Roland Garros: Kuzniecowa zagra w finale z Safiną

W kobiecych półfinałach niespodzianek nie było. Numer jeden na świecie Dinara Safina wygrała 6:3, 6:3 ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą, a rozstawiona z siódemką Swietłana Kuzniecowa pokonała 6:4, 6:7 (5-7), 6:3 Australijkę Samanthę Stosur. To pierwszy rosyjski finał od 2004 r., gdy Kuzniecowa ograła w Nowym Jorku Jelenę Dementiewą.

Cibulkova, która w poprzedniej rundzie wyeliminowała Marię Szarapową, nie miała czym zrobić Safinie krzywdy. Mierząca 160 cm Słowaczka tańczyła na linii końcowej i przebijała piłki do upadłego, ale w końcu skapitulowała. Safina była mniej regularna, częściej się myliła i popełniła aż siedem podwójnych błędów serwisowych, ale miała jedną przewagę - uderzała mocniej i potrafiła sama kończyć wymiany. Słowaczka mogła liczyć jedynie na błędy rywalki. Było ich za mało.

Kuzniecowa ze Stosur męczyła się dłużej, ale głównie z własnej winy, bo nie umiała skończyć meczu w dwóch setach.

Safina awansowała do trzeciego wielkoszlemowego finału w karierze. Do tej pory w decydujących meczach nie wytrzymywała ciśnienia. Zawaliła zeszłoroczny finał w Paryżu z Aną Ivanović (4:6, 3:6), a w styczniu w Melbourne została znokautowana przez Serenę Williams (0:6, 3:6). Safina w zachowaniu na korcie ciągle za bardzo przypomina swojego starszego brata Marata. Jej największym problemem jest opanowanie. Jeśli nie będzie rzucać rakietą i kląć jak szewc, ma szansę na zwycięstwo. Kuzniecowa spokoju w głowie ma ciut więcej, ale to też wulkan emocji. Faworytkę wskazać więc trudno.

W piątek od godz. 13 męskie półfinały (relacje w Eurosporcie). Pogromca Rafaela Nadala Szwed Robin Soderling w pojedynku na atomowe forhendy zmierzy się z Chilijczykiem Fernando Gonzalezem, a Argentyńczyk Juan Martin del Potro spróbuje dokonać cudu i po raz pierwszy w karierze wygrać mecz z Rogerem Federerem. Jeśli mu się nie uda, Szwajcar stanie w niedzielnym finale przed szansą wyrównania rekordu Pete'a Samprasa. Do 14 zwycięstw w Wielkim Szlemie brakuje mu jednego triumfu. Bukmacherzy wierzą w Federera - za jedno euro postawione na to, że odbierze wreszcie puchar w Paryżu, wypłacają ledwie 30 centów. Pozostała trójka jest wyceniana powyżej 5 euro.

Szwajcara wspiera też francuska publiczność. - Ludzie zatrzymują mój samochód, wbiegają na ulicę na czerwonym świetle, podchodzą do mnie w restauracji i w hotelu. Wszyscy życzą powodzenia i powtarzają, że to musi być mój rok, że tym razem musi się udać. Czuję się jakbym grał u siebie w Szwajcarii. Nie da się ukryć, że jestem teraz faworytem. Zrobię wszystko, by wreszcie wygrać w Paryżu. Ale obiecać tego nie mogę - stwierdził Federer, który w ostatnich trzech latach przegrywał finały French Open z Rafaelem Nadelm. Teraz zadanie ma ułatwione, bo przed półfinałami odpadł nie tylko Nadal, ale też Novak Djoković i Andy Murray, czyli wszyscy tenisiści, którzy potrafili z nim wygrywać.

Copyright © Agora SA