Tymczasowy Majewski, Lato i Piechniczek poszukają trenera

- Zgodzę się na trenera z zagranicy tylko pod warunkiem, że zostanie nim Mourinho, Ferguson, Hiddink lub Capello - mówił w czwartek na obradach zarządu PZPN Antoni Piechniczek. Poproszony o objęcie reprezentacji, odmówił

W kończących eliminacje mundialu w RPA meczach z Czechami i Słowacją (10 i 14 października) kadrę poprowadzi Stefan Majewski. Były trener Amiki Wronki, Widzewa Łódź i Cracovii długo nie chciał się zgodzić na tymczasową pracę. Uległ dopiero - co potwierdził nam członek zarządu Zbigniew Lach - po piętnastominutowej przerwie, którą spędził na trójstronnych rozmowach z prezesem PZPN Grzegorzem Latą i Piechniczkiem. Usłyszał, że jego szanse na stałą posadę nie zależą od wyników najbliższych spotkań. - Choć dwa zwycięstwa na pewno mogłyby mu pomóc - mówił prezes.

- Skoro się zdecydowałem na rolę strażaka, muszę się w niej dobrze czuć. Reprezentację stać na dobrą grę - mówił Majewski. Tylko on wstrzymał się od głosu na samego siebie (w zarządzie reprezentuje środowisko polskich trenerów), pozostałych piętnastu uczestników było za jego kandydaturą (na obradach zabrakło wiceprezesa Jana Bednarka i oczywiście zawieszonego za korupcję Henryka Klocka).

Wcześniej ofertę pracy na dwa mecze odrzucili Maciej Skorża, Jerzy Engel i Paweł Janas. - PZPN dał sobie czas. Teraz przez dwa miesiące może szukać selekcjonera. Zgodnie stwierdzono, że nie trzeba się spieszyć. Euro 2012 to sprawa narodowa - tłumaczy nam członek zarządu, który chciał pozostać anonimowy.

Z kandydatami spotkają się prezes Grzegorz Lato i wiceprezes Antoni Piechniczek. Ten ostatni był jedynym, który wstał i jasno zadeklarował, że chce trenera polskiego.

- Taki skład delegacji zmniejsza szanse na obcokrajowca. Obaj nie znają języków. Nie rozumieją, że prawdziwego fachowca trzeba poszukać. Nie rozmawiano także o tym podczas obrad - dodaje działacz związku.

Inny członek zarządu Kazimierz Greń potwierdził nam, że PZPN sam nikogo za granicą szukał nie będzie. Oznacza to, że oprócz kandydatów z Polski (Franciszek Smuda, Paweł Janas) Piechniczek i Lato spotkają się tylko z tymi szkoleniowcami zagranicznymi, którzy sami wysłali lub wyślą oferty do PZPN. - W dodatku wyłącznie z kilkoma wybranymi, o najgłośniejszych nazwiskach. Takimi, którzy gwarantują sukces - ujawnia Greń.

Żadnych szans nie mają u działaczy zarządu Izraelczyk Avram Grant i Niemiec Lothar Matthäus. Bardziej cenieni są Hiszpan Javier Clemente i Meksykanin Javier Aguirre. To niepełna lista, zdaniem członków zarządu PZPN codziennie do związku wpływają nowe oferty.

Jeszcze przed obradami usilnie deprecjonował je Jerzy Engel, dyrektor sportowy związku. - Mam CV 15-letniego chłopca... Nie dostaliśmy żadnego poważnego zgłoszenia. Usługi zaoferował Brazylijczyk, który prowadził parę klubów, ale to nie kandydat na selekcjonera kadry - powiedział dla PAP.

Szansę na sprowadzenie wielkiego trenera z zagranicy dają już tylko sponsorzy, gotowi płacić mu pensję i szef firmy Sportfive Andrzej Placzyński. To on, wraz z prezesem Michałem Listkiewiczem trzy lata temu skontaktował się i rozmawiał z Leo Beenhakkerem. - Bez komentarza. Nie było mnie na zebraniu zarządu, nie mam na wybór selekcjonera żadnego wpływu - powiedział nam wczoraj Placzyński.

Przed dyskusją o nowym trenerze zarząd oficjalnie zwolnił Leo Beenhakkera. Oficjalnie zaproponowano mu rozwiązanie umowy za porozumieniem stron i wypłatę jeszcze dwóch pensji - za październik i listopad. Nikt już nie wymaga od Holendra, by jeszcze kiedykolwiek pojawił się w związku. Wystarczy, że przyśle zgodę mailem. Wraz z Leo odchodzi cały sztab reprezentacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.