Lech podaje swoją listę transferowych życzeń. Ale I-ligowcy chcą miliony...

Grzegorz Kasprzik i Tomasz Mikołajczak są już w Lechu Poznań. Reszta zależy od sprzedaży Semira Stilicia. Lecha interesują tacy piłkarze jak Chrapek, Sadlok, Chałas, Cetnarski, Jodłowiec, Słowak Zapotoka i Prejuce Nakoulma z Burkina Faso.

Ekstraklasa.tv: Cetnarski wyrasta na następcę Garguły ?

Okazuje się, że bez sprzedaży Semira Stilicia trudno w ogóle będzie mówić o dalszych wzmocnieniach. Trener Jacek Zieliński mówi: - Mamy na oku wielu piłkarzy, np. dwóch fajnych napastników, ale wiem, że aby mógł ktoś do Lecha przyjść, jeden piłkarz musi odejść.

Lech godzi się na utratę Semira Stilicia bądź Hernana Rengifo, przy czym na Rengifo ofert nie ma. Nawet gdyby były, "Kolejorz" nie dostanie za niego tyle, co za Bośniaka.

A ceny, jakie dyktują kluby, w których Lech szuka wzmocnień, są zawrotne. Kluby polskiej I ligi np. żądają za swych graczy po 1 mln zł. Weźmy choćby Krzysztofa Chrapka z Podbeskidzia Bielsko-Biała. - Za niego chcą nawet półtora miliona zł - uściśla trener Zieliński. - To lekka przesada.

A akurat Chrapek był w kręgu zainteresowań Lecha - dobry np. do stworzenia konkurencji na prawym skrzydle. Wygląda na to, że jej nie stworzy.

To samo z Arturem Chałasem z GKS Bełchatów czy Maciejem Sadlokiem z Ruchu Chorzów. Lech interesował się tymi graczami, a trener Zieliński nawet ich chwali. - Sadlok miałby kłopot z grą u nas w pierwszej drużynie. Pytanie zatem, czy kupić go teraz i ogrywać w Młodej Ekstraklasie, czy obserwować jego grę w Ruchu i zgłosić się zimą. Wybraliśmy to drugie rozwiązanie.

Chrapek, Chałas, Sadlok, pewnie też i Mateusz Cetnarski (choć o niego trwa jeszcze walka) - to piłkarze, którzy będą rozpatrywani jako wzmocnienia Lecha za pół roku. Może wówczas Lech wróci też do tematu Tomasza Jodłowca z Polonii Warszawa, bo na razie cena 9 mln zł za tego gracza jest zaporowa dla każdego polskiego klubu. - A Jodłowiec chciał przyjść do Lecha. Rozmawiałem z nim - ujawnia trener Zieliński.

Lech potrzebuje zatem pieniędzy na takie transfery. Żeby je zdobyć, musiałby skasować za Stilicia owe rzekomo proponowane przez VfL Wolfsburg, Herthę BSC Berlin czy Rubin Kazań 13-18 mln zł (3-4 mln euro). Rzekomo, bo konkretne oferty nie wpłynęły, a Lech jest gotów czekać na nie do końca tygodnia. Trener Zieliński o braku Stilicia mówi: - Oceniam Stilicia przez pryzmat rundy jesiennej. Grał wtedy bardzo dobrze, podobnie jak cały Lech. Natomiast wiosną już mniej było go widać. Odejście Stilicia byłoby wyrwą, ale jesteśmy w stanie tę wyrwę załatać.

Może być to jednak trudne, bo przymierzany do roli jego zastępcy Słowak Jan Zapotoka to piłkarz, za którego Słowacy zażądają sporo.

- Teraz słowaccy piłkarze nie są tani, oni idą na zachód Europy czy do Rosji za konkretne pieniądze - mówi Zieliński. Byłoby szkoda, bo o Zapotoce trener Lecha mówi: - To piłkarz inny od Stilicia, więcej się rusza, więcej walczy, trudniej go upilnować. Ciekawy chłopak, jeden z lepszych na tamtym rynku.

To jeden z dwóch obcokrajowców, którymi Lech się interesuje (priorytet maja Polacy). Drugim jest Prejuce Nakoulma z Burkina Faso, napastnik Górnika Łęczna. - Łakomy kąsek - mówi o nim Zieliński. Cena jednak też wysoka - 1 mln zł.

Pierwszy trening Lecha - Mikołajczak już strzela! ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.