Stanisławowi Ż. prokuratorzy postawili jeden zarzut. Jako obserwator miał przyjąć łapówkę w jednym z III-ligowych spotkań rozegranych w sezonie 2003/04. Zatrzymany złożył wyjaśnienia, ale nie wiadomo czy przyznał się do winy. Po kilku godzinach przesłuchania Ż. wyszedł na wolność. Prokuratorzy zastosowali wobec niego 5 tys. zł poręczenia majątkowego oraz dozór policyjny.
Ż. przez kilka lat prowadził mecze w I lidze. Był postacią związaną z kilkoma nietypowymi zdarzeniami. W sezonie 1997/98 jako arbiter prowadził mecz pomiędzy Petrochemią Płock oraz Lechem Poznań. Sędzia Ż. twierdził wówczas, że jeden z poznańskich zawodników groził mu mafią, połamaniem rąk i nóg, jeśli Lech ten mecz przegra. Ostatecznie Petrochemia wygrała 1:0, a wkrótce później ktoś podpalił mieszkanie arbitra. Z kolei w 2000 roku w pojedynku Górnika Zabrze z Ruchem Chorzów, Ż podyktował rzut karny dla zabrzan, a wściekli piłkarze Ruchu zaatakowali go i popychając przewrócili na ziemię. Leżącego sędziego kopali Mariusz Śrutwa oraz Marcin Baszczyński.
Ż. starał się kiedyś o posadę prezesa Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej i w sądzie starał się udowodnić, że jego rywale rządzący związkiem zostali wybrani niezgodnie z prawem. Przez długi czas był przeciwnikiem Michała Listkiewicza i ówczesnych władz PZPN. Później, gdy został obserwatorem PZPN zmienił zdanie i już popierał władzę.
Wszystko o aferze korupcyjnej czytaj tutaj ?