- Od wielu lat o klasie graczy decyduje klub, w którym występują. Reprezentacja stała się dodatkiem. Mało kogo obchodzą występy Nemanji Vidicia w reprezentacji Serbii, Martina Skrtela w Słowacji, czy Aleksandra Hleba w Białorusi. O ich klasie świadczy Manchester United, Liverpool i Barcelona. To tam odnoszą największe sukcesy, zarabiają pieniądze i zapewniają popularność. Dlatego niechętnie odrywają się od obowiązków klubowych i wyjeżdżają na zgrupowania przed meczami eliminacyjnymi i sparingowymi - uważa Szadkowski.
Według niego w zupełnie innej sytuacji znajdują się nasi piłkarze, dla których reprezentacja jest najłatwiejszą, a czasami jedyną szansą na to, żeby odnieść sukces. - Gracze klubów ekstraklasy liczą, że reprezentacja pomoże im się wypromować. Wiedzą, że na mecze polskiej ligi agenci trafiają rzadko, a nawet jeśli, to świetny występ w spotkaniu z Piastem Gliwice, drzwi do najlepszych europejskich klubów im nie otworzy. Piłkarzom z klubów zagranicznych, rezerwowym i występującym w słabych zespołach kadra daje możliwość rywalizacji z najlepszymi na świecie. Łatwiej zagrać przeciwko Petrowi Czechowi czy Cristiano Ronaldo w reprezentacji niż występując w Auxerre, Hannoverze czy Southampton - pisze dziennikarz.
Więcej przeczytasz na blogu Michała Szadkowskiego - czytaj tutaj ?