Mariusz Wlazły: Brazylia uczy najlepiej

Nasza drużyna będzie mieszanką doświadczenia i młodości. Młodość, którą widzieliśmy w Lidze Światowej, da pozytywną energię. Gorzej, że doświadczenia może być za mało - mówi Mariusz Wlazły przed najważniejszymi w tym roku dla polskich siatkarzy turniejami

Atakujący Skry Bełchatów nie zagra ani w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świata, który od 14 do 16 sierpnia zostanie rozegrany w Gdyni, ani na wrześniowych mistrzostwach Europy w Turcji. Siatkarz przechodzi rehabilitację kolana. Absencja Wlazłego to wielkie osłabienie. To jeden z najlepszych atakujących świata, a - co gorsza - ze znalezieniem dla niego zmiennika zawsze były problemy. Niestety, to tylko jeden z wielu problemów trenera Daniela Castellaniego. Michał Winiarski, ma za sobą artroskopię barku i do gry wróci najwcześniej za trzy miesiące. Sebastian Świderski przeszedł operację rekonstrukcji ścięgna Achillesa, co wyłącza go z treningów na co najmniej cztery miesiące. Dla Castellaniego, który pracę z reprezentacją Polski chciał rozpocząć od awansu na mundial i medali mistrzostw Europy, brak tak ważnych graczy to duży kłopot, bo jak pokazała Liga Światowa, gwiazdy kadry jeszcze nie doczekały się godnych następców.

Za kilka dni bój o mistrzostwa świata, w przyszłym miesiącu walka o medale mistrzostw Europy, a kadra w rozsypce. Znajdzie pan jakieś pocieszenie dla polskich kibiców?

- Podkreślę to, o czym już wiele razy mówił trener Castellani - w tym roku najważniejsze jest wprowadzenie do reprezentacji młodych zawodników. A kadra, no cóż, jak widać, mamy swoje problemy, są przypadki losowe, na które nie mamy wpływu. Poza tym, trzeba budować drużynę na igrzyska olimpijskie. Ci, którzy są liderami dziś, za trzy lata będą już graczami wiekowymi, więc pewnie trzon kadry będą stanowili siatkarze, którzy teraz wchodzili do zespołu podczas Ligi Światowej.

Liga Światowa w tym roku była wyjątkowa. Jak obserwowało się panu ten poligon doświadczalny trenera?

- Całkiem przyjemnie. Każdy z tych młodych chłopaków coś od siebie dał, zdobył doświadczenie, a nawet jak popełnił sporo błędów, to wiele się na nich nauczył. Właśnie nabywanie doświadczenia było najważniejsze, bo ono kiedyś zaprocentuje. A to, czy koledzy wygrywali, czy przegrywali, było sprawą drugorzędną.

Jak podobali się panu atakujący? Kuba Jarosz i Marcel Gromadowski dadzą radę pana zastąpić?

- Niektórzy radzili sobie naprawdę dobrze, ale ja nie chcę nikogo oceniać. To nie moja rola, tylko trenera.

Kadra jest zdziesiątkowana kontuzjami. Trener będzie musiał stawiać na młodych. Czego możemy spodziewać się po drużynie, która będzie mieszanką młodości i rutyny?

- Szczerze to nie wiem. Ciężko mi opowiadać o tym, co się dzieje wewnątrz reprezentacji, bo nie jestem z chłopakami na co dzień.

Ale zna ich pan na tyle dobrze, by powiedzieć, czy są w stanie zawalczyć o medal mistrzostw Europy.

- Na ile ich znam, to powalczą. To rzeczywiście będzie mieszanka i trudno przewidzieć, jak zafunkcjonuje. Młodzi zawodnicy mogą dać pozytywną energię i wtedy wszystko może zaskoczyć, choć przeciwnicy będą trudni. Gorzej z doświadczeniem - tego może zabraknąć, choć chłopaki na pewno dużo wynieśli z Ligi Światowej. Bo tak: nigdy nie grałeś w kadrze, a tu musisz wyjść na boisko, przy wielkiej i głośnej widowni, i zmierzyć się z Brazylią. To bardzo cenna lekcja. Właśnie w takich meczach najwięcej się uczysz.

Okazja do pobrania kolejnych lekcji nadarzy się w Gdyni. Francja, Słowacja i Słowenia to rywale w walce o dwa miejsca na mistrzostwa świata. Chyba jedno z nich będzie nasze?

- Turniej już za chwilę i można się trochę obawiać o formę zawodników, którzy nie grali w Lidze Światowej. Oni są tak jakby pewniakami, trener musi ich wprowadzać, żeby byli w formie na mistrzostwa Europy. Cóż, łatwo nie będzie, ale myślę, że na mistrzostwa się zakwalifikujemy.

Jest pan w kontakcie z drużyną?

- Tylko telefonicznym, rozmawiam też z trenerem. Na odwiedziny brakuje mi czasu, bo już od trzech miesięcy jestem we Wrocławiu. Tylko na weekendy wracam do domu, a cały tydzień od poniedziałku do piątku, a nawet od niedzieli do piątku spędzam we Wrocławiu, gdzie mam zajęcia, z których nie mogę rezygnować. Na pewno nie jestem tu po to, by coś odpuszczać.

Dorota Świeniewicz zrezygnowała z kadry przez wpisy w internecie? - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA