiedziałem tym wszystkim, którzy uważali, że nigdy nie atakuje - powiedział Evans. 32-letni kolarz belgijskiej grupy Silence-Lotto wyrwał do przodu na ostatniej rundzie, około 10 kilometrów przed metą. Urwał się dwójce: Rosjaninowi Aleksandrowi Kołobniewowi i Hiszpanowi Joaquinowi Rodriguezowi. Tuż za nim swoje wewnętrzne gierki toczyli wszyscy wielcy i mocni tego wyścigu przede wszystkim Hiszpanie: mistrz olimpijski z Pekinu Samuel Sanchez i zwycięzca Vuelty Alejandro Valverde oraz Włoch Damiano Cunego. Myśleli tylko o tym, by nie dać uciec Fabianowi Cancelarze, mistrzowi świata w jeździe na czas. Kasowali każdą jego akcję. Pilnowanie i czarowanie trwało również wtedy, gdy Evans jechał już sam. Australijczyk nie oglądał się za siebie tylko pruł do przodu. Dojechał z 27 sekundową przewagą nad Kołobniewem i Rodriquezem. Jest pierwszym Australijczykiem, który sięgnął po złoty medal mistrzostw świata w kolarstwie szosowym w wyścigu ze startu wspólnego.

Złoty medal dla niego jest wielką niespodzianką. W ten sposób Evans zmienia swój wizerunek kolarza przegrywającego największe wyścigi, biernego w bezpośredniej walce o zwycięstwo, który wysoką pozycję w hierarchii kolarskiej zawdzięcza umiejętności jazdy za najlepszymi. Zrekompensował też swoją wielką porażkę z tego sezonu. Mimo, że był jednym z faworytów zajął dopiero 30 miejsce w Tour de France podczas gdy rok i dwa lata wcześniej stawał na podium. W Mendrisio przeprowadził akcję, która na długo zostanie zapamiętana i doceniona.

Porażkę ponieśli Hiszpanie, wyścig zakończył się klapą Włochów - najlepszy z nich Damiano Cunego był dopiero 8. Cancellara, wielki faworyt gospodarzy mistrzostw w Mendrisio był piąty. W pojedynkę przeciw Hiszpanom nie mógł nic zdziałać. Polacy pojechali jak zwykle w ostatnich latach - słabo. Jedynie Sylwester Szmyd pokazał, że nie na darmo jeździ w czołowej grupie zawodowej świata. Zawodnik Liquigasu dojechał na 24 miejscu, trzy minuty za Evansem. Kolejny Przemysław Niemiec był dopiero 62.

Copyright © Agora SA