Michał Tomczak: Listkiewicz z Kolatorem byli lepsi

Korupcja nigdy nie spotkała się z radykalnym potępieniem ze strony PZPN - mówi były szef Wydziału Dyscypliny. Jutro PZPN ma przegłosować uchwałę, która zakaże karania klubów za korupcję z przeszłości

Jacek Sarzało: Czy taka uchwała jest potrzebna? Etyczna? Sprawiedliwa?

Michał Tomczak*: Żadnej abolicji czynów korupcyjnych z etycznego punktu widzenia zaakceptować nie sposób. Można tylko starać się w dobrej wierze zrozumieć przesłanki. Dylemat jest od dwóch lat ciągle ten sam: czy - a jeżeli tak, to w którym momencie - należy uznać, że komercyjna jakość produktu, jakim są rozgrywki ligowe, jest ważniejsza niż korupcyjna przeszłość i ryzyko korupcyjnej przyszłości.

Nie mam złudzeń - korupcja wróci. Ba, ona jest w naszej piłce cały czas. W ludziach i mechanizmach. Teraz się ukryła, bo wyrzucają, potępiają i wszyscy się boją. Wystarczy jednak przypomnieć sobie, jak np. kibice Lecha Poznań odnieśli się do sprzedawania meczów przez Piotra Reissa. Społeczne poparcie dla zwalczania korupcji konkuruje z uczuciami kibiców. Nie jestem pewien, czy uchwała abolicyjna jest oderwana od powszechnych odczuć. Oczywiście na pytanie: czy jesteś za zwalczaniem korupcji, każdy odpowie: jak najbardziej. Prawdziwe pytanie weryfikujące nastawienie brzmi jednak: czy gdyby twój klub brał udział w korupcji, byłbyś za jego surowym ukaraniem?

Prezes Lato jednoznacznie chce skończyć z karaniem klubów...

- Korupcja nigdy nie spotkała się z radykalnym potępieniem ze strony PZPN. Jego wyrazem byłoby nie doraźne działanie odpychające problem, lecz przemyślenie strukturalnych przyczyn korupcji.

Myśli pan, że PZPN rozszerzy abolicję o wątek amnestyjny, tak by jednak uratować Widzew Łódź?

- Sprawa Widzewa jest dwuznaczna. Z jednej strony, Sylwester Cacek to inwestor z prawdziwego zdarzenia, a Widzew to klub z prawdziwego zdarzenia. Kupując Widzew, Cacek nie mógł zabezpieczyć się przed jego korupcyjną przeszłością. Z drugiej strony, on sam nie wykazuje zrozumienia dla istoty problemu i sięga do dwuznacznych metod obrony swoich i klubu interesów. Widzew powinien być zdegradowany w zeszłym roku. Gdyby teraz uratowała go amnestia, byłaby to porażka. Podkreślam przy okazji, że nie ma żadnego problemu prawnego, który nakazywałby czekanie do orzeczenia Trybunału przy PKOl w tej sprawie. Według dzisiejszego stanu prawnego obowiązuje kara degradacji Widzewa.

Jak pan głosowałby nad uchwałą abolicyjną na miejscu delegatów klubów, których abolicja objąć nie zdążyła? Choćby Korony Kielce czy Zagłębia Lubin...

- Głosowałbym przeciw. Abolicje mają w sobie coś z ducha demoralizacji, która stała za korupcją. Taka uchwała stanowić będzie wyraz aroganckiego przeświadczenia, że organ przedstawicielski organizacji społecznej ma prawo decydować o tym, co jest słuszne i uczciwe. Znów jest ten problem, że w PZPN uważają, iż oni mogą zrobić z piłką wszystko.

Co czuje człowiek, który rozpoczął bezkompromisowe skazywanie za korupcję, a który teraz byłby zmuszony do bezczynności? To policzek dla pana?

- Już wiadomo, że dawny zarząd PZPN z Listkiewiczem i Kolatorem był lepszy od obecnego, zresztą to było łatwe do przewidzenia. Paradoks "mojego" Wydziału Dyscypliny polegał m.in. na tym, że obaj panowie zapewnili nam całkowitą swobodę orzekania i w oczywisty sposób pomogli w tej fazie walki z korupcją. Listkiewicz ma wewnętrzne poczucie przyzwoitości, więc uważał korupcję za obrzydlistwo. Zabrakło mu silnej woli i energii, żeby z tym walczyć, ale nie świadomości. Co do dzisiejszych zarządców związku nie byłbym już taki pewny.

