Mariusz Lewandowski: Od początku do końca byliśmy za Beenhakkerem

- Każdy chciał, nikt nie potrafił. Tak słabi nie byliśmy dawno - mówi Sport.pl Mariusz Lewandowski, 30-letni pomocnik Szachtara Donieck po meczach z Irlandią Północną i Słowenią.

Robert Błoński: Dlaczego Polska w tak słabym stylu pożegnała się z mundialem?

Mariusz Lewandowski: Nie rozumiem, jak mogliśmy tak zagrać. Bywało, że na mecze bez formy przyjeżdżał jeden-dwóch zawodników. Teraz wyglądało jakby bez formy przyjechali wszyscy. Słoweńcy byli lepsi pod każdym względem. Grali bliżej siebie i szybciej. My byliśmy za bardzo rozciągnięci, za daleko od siebie na boisku. Biegaliśmy nie w tempo, brakowało asekuracji.

Rywale byli od was szybsi z piłką niż Polacy bez.

- Nie byliśmy przygotowani do tych meczów. Kiedyś, nawet jak ktoś odstawał, to zasuwało dziewięciu i nadrabialiśmy braki. Teraz nie trafiliśmy z formą. Kiedyś równych siebie ogrywaliśmy, w tych eliminacjach to nas ogrywali. Nie było w nas mentalności zwycięzców. Bo niby kiedy miała się narodzić? Po wygranych z San Marino? Gdy pokonaliśmy Czechów, to zaraz przegraliśmy na Słowacji. Później dobrych wyników już nie było. W tamtych eliminacjach graliśmy skuteczniej, teraz było ciężko o gole.

Już przed meczem w Mariborze polska drużyna wyglądała, jakby wychodziła na ścięcie.

- Przed meczem było jak zawsze, czyli chcieliśmy. Na treningach nie było źle, w meczach o punkty rzeczywistość okazała się brutalna. Nie sprostaliśmy zadaniu, eliminacje zagraliśmy słabo. To, co działo się wokół drużyny nam nie pomagało. Nie mieliśmy spokoju, ciągle wybuchały afery wokół Beenhakkera. Kilka miesięcy temu powiedziałem, że jeśli nie zmieni się otoczka wokół zespołu, to na mundial nie awansujemy. To żadne usprawiedliwienie, ale zamęt miał wpływ na wyniki.

Beenhakker od początku miał w Polsce problemy. Teraz piłkarze mu nie pomogli.

- Zdecydowała minuta na Słowacji. Dwa błędy spowodowały, że przegraliśmy wygrany mecz i potem każdy kolejny był ostatnią szansą. Poczuwamy się do winy, ja też grałem słabo. W poprzednich eliminacjach przeżyliśmy apogeum formy. W tych mieliśmy jej spadek. Słabo graliśmy indywidualnie, słabo jako zespół.

Za mało trenowaliście przed tymi meczami?

- Nie. Ale fizycznie było widać różnicę. Tyle że przez pięć dni trener nie mógł nic zmienić. Przyjechaliśmy tak przygotowani jak było widać. Szkoda, że Beenhakker został wyrzucony za pośrednictwem mediów. My dowiedzieliśmy się o jego zwolnieniu od dziennikarzy. A przecież prezes Lato był po meczu w szatni, podał rękę, podziękował za mecz i poszedł.

Teraz trenerem będzie Polak.

- Niech będzie ktokolwiek, byle miał pomysł na kadrę i odniósł z nią sukces. No i niech ma to szczęście, że piłkarze będą przyjeżdżali zdrowi i w optymalnej formie. My, od początku do końca byliśmy za Beenhakkerem. Szkoda, że nie umieliśmy poprzeć tego wynikami i postawą na boisku. On jest w tym wszystkim najmniej winny.

Co dalej?

- Sam się zastanawiam... Jak wróciłem na Ukrainę, nawet żona powiedziała mi, że tak słabo grającej reprezentacji jeszcze nie widziała. Każdy chciał wygrać w pojedynkę, samemu pomóc drużynie. Nie dało się. Wracając do pytania - jeśli nowy selekcjoner uzna, że mu się przydam - nigdy nie odmówię. Jeśli uzna inaczej - jego decyzja.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.