W rozmowie z Robertem Błońskim prezes Legii zdradza plany transferowe klubu. Po sezonie bez trofeum z klubem pożegna się paru piłkarzy.
- Tito i Rockiego już nie ma - deklaruje Miklas. - Descarga, Aruabarrena, Kumbev i Ekwueme mogą sobie szukać klubów. W Legii minął też czas Rogera - wymienia prezes.
Znacznie krótsza jest lista potencjalnych nabytków.
- Na pewno potrzebujemy napastnika, choć wiem, że za kilka tygodni możemy mieć do dyspozycji Chinyamę, Grzelaka i może Aruabarrenę. Musimy mieć pewność, że sezon zaczniemy przynajmniej z dwoma napastnikami, na których bezwzględnie możemy polegać - zaznacza Miklas.
Ile Legia może przeznaczyć na nowych graczy? - Nic - nie pozostawia złudzeń prezes. Odejdzie dwóch zawodników po sto złotych, będzie mógł przyjść jeden za 200 - tłumaczy. Do Legii nie trafi więc na pewno Dawid Nowak z Bełchatowa. - Nawet nie rozważaliśmy jego kandydatury. Szukamy na południu Europy i jeszcze dalej - precyzuje Miklas.
Specjalistami od tych rejonów są Mirosław Trzeciak i Jan Urban, odpowiadający za ostatnie transfery Legii. Miklas przyznaje że pieniądze wydane na Kumbeva, Rockiego, Tito, Descargę, i Aruabarrenę zostały wyrzucone w błoto, ale jednocześnie broni polityki transferowej klubu.
- Kiedy Trzeciak przychodził do Warszawy, Legia była siódma w lidze. Podzielona na grupę polską i zagraniczną, a trener Wdowczyk nie dawał sobie rady w szatni. Trzeba było przebudować cały zespół. Saldo transferów jest dodatnie - uważa prezes Legii. - Obaj [Trzeciak i Urban] pozostają na stanowiskach.
Jednak jak deklaruje prezes "Limit błędów się wyczerpał".
Jan Urban: Legia potrzebuje wzmocnień, brakowało mi zmienników Cały wywiad z Leszkiem Miklasem - przeczytasz tutaj >