- Wracam, bo stęskniłam się za
tenisem - mówi 26-letnia Clijsters, która w I rundzie w Cincinnati (pula nagród 2 mln dol.) zmierzy się z Marion Bartoli. - Urodziła dziecko, ale nic nie straciła z dawnej mocy - przekonuje jej trener Wim Fissette.
Clijsters przerwała karierę w 2007 r. Była rakieta numer jeden na świecie, triumfatorka
US Open i 33 innych turniejów, na miesiąc przed 24. urodzinami poczuła się zmęczona "kontuzjami, życiem na walizkach, tenisem". Przez ponad dwa lata poświęciła się wyłącznie rodzinie. Wzięła ślub, urodziła córeczkę Jadę. Na początku roku przeżyła też rodzinną tragedię - jej ojciec Leo zmarł na raka. "Independent" twierdzi teraz, że Clijsters ma szansę zostać pierwszą od czasów Evonne Goolagong (1980 r.) tenisową mamą, która wygra w Szlemie.
W męskim turnieju w Montrealu (3 mln dol.) po raz pierwszy od 71 dni, czyli od przegranej w IV rundzie Rolanda Garrosa, zagra
Rafael Nadal. Hiszpan długo leczył swoje kolana na Majorce, ale wreszcie uznał, że trzeba przetestować je w warunkach bojowych. - Nie będę ukrywał, że się obawiam - stwierdził.
Największym hitem i tak będzie powrót
Rogera Federera w 36 dni po szóstym triumfie w Wimbledonie. Szwajcar zaledwie 17 dni po narodzinach swoich córek zdecydował się zapakować żonę Mirkę oraz Charlene Rivę i Mylę Rosę do prywatnego odrzutowca i też wystartować w Montrealu. - Teoretycznie dzieci nie powinny jeszcze latać, ale... mamy dobry samolot, no i zabieramy wykwalifikowaną niańkę. Nie mogę się już doczekać powrotu na kort - powiedział Federer.