Kikowski, 23-letni rzucający, który od przyszłego sezonu będzie grał w słoweńskiej Olimpii Lublana, nie był zaskoczony decyzją trenera. - Właściwie w ogóle nie grałem w sparingach, więc mogłem się spodziewać wypadnięcia ze składu - powiedział Kikowski, który przegrał rywalizację z rówieśnikiem Michałem Chylińskim.
Inaczej zareagował Dylewicz: - Na pewno nie jest miło odpaść na samym końcu. To przykry moment. Ale skoro taka jest decyzja trenera, to ją szanuję. Najważniejsze by chłopaki dobrze zagrali na mistrzostwach Europy - mówił podłamany Dylewicz.
Katzurin nie wytłumaczył się w czwartek z takiego wyboru, co sprawia, że brak Dylewicza w kadrze na Eurobasket, jest jeszcze bardziej zagadkowy.
We wtorek, kiedy po meczu z Izraelem w Saragossie zapytaliśmy Izraelczyka o to, czy umieszczenie Dylewicza poza składem wynikało ze słabszej treningowej formy, Katzurin powiedział tylko: - Zawsze muszę decydować o tym, kto jest w składzie, a kto nie. Mam w tej chwili 15 zawodników, z trzech muszę zawsze rezygnować. Zawsze pytacie się o tego, kogo brakuje. Rozumiem to, ale wy zrozumcie także mnie.
Czwartkowy wybór Katzurina zrozumieć jednak trudno.
Dylewicz, 29-letni skrzydłowy kojarzony z Prokomem Trefl Sopot, wydawał się mieć pewne miejsce w składzie, ale Katzurin wybrał ostatecznie Roberta Witkę. To zaskakujący wybór, jeśli prześledzi się występy obu koszykarzy w kadrze Izraelczyka.
Dylewicz, na początku poprzedniego sezonu reprezentacyjnego, kiedy w kadrze brakowało Marcina Gortata i Macieja Lampego, był bardzo ważnym zawodnikiem zespołu. Zagrał w pięciu z 11 spotkań, zanim zdecydował się na przerwę ze względu na zabieg wyciągnięcia śruby ze śródstopia. Zdobywał w nich średnio po 13,4 punktu na mecz - lepszy w tym elemencie był tylko Gortat, z którym Dylewicz się w reprezentacji minął.
W lipcu 2008 roku, w spotkaniu z Argentyną, które Polacy przegrali z ówczesnym mistrzem olimpijskim w Rosario 86:88, Dylewicz zagrał znakomicie - zdobył 27 punktów (9/12 z gry), miał 15 zbiórek i trzy asysty. W kilku innych spotkaniach też spisał się dobrze.
Podobnie było w pierwszych tegorocznych sparingach - w dwumeczu z Chorwacją w Łodzi i spotkaniach z Wielką Brytanią oraz Izraelem w Londynie Dylewicz wchodził z ławki, ale wnosił coś do zespołu.
Witka u Katzurina miał zupełnie inną pozycję - rok temu podkręcił nogę już w pierwszym sparingu reprezentacji i nie wrócił już na zgrupowanie. W pierwszym tegorocznym meczu towarzyskim Witka zaskakująco wszedł w ważnym momencie w końcówce i trafił nawet za trzy, ale w kolejnych meczach był zawodnikiem z końca ławki.
Skrzydłowy Turowa Zgorzelec bardzo dobrze zagrał jednak w meczu z Chorwacją w Bambergu. Obok Michała Chylińskiego był zawodnikiem, który poderwał zespół wchodząc z ławki w trzeciej kwarcie - zdobył siedem punktów, walczył pod koszami, biegał do kontry. W kolejnych spotkaniach dostał już więcej szans niż Dylewicz.
Witka zagrał w tym roku w pięciu meczach kadry - średnio zdobywał po 3,2 punktu w ciągu sześciu minut gry. Miał 50 proc. skuteczności z gry, 0,6 zbiórki, 0,4 asysty. Witka lubi wychodzić spod kosza na obwód i rzucać z dystansu, w czym jest skuteczniejszy niż jego kolega z Prokomu. Skrzydłowy Turowa jest jednak mniej agresywny w podkoszowej walce o zbiórki niż Dylewicz, który wystąpił w siedmiu tegorocznych spotkaniach reprezentacji - grał przeciętnie po 12 minut i rzucał po trzy punkty. Miał też 3,4 zbiórki i 1,1 asysty.
W poprzednim sezonie PLK Dylewicz zdobywał po 10,1 punktu, 7,2 zbiórki i 1,2 asysty dla mistrza Polski Asseco Prokomu Sopot, a Witka miał 9,1 punktu, 3,9 zbiórki i 0,9 asysty w PGE Turowie Zgorzelec, który zajął drugie miejsce.
Jest skład Polaków na Eurobasket. Niespodzianki Katzurina ?