Lech do Brugii bez Peszki, do Krakowa bez Arboledy?

Bohater ostatniej akcji czwartkowego meczu Lecha Poznań Z FC Brugge, Sławomir Peszko, nie zagra w rewanżu w Belgii. W niedzielę w ligowym meczu z Cracovią mogą nie zagrać Manuel Arboleda i Semir Stilić.

Po trafieniu w ostatniej minucie doliczonego czasu gry Peszko pobiegł w stronę trybun. Wskoczył na ogrodzenie i cieszył się z bramki wraz z kibicami. Gdy wrócił na boisko, dostał żółtą kartkę. Spytał jeszcze sędziego "Why?", mimo że kontrowersji nie było. Kara dla pomocnika Lecha jest zgodna z przepisami.

Dla Peszki, jednego z najlepszych lechitów otwarcia sezonu, to druga żółta kartka w tej edycji Ligi Europejskiej. Poprzednią dostał w meczu we Fredrikstad, za faul na Ardianie Gashim. Regulamin LE jest jasny: "w meczach eliminacyjnych do fazy grupowej zawodnik jest zawieszony na jeden mecz po otrzymaniu dwóch żółtych kartek". W przypadku Peszki zawieszenie będzie obowiązywała podczas rewanżu w Brugii. Dla Lecha to fatalna wiadomość, bo szybki i zadziorny pomocnik napędza w ostatnich tygodniach ataki poznaniaków. Zdobył już pięć goli, a przy kilku innych asystował. Gdyby tak jeszcze nie łapał tylu kartek...

'Z FC Brugge Lech rozegrał najsłabszy mecz w tym sezonie' Peszko w Brugii nie zagra, ale i tak jego wkład w ewentualne wyeliminowanie Belgów z pucharów, może się okazać bezcenny. Wygrana 1:0 to wynik lepszy, niż można się było spodziewać jeszcze nawet po godzinie gry we Wronkach. Lechici przekonali się w tym czasie z jak trudnym rywalem przyszło im się zmierzyć. Grający szybko i niebywale zwinni piłkarze z Brugii z pewnością byli bardziej niewygodnym przeciwnikiem niż zawodnicy niejednej drużyny, z którą Lech walczył przed rokiem w Pucharze UEFA. Właśnie, nie lepszym, ale niewygodnym, trudniejszym do powstrzymania. Dlatego sukces Lecha odniesiony w dramatycznych okolicznościach trzeba docenić.

Bardzo prawdopodobne, że za kilka lat tacy zawodnicy jak świetny Nabil Dirar, błyskotliwy Ronald Vargas czy groźny Joseph Akpala będą grali w mocniejszych zespołach niż FC Brugge. Dziś wszyscy mają dopiero po 23 lata i ogromny potencjał. We Wronkach akcjom ich i starszego nieco Jonathana Blondela brakowało wykończenia. Ale w sztuce piłkarskiej wszystko było u nich OK. Przypomina się historia Marouane Chamakha. Marokańczyk swą bodaj pierwszą ważną bramkę w pucharach strzelił przed laty w Grodzisku Wlkp. Teraz zdobył mistrzostwo Francji z tym samym Bordeaux i lada chwila trafi do angielskiej ekstraklasy.

Nie ma co ukrywać. Lech trafił w tej rundzie na najsłabszego rywala, na jakiego mógł trafić. Ale mimo to FC Brugge z ponad dwukrotnie większym budżetem od "Kolejorza" jest dla niego sporym wyzwaniem. Wydaje się, że najgorsze chwile tego dwumeczu lechici mają jednak za sobą. To te momenty, gdy w pierwszej połowie biegali za piłką i nie za bardzo mogli ją kopnąć. Szczęśliwe rozstrzygnięcie z czwartku przybliżyło Lecha do awansu. Ale do miejsca w fazie grupowej LE jeszcze daleko. Tym dalej, że trzeba będzie o nie walczyć bez Peszki.

Tymczasem w niedzielę w obecności garstki widzów w Sosnowcu Lech zagra z Cracovią. - Będzie ciężko, bo zagramy przy praktycznie pustych trybunach i w pełnym słońcu - mówi trener Jacek Zieliński. Dopiero w sobotę zapadnie decyzja, czy na mecz pojadą Semir Stilić i Manuel Arboleda - obaj są poobijani po meczu z Belgami. Arboleda we Wronkach miał problem z przebiegnięciem rundy honorowej, bo kulał dość mocno.

Chciałem tylko dośrodkować - mówi Sławomir Peszko ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.