Po zakończeniu karania klubów nie osłabnie także zapał do karania osób? Zapał, którego w związku nigdy nie było dużo...

- Przyznaję, że co do karania osób i ja nie mam czystego sumienia. Nie mieliśmy jasności, co robić, a sprawa była o wiele bardziej delikatna w świetle uzgodnień z prokuraturą. W przypadku osób fizycznych ujawnianie czynów zwłaszcza przed postawieniem zarzutów przez prokuraturę godziłoby w interes postępowania przygotowawczego. Teraz sytuacja się zmienia, ponieważ zapadają wyroki.

Czy nie będziemy mieli jeszcze przez lata do czynienia ze straszliwą konfrontacją? Oto prokuratura formułuje kolejne akty oskarżenia, a w PZPN i na boiskach wszyscy udają, że tego nie widzą. Kluby są bezkarne.

- Całe polskie piłkarstwo jest skorumpowane do cna, całe myślenie abstrahuje od myślenia w kategoriach wartości. Jego struktura organizacyjna okazała się całkowicie nieodporna na korupcję, a teraz nie tylko zachowuje ciągłość, ale też robi to w sposób ostentacyjny, o czym świadczą choćby ostatnie wybory władz. To struktura niewydolna od strony sportowej, bo polski futbol jest dziś bodaj najniżej w całej swojej historii, niewydolna od strony organizacyjnej, finansowej i niewydolna od strony etycznej.

Powiem jasno: oczekuję od władzy politycznej skutecznej interwencji, która umożliwi przebudowę polskiego piłkarstwa. Nie chodzi mi o poszczególne osoby, nigdy nie uważałem, że złem wcielonym polskiej piłki jest Listkiewicz. Chodzi mi o strukturę. To powinna być interwencja z błogosławieństwem UEFA, ale jeżeli trzeba - bez tego błogosławieństwa.

Niedawno szef FIFA Joseph Blatter powiedział, że w każdej lidze powinno być 16 drużyn. Anglicy odpowiedzieli mu, że u nich biznes tego nie wytrzyma i żeby dał im spokój, co też oczywiście uczynił. Jak będziemy dobrze grali w piłkę i robili na tym takie pieniądze jak Anglicy, to UEFA też będzie nas grzecznie pytać, czy zgadzamy się na to, co oni chcą. Ale teraz dla UEFA jesteśmy nikim.

- Pamiętajmy, UEFA to nie Unia Europejska. Unia jest może i biurokratyczna, ale zapewnia wysokie standardy procedur. UEFA nie. Jest tam William Gaillard, który dawał rządowi polskiemu ultimatum, by odwołać kuratora. Jakiś fatalny facet, którego nikt demokratycznie nie wybrał, funkcjonariusz komercyjnej firmy, stawia warunki polskiemu rządowi, broniąc w ten sposób skorumpowanej federacji krajowej. Totalna niedorzeczność. Bo jemu wszystko jedno, czy PZPN jest przeżarty korupcją, czy nie. Nic go nie obchodzą standardy etyczne w polskiej piłce, a zwłaszcza to, w jakim stopniu skorumpowana organizacja blokuje u nas rozwój tej dyscypliny.

*Michał Tomczak. Prawnik, szef Wydziału Dyscypliny PZPN przez rok od stycznia 2007 (po wprowadzeniu do związku kuratora przez ówczesnego ministra sportu Tomasza Lipca). WD pod jego kierunkiem ukarał dziewięć klubów za korupcję: Górnika Łęczna, Arkę Gdynia, Górnika Polkowice, KSZO Ostrowiec, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Zagłębie Sosnowiec, Widzew Łódź, Zagłębie Lubin, Koronę Kielce (tylko Podbeskidzie nie zostało zdegradowane, sprawa Widzewa wciąż trwa). Dziesiąty podejrzany klub - Zawisza Bydgoszcz - rozwiązał drużynę przed wydaniem orzeczenia.

Przed erą Tomczaka PZPN ukarał za udział w słynnej aferze korupcyjnej tylko Piasta Gliwice (punktami karnymi i grzywną), po odejściu ekipy Tomczaka zdegradował jeszcze Jagiellonię Białystok, której w drugiej instancji zamienił wyrok na minusowe punkty i karę pieniężną.

Copyright © Agora SA