Siatkówka. Spotkanie mistrzów po latach

Historia emocji, towarzyszących siatkarskim potyczkom pomiędzy Polakami a Rosjanami jest tak długa, jak historia występów reprezentacji Polski na arenie międzynarodowej. Często jednak bywa tak, że dawni rywale z czasem stają się przyjaciółmi.

Tomasz Guzowaty, to znakomity mistrz fotografii, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Fotografik postanowił przygotować album uwieczniający na kliszy fotograficznej pięćdziesięciu mistrzów olimpijskich, którzy ukończyli 60 lat. Na zaproszenie Guzowatego, jako 28 mistrz olimpijski, pojawił się w Polsce Iwan Bugajenkow.

Iwan Bugajenkow jest siatkarzem, który w bogatej kolekcji osiągnięć sportowych posiada między innymi tytuły dwukrotnego mistrza świata (w latach 60 i 62), dwukrotnego mistrza olimpijskiego (z 64 i 68 roku) mistrza Europy i wiele innych. Pochodzący z okolic Stalingradu siatkarz, w trakcie trwania całej swojej kariery sportowej, reprezentował barwy Związku Radzieckiego, dziś natomiast mieszka na Łotwie.

Kiedy Edward Skorek dowiedział się, że Bugajenkow będzie gościł z krótka wizytą w Warszawie, nie mógł nie skorzystać z okazji, by spotkać się z dawno nie widzianym kolegą i rywalem z przeciwnej strony siatki. Był czas by powspominać i porównać siatkówkę wczoraj i dziś.

Siła w młodzieży

Rosjanie od początku swoich występów na arenie międzynarodowej dominowali w światowej siatkówce, zaś każda wygrana z nimi była wielkim wydarzeniem.

- W tamtych czasach nie było imprez typu Liga Światowa. W okresach między mistrzostwami Europy czy świata, aby przygotować zespół do gry, każdy kraj organizował sparingpartnerów na własną rękę. Bratnie kraje jak Polska, Rosja, Czechosłowacja, Węgry, NRD czy Rumunia zapraszały się nawzajem na różnego rodzaju turnieje. Było tego dużo, dlatego sportowcy z krajów socjalistycznych byli lepiej ograni niż ci z Zachodu - wspomina Edward Skorek. - Były też inne zasady treningu niż w krajach kapitalistycznych, gdzie nikt nie mógł sobie pozwolić na dwa treningi dziennie. Tam siatkarze przed południem chodzili normalnie do pracy, dlatego w tamtych latach to właśnie kraje socjalistyczne rozdawały karty w siatkówce na świecie.

Dziś trudno już mówić o rosyjskiej potędze siatkarskiej. Choć spotkania polsko-rosyjskiej nadal obciążone są dodatkowym ciężarem gatunkowym, w wymiarze sportowym pokonanie wschodnich rywali nie jest już czymś nadzwyczajnym. Dlaczego Rosjanie utracili dominację w światowej siatkówce?

- Trudno powiedzieć - mówi Bugajenkow. - Myślę, że podniósł się ogólnie poziom siatkówki. Faktem jest, że kiedyś dużo większy nacisk kładziono na przygotowanie fizyczne. Ogólnie warunki życia były trudne, ale to skutkowało tym, że większość zawodników miała wtedy końskie zdrowie. Łatwiejszy był też proces rekrutacji zawodników, bo wyróżniający się siatkarze ze wszystkich republik Związku Radzieckiego obowiązkowo lądowali w wojskowym klubie CSK Moskwa. Wszyscy najlepsi byli na miejscu, więc wyszkolenie kilkunastu zawodników do gry w reprezentacji nie było wielkim problemem.

- To były inne czasy. Oni wychowywali się w naprawdę trudnych warunkach, więc wszyscy byli naprawdę twardzi - dodaje Edward Skorek. - Trudno było "normalnym" ludziom z pozostałych krajów z nimi rywalizować. Trenowali bardzo dużo, a do tego była potworna rywalizacja, żeby dostać się do reprezentacji. Dla zawodnika z odległych rejonów Związku Radzieckiego znalezienie się w kadrze było jedyną szansą na wyrwanie się do cywilizowanego świata. Każdy walczył o coś znacznie więcej niż dzisiaj, gdy kluczową rzeczą w sporcie są pieniądze - kończy Skorek.

Czy dziś istnieje coś takiego, na czym Rosjanie mogliby opierać swoje nadzieje na powrót do dominacji w siatkówce na świecie?

- Kiedyś każdy klub grający w pierwszej lidze musiał obowiązkowo prowadzić drużynę juniorską, a w podstawowej szóstce pierwszego składu musiało grać dwóch młodych zawodników - mówi Iwan. - Równolegle do mistrzostw seniorskich rozgrywane były mistrzostwa juniorów, a miejsce, jakie klub zajmował w końcowej klasyfikacji, było wypadkową wyniku drużyny seniorów i juniorów. Jeżeli seniorzy zajęli nawet pierwsze miejsce, a juniorzy skończyli zawody na szóstym, to ogólna lokata klubu mogła być najwyżej czwarta. Dziś nie ma odgórnych nakazów i to od dobrej woli klubu zależy, ile sił i środków zaangażuje w szkolenie młodzieży. To musi przekładać się na wyniki całej siatkówki, w tym reprezentacji.

Więcej w serwisie Reprezentacja.net - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.