PZPN szachuje ministra Drzewieckiego

Minister sportu chce znaleźć słabe punkty w systemie przyznawania licencji klubom ekstraklasy. Nie wiadomo tylko, jak to zrobi, bo PZPN odmawia jego kontrolerom wydania dokumentów złożonych przez Cracovię i ŁKS i straszy, że powiadomi UEFA.

Kontrolę w związku Mirosław Drzewiecki z hukiem ogłosił w piątek, kiedy okazało się, że ekstraklasa rusza jednak bez łódzkich klubów - ŁKS-u, który nie dostał licencji, i zdegradowanego za korupcję Widzewa. Nie pomogły prośby, by poczekać na mające zapaść w połowie sierpnia sądowe rozstrzygnięcia w obu przypadkach. Drzewiecki - mimo że los łódzkich klubów znany jest od dwóch miesięcy, a podejrzenia wobec Cracovii (zdegradowana, ale została w lidze zamiast ŁKS) o matactwa przy przyznawaniu licencji wypłynęły kilka tygodni temu - dopiero w dzień inauguracji zaapelował, by rozgrywki przełożyć i zapowiedział kontrolę w PZPN. Po czym... natychmiast spalił pierwsze podejście, bo zdaniem związkowych prawników wystawił swojej delegacji złe upoważnienie i w piątek jego urzędnicy zostali odesłani z siedziby związku z kwitkiem.

W poniedziałek w PZPN zjawił się tylko jeden urzędnik i metodą "na dziennik" zostawił pismo, w którym Ministerstwo Sportu prosi o przysłanie do 5 sierpnia: statutu PZPN, podręcznika licencyjnego, uchwał w sprawie powołania komisji licencyjnych, uchwał w sprawie przyznania pozwoleń na grę Cracovii i ŁKS-u oraz kompletu dokumentów licencyjnych złożonych przez oba kluby. W tym samym czasie przebywający w Łodzi Drzewiecki zdradził cel swoich najnowszych działań: - Chcemy przeanalizować cały system licencyjny i znaleźć jego słabe strony - objaśniał.

PZPN nic sobie z tej kontroli nie robi. - Jeszcze zanim urzędnik z ministerstwa zjawił się u nas, w odwrotnym kierunku poszło pismo opracowane przez kancelarię znanego w środowisku Macieja Wojcieszaka, w którym sugerujemy, by pan minister jeszcze raz rozpatrzył podstawy prawne takiej kontroli - mówi Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN. - Naszym zdaniem jedyną właściwą instytucją do sprawdzania legalności procesu licencyjnego jest sąd.

Kwiatkowski twierdzi, że statut i podręcznik licencyjny - owszem, ministerstwo może dostać. Ale nie ma takiej możliwości, by PZPN przekazał dokumenty złożone przez kluby. - Nie jesteśmy ich właścicielami, lecz dysponentami. Nie możemy dawać ich każdemu, kto poprosi - dowodzi rzecznik. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że ministerstwo samo wystąpi do klubów o udostępnienie materiałów. - To może zrobić - przyznaje Kwiatkowski.

Tyle że związek ma jeszcze jednego asa w rękawie. - Proces licencyjny jest nadzorowany przez UEFA, musimy więc poinformować europejskie władze futbolu, że polski minister sportu nagle chce skontrolować przyznawanie pozwoleń na grę w naszej ekstraklasie - ujawnia Kwiatkowski.

To oczywista aluzja do sytuacji sprzed roku, kiedy półtora miesiąca po wprowadzeniu do PZPN kontroli ministerialnej Drzewiecki zdecydował się wkroczyć do związku z kuratorem, a dwa tygodnie później, kiedy UEFA i FIFA zagroziły Polsce zawieszeniem w rozgrywkach międzynarodowych - chyłkiem zrejterował.

Licencja dla Cracovii. Ekstraklasa nie widzi problemu ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA