Tak Aleksandra Dawidowicz, kolarka górska CCC Polkowice i reprezentacji Polski, skończyła wiek młodzieżowca. Nie ma jeszcze 23 lat, ale osiągnęła w sporcie to, co nie udało się wielu pokoleniom kolarzy. W sobotę, zajmując w wyścigu w austriackim Schladming siódme miejsce (jadąc razem z elitą), odebrała trzecią, ostatnią możliwą do zdobycia specjalną koszulkę - tym razem dla zwyciężczyni klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
- Nie było drugiego takiego przypadku w historii polskiego kolarstwa, żeby w jednym roku wygrać wszystko - opowiada trener Andrzej Piątek. - A to dopiero początek, Ola może być sportowcem, o którym będzie bardzo głośno.
Dziewczyna ze Słowików koło Koźminka, nieopodal Kalisza w województwie wielkopolskim zaczęła jeździć na rowerze za namową brata. To on zabrał ją na pierwszy trening. - Szło mi lepiej niż niejednemu chłopakowi, kolarstwo wciągało mnie coraz bardziej - opowiada Ola.
Trener Piątek mówi o niej, że to dziewczyna o żelaznej psychice, żelaznej kondycji i niebywałym zacięciu. Właściwie miała tylko jeden słabszy moment, jeden trudny rok, kiedy kontuzje oraz problemy osobiste niemal wyłączyły ją z kolarstwa. Ola nigdy o tym nie mówi, ale po śmierci taty zupełnie nie miała ochoty na sport. Trener zabierał ją wtedy na zgrupowania i choć nie trenowała, przebywała z koleżankami, zapominając o kłopotach. Kilka tygodni temu, po zdobyciu mistrzostwa świata w Canberze, Ola odbierała na podium złoty medal. Wyciągnęła wtedy ręce do góry i choć nikomu nie mówiła, wyraźnie widać było, że dedykuje swój sukces ojcu.
To właśnie na tych mistrzostwach można było się przekonać, że nic nie jest w stanie jej złamać. Na jednym z treningów przed wyścigiem o medale Ola popełniła błąd na jednym z zeskoków. Przy prędkości ponad 30 km/godz. zeskoczyła stamtąd z pełnym impetem w półtorametrowy dół. Wybiła się, ale nie poderwała kierownicy. Stanęła pionowo na przednim kole, przeleciała przez rower, lądując wprost na głowę. Tak jak skoczek do wody rozbija głową taflę po udanych piruetach. Na polską kolarkę spadł rower, roztrzaskał się o kamienie, oderwane siodełko pofrunęło gdzieś w dół. Ola leżała, nie ruszając się przez kilka sekund. Po kilku dniach jej trener mówił: - Naprawdę się przestraszyłem. Myśleliśmy, że się zabiła. Wyrżnęła centralnie głową w ziemię.
Ola nic sobie z tego nie zrobiła. - Byłam poobijana, ale co tam. Szczerze? Tak wyrąbałam, że myślałam, że to k... już koniec. No cóż, takie wypadki się zdarzają...
Wypadki Oli mrożą krew w żyłach, bo jedzie na pełnym ryzyku. Tak jak na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, kiedy jej upadek wyglądał równie źle. Mimo to skończyła je na 10. miejscu. Fotoreporterzy, którzy stali na trasie, zgarnęli wtedy mnóstwo nagród za niezwykle efektowne zdjęcia Oli.
Mistrzostwo świata, tak jak kilka tygodni wcześniej mistrzostwo Europy, zdobyła w bezdyskusyjny sposób, z wielką przewagą. - Mam flagę! Mam barwy! - krzyczała na mecie. Chodziło jej o tęczową koszulkę mistrzyni świata.
Teraz Ola przechodzi do elity, gdzie będzie rywalizować m.in. z Mają Włoszczowską. Właściwie już teraz z powodzeniem ścigała się ze starszymi koleżankami, bo ma wyjątkową siłę, moc i dynamikę. - Za kilka lat nie będzie miała sobie równych - zapowiada trener i przewiduje, że na igrzyskach w Londynie Dawidowicz może nawet stanąć na podium.
Ola Dawidowicz: mistrzostwo świata to spełnienie marzeń Aleksandra Dawidowicz
Data urodzenia: 4 lutego 1987 roku
Wzrost: 168 cm
Waga: 54 kg
Puchar Świata dla Aleksandry Dawidowicz ?