W Legii musi być rewolucja

Przegrany sezon powinien być powodem do radykalnych porządków: trzeba pozbyć się słabych piłkarzy, zrobić porządek na dyrektorskich stołkach i wśród ludzi, którzy odpowiadają za słabą formę

- W takim klubie jak Legia co roku powinno dostawiać się w gablocie jakiś puchar - mówił wiele miesięcy temu dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak. W poprzednim sezonie był Puchar Polski, Superpuchar i finał Pucharu Ekstraklasy. W tym wciąż są szanse na drugie miejsce, ale nie będzie ani jednego trofeum.

Rok temu wicemistrzostwo było sukcesem, bo Urban musiał wystawiać młodych zawodników. W tym - nawet jeśli wyprzedzi Lecha - będzie porażką. Bo nowi piłkarze mieli zagwarantować nową jakość i lepsze osiągnięcia. Przez moment Legia była liderem, ale zawaliła decydujące mecze w rundzie wiosennej. Była źle przygotowana fizycznie i szybkościowo. Jeśli z Lechem grała dobrze, to tylko pół godziny, z Wisłą w drugiej połowie, ze Śląskiem tylko w pierwszej. Dwa punkty w trzech meczach z tymi rywalami to zdecydowanie za mało, by w Legii nie poleciały głowy winowajców.

Czy dyrektor spadnie ze stołka?

Powinni odejść ci, którzy mieli być wzmocnieniem, a nie okazali się nawet uzupełnieniem składu. Kiedy Pance Kumbev i Inaki Descarga wchodzili na boisko, wręcz osłabiali zespół. Z nimi Legia traciła o połowę więcej goli niż bez nich. A i tak jest najskuteczniejszą w obronie drużyną ekstraklasy (16 straconych goli w 29 meczach).

Arruabarrena, Tito i Ekwueme okazali się za słabi nawet przy tak przeciętnej konkurencji, którą spotkali na Łazienkowskiej. Czterech z tych zawodników (oprócz Ekwueme) sprowadzał do Legii Trzeciak. Ich utrzymanie kosztowało w sezonie 2008/09 (łącznie z 200 tysiącami euro za transfer Kumbeva z Groclinu) sporo ponad pół miliona euro. To pieniądze wyrzucone w błoto.

Pewne jest, że do Hiszpanii wróci Tito. Nie wiadomo, co z "Arru" i Descargą, którzy mają jeszcze kontrakty z Legią. Podobnie jak Kumbev. Jeśli Trzeciak wpadł na pomysł, by Legię tymi graczami uszczęśliwić, niech teraz ruszy głową i komuś ich wciśnie. Czy dyrektor powinien utrzymać posadę? Czy o transferach decydował sam, czy współodpowiedzialny jest trener Jan Urban? Jeśli Legia chce zostawić politykę transferową na dotychczasowym poziomie, można już drżeć na samą myśl o dalszych "wzmocnieniach".

Najmniej problemów będzie z Piotrem Rockim. 36-letni skrzydłowy spełnił marzenie, zagrał na koniec przygody z piłką w Legii i... wystarczy. Zimą sprowadzono lewoskrzydłowego Śląska Krzysztofa Ostrowskiego. Ma 27 lat, ale przed przyjściem do Legii rozegrał w lidze zaledwie 16 meczów. Za wcześnie, by go definitywnie skreślać, ale czasu, by pokazać, że się do Legii nadaje, ma już niewiele. - Ma życiową szansę. Jeśli jej nie wykorzysta, będzie musiał odejść. To się tyczy jego i kilku innych zawodników. Po zmianie wymagań, otoczenia, miasta i drużyny wyszło, że z odpornością na stres i presję nie jest tak dobrze, jak się wydawało. Na całym świecie najlepsze kluby kupują zawodników wyróżniających się w słabszych zespołach. I też zdarza się, że sobie nie radzą - tłumaczył niedawno Urban.

Ślimaki bez formy

Druga linia miała być popisową formacją Legii. Byłaby, gdyby piłkarze imponowali formą. Jesienią Maciej Iwański grał bardzo dobrze. Wyrastał ponad całą ligową przeciętność. Wiosną głowa chyba chciała, ale nogi nie pracowały (może miały za dużo do dźwigania?). Roger też grał na zwolnionych obrotach. Biegał niby sporo, ale brakowało przyspieszenia, zrywu tak potrzebnego do zachwycania sztuczkami, do jakich przyzwyczaił wszystkich kadrowicz Leo Beenhakkera. Zimą kończy mu się umowa z Legią i na razie nie słychać, by palił się do jej przedłużenia. Bez szybkości zgasł jak świeca na wietrze Miroslav Radović. Jesienią strzelił trzy gole i miał cztery asysty. Wiosną stracił miejsce w składzie, ostatnią asystę miał w lutym. Z pomocników najlepszą rundę ma Piotr Giza, ale akurat on dobre spotkania przeplata ze słabymi. Jego problem to ustabilizowanie formy na wysokim poziomie