Tour de Pologne na mecie w Krakowie: Lampre przypilnowało, Ballan zwyciężył

Mistrz świata Alessandro Ballan wygrał 66. Tour de Pologne. Swoje pięć minut w Tatrach i pod Sukiennicami miał też najlepszy z Polaków Marek Rutkiewicz.

Tysiące widzów oglądało zmagania czołowych kolarzy świata, a na Rynku Głównym w Krakowie przy barierkach stali zarówno japońscy turyści, jak i grupa podchmielonych Brytyjczyków. - To najlepsza promocja Polski w świecie! Dobre ściganie, sprawna realizacja, uśmiechnięci kibice i wielkie emocje - zapewniał organizator wyścigu Czesław Lang.

Walka toczyła się do końca ostatniego etapu z Rabki-Zdroju do Krakowa (136 km). Kolejni śmiałkowie próbowali ucieczek, ale udało się dopiero po godzinie jazdy 10 kolarzom, wśród których znalazł się Marco Marcato z Vacansoleil Pro Cycling Team.

Włoch przez chwilę miał ponad 2 minuty przewagi nad peletonem i prowadził w klasyfikacji generalnej. Jednak grupa Lampre, w której jeździ Ballan, systematycznie odrabiała straty. Po wjeździe do Krakowa kolarz w żółtej koszulce mógł być już pewny triumfu w całym wyścigu, bo jego główni rywale nie zyskali bonifikat na lotnych premiach.

- To nie był etap przyjaźni, ale zaciętej walki. Klasyfikacja generalna była tak ustawiona, że nikt nie mógł spokojnie przejechać, jak to bywa na ostatnich etapach. Nawet mnie, długoletniego kibica i speca kolarstwa, wyścig trzymał w niepewności - Lang aż zachrypł z emocji.

O efektowne akcje postarał się Rutkiewicz, który dał pokaz na pełnym kibiców Rynku. Najlepszy góral imprezy pod Sukiennicami wystąpił w roli sprintera i na jednym z brukowanych wiraży rozpoczął ucieczkę. Polak dał się jednak wchłonąć przez peleton na rundach wokół Błoń i zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu. Ostatni etap wygrał Niemiec André Greipel z grupy Columbia.

Siódmy w TdP był Sylwester Szmyd, który zapowiadał, że podejmie rękawicę rzuconą przez Ballana. Włoch miał jednak więcej siły i lepsze wsparcie grupy.

- Tour ma być przepustką dla polskich kolarzy do wielkiego świata kolarstwa. Przez cały tydzień jechali świetnie. Rok temu po imprezie kontrakt z zawodową grupą podpisał Marcin Sapa. Już teraz w jego ślady poszedł Maciej Paterski, a Rutkiewicz pokazał, że ma możliwości, by walczyć z najlepszymi - mówi Lang. - Zwycięstwo aktualnego mistrza świata to wielka nobilitacja dla naszego wyścigu i całej Polski.

Za rok wyścig znów ruszy w sierpniu, ale tym razem nie wschodnią ścianą kraju. Organizatorzy nie wykluczają jednak pozostawienia startu w Warszawie i mety w Krakowie.

Ballan: Tak jedzie mistrz świata

Szymon Opryszek: Dopiero na podium odetchnął pan z uśmiechem.

Alessandro Ballan: Dla mnie to bardzo ważne zwycięstwo, bo na początku roku miałem dużo problemów zdrowotnych. W Tour de Pologne byłem już 3. i 5., w końcu wygrałem. Udało mi się pokazać wszystkim, na co stać mistrza świata. To moje drugie zwycięstwo w dużym wyścigu etapowym, ale pierwsze w koszulce czempiona.

Kiedy poczuł pan, że nikt nie jest w stanie odebrać panu wygranej?

- Gdy przyjechałem na metę w Zakopanem, wiedziałem, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Najważniejszy moment w wyścigu to dla mnie wygrana na 5. etapie. To był mój pierwszy triumf od czasu mistrzostwa świata, poza tym dał mi koszulkę lidera.

Jednak na ostatnim etapie ucieczka miała już ponad 2 minuty przewagi. Nie bał się pan czarnego scenariusza?

- Od początku do końca byłem pewny triumfu mojego i Lampre. Na moją wygraną ciężko pracowała cała drużyna. To bardzo dobrzy i doświadczeni zawodnicy. Cały czas wierzyłem, że dościgniemy ucieczkę, i to się nam udało. Udowodniliśmy, że jesteśmy mocni.

Polscy kolarze zaskoczyli pana walecznością?

- Trochę się przestraszyłem, gdy Rutkiewicz znalazł się w piątek w ucieczce. Udało się jednak dojechać na metę z dobrym wynikiem, bo to był chwilami etap dla sprinterów. Mimo wszystko Rutkiewicz udowodnił, że jest bardzo dobrym zawodnikiem.

Marek Rutkiewicz: To nie impreza dla Szmyda

Szymon Opryszek: Na mecie to pan, a nie Alessandro Ballan, pojawiał się najczęściej na podium [Opryszek dostał nagrody dla najlepszego górala i najwyżej sklasyfikowanego Polaka].

Marek Rutkiewicz: - To jednak Włoch wygrał imprezę. Startowałem w TdP, by w końcu wejść na podium. Nie pierwszy raz kończę ten wyścig w pierwszej dziesiątce, więc nie robi to na mnie większego wrażenia. Gdybym jednak zajął tylko szóste miejsce w klasyfikacji generalnej, a nie wygrał klasyfikacji na najlepszego górala, czułbym niedosyt. Mogę być jednak zadowolony, choć do najlepszych zawodników jeszcze trochę mi brakuje.

Warunki bardziej sprzyjały panu przed rokiem.

- Wtedy przez cały wyścig padał deszcz, nie było upałów. Wiem, że większość zawodników zwykle kręci nosami na taką pogodę, ale ja wolę to niż słońce. Mimo upałów w tym sezonie postanowiłem wyrywać do przodu. Show na Rynku? W tamtym roku było dużo kraks, więc chciałem przejechać z przodu przez miasto (śmiech).

Przed rokiem Marcin Sapa był najaktywniejszym kolarzem wyścigu i już jeździ w zagranicznej ekipie.

- Mam nadzieję, że szósta pozycja pozwoli mi podpisać kontrakt z dobrą drużyną zawodową. Trwają rozmowy z różnymi ekipami, ale czas pokaże, co z tego wyjdzie. Na początku roku podpisałem kontakt z polską grupą DHL Author. Pokazuje to, że w kraju też można przygotować się dobrze do imprezy.

Sylwester Szmyd odgrażał się, że powalczy z Ballanem.

- Powtarzałem wcześniej, że moim zdaniem to nie jest impreza dla Sylwka. Prowadzi przez góry, ale podjazdy są krótkie i intensywne. Lepiej na tego typu trasach radzą sobie klasycy, jak Włoch czy Norweg Edvald Boasson Hagen, który wygrał w Zakopanem.

Czy teraz liczy pan na start w mistrzostwach świata?

- Dostałem powołanie od selekcjonera Piotra Wadeckiego do szerokiej kadry. Nie wiem jednak, czy wystartuję. Mogę nie utrzymać formy do startu imprezy. W Polsce powoli kończy się sezon. By dobrze przygotować się do startu, musiałbym jeździć w zagranicznej ekipie. Dlatego większe szanse na start będą mieli chyba rodacy, którzy nie ścigają się w Polsce.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.