Rockets, mistrzowie analizy, wyliczyli, że chcą Gortata

Houston Rockers są najlepsi w całej NBA, jeśli chodzi o analizowanie przydatności zawodników. Korzystają ze statystyk i obserwacji, o których zwykłemu kibicowi się nie śniło. Skoro kierują się ku Marcinowi Gortatowi, to znaczy, że naprawdę tego chcą.

To, że Rockets na Polaku zależy, jest pewne. W ostatnich miesiącach klub z Houston stracił z powodu kontuzji dwóch środkowych - weterana Dikembe Mutombo, który zakończył karierę, i Yao Minga. Złamana kość stopy Chińczyka stawia pod znakiem zapytania nie tylko grę w przyszłym sezonie, ale całą karierę.

Dlatego Rockets starają się o Gortata - 25-letniego środkowego, który w NBA rozegrał 101 meczów, zdobył 345 punktów i miał 386 zbiórek. Dwight Howard, którego Polak był zmiennikiem przez ostatni sezon w Orlando Magic, osiąga tyle w kilka tygodni, ale Gortat spędza na boisku niewiele minut. Gwiazdą nie jest, ale ma potencjał, za który w NBA potrafią zapłacić wiele. Szczególnie, jeśli ma go zawodnik mierzący 214 cm.

Klub z Teksasu interesował się Gortatem już w trakcie sezonu. Morey widział go w drużynie, nawet gdyby Yao nie doznał kontuzji. A jeśli Polakiem interesują się jego Rockets, to znaczy, że Gortat jest naprawdę wartościowym zawodnikiem.

Morey, informatyk, absolwent prestiżowego Massachusetts Institute of Technology, już na uczelni prowadził wykłady z analitycznego zarządzania sportem. Kiedy trzy lata temu został dyrektorem generalnym w Houston, teoretyczne metody wcielił w życie. Skutecznie.

Korzystając ze statystyk i obserwacji, o których zwykłemu kibicowi się nie śniło, Morey wyszukuje koszykarzy niechcianych w innych klubach - niedocenianych ze względu na wzrost, niewielką liczbę punktów czy małą liczbę bloków. Pojedyncze mankamenty giną jednak w morzu zalet, kiedy okazuje się, że obecność tych zawodników na parkiecie poprawia grę zespołu.

Houston Rockets to doskonałe miejsce dla Gortata W Rockets korzysta z tego doświadczony trener Rick Adelman, który zespołem bez gwiazd (kontuzjowani Yao i Tracy McGrady) wyrządził najwięcej szkód mistrzom NB Los Angeles Lakers w play-off - Kobe Bryant i spółka, który w finale wygrali z Orlando Magic Gortata 4:1, wyeliminowali drużynę z Houston dopiero w siódmym, decydującym meczu.

"Aaron Brooks, Carl Landry, Luis Scola, Kyle Lowry, Von Wafer i Chuck Hayes byli w rotacji Rockets przez cały poprzedni sezon. Każdy z nich zarabiał mniej niż 3,5 mln dolarów, a wcześniej został wybrany w drafcie poniżej 24. numeru. Hayesa w ogóle w drafcie nie było, ale w serii przeciwko Lakers czterokrotnie wychodził w pierwszej piątce" - zauważył analityk ESPN John Hollinger.

W 2006 roku Morey nie wahał się oddać do Memphis Grizzlies Stromile'a Swifta i ledwo wybranego w drafcie obiecującego Rudy'ego Gay'a za Shane'a Battiera. Przeciętny na pierwszy rzut oka skrzydłowy okazał się znakomitym obrońcą, który podczas obecności na parkiecie sprawia, że zespół gra lepiej.

Rok temu Rockets zaryzykowali z Ronem Artestem - krnąbrny skrzydłowy znany z bójek, nietypowych planów odnośnie własnej kariery i charakterem zbliżającym go do Dennisa Rodmana, wzbudzał niechęć większości klubów, ale w Houston sprawdził się bardzo dobrze.

Czołowymi zbierającymi zespołu są Carl Landry (206 cm wzrostu) oraz Chuck Hayes (198 cm). Zaskakujące osiągi pod tablicami ma szczególnie ten drugi - nie zdobywa wielu punktów, nie zbiera wielu piłek, ale jest przydatny w defensywie i w walce pod obręczami. Hayes jest w pewnym sensie znakiem firmowym specyficznego, analitycznego podejścia Rockets do kompletowania drużyny.

Gortat zainteresowanie statystyków wzbudzał już kilka miesięcy temu - jego tzw. wskaźnik wartości, który liczbę minut gry i boiskowe osiągnięcia zestawia z zarobkami (711 tys. brutto rocznie), dawał mu czołowe miejsce w drużynie. W play-off Polak pokazał, że potrafi dominować pod koszami (miał 11 punktów i 15 zbiórek z Philadelphia 76ers), skutecznie wykańczać dobre podania (86 proc. trafionych rzutów w seriach z Boston Celtics i Cleveland Cavaliers), walczyć jak nikt inny (pochwały od trenera za pierwszy mecz finału z Lakers).

Z tygodnia na tydzień Polak udowadniał, że zasługuje na grę w szerszym wymiarze, może nawet w pierwszej piątce. "Jest wielki, korzysta z dużych możliwości fizycznych, gra twardo. To gorące nazwisko po solidnych występach w play-off. Powinien podpisać przynajmniej czteroletnią umowę o wartości 16-18 mln dolarów" - piszą o Gortacie eksperci ESPN.

Ile zaproponują mu Rockets? 4 mln rocznie to możliwa oferta, ale niewykluczone, że przyszła pensja Polaka wzrośnie w wyniku teksaskiej licytacji .

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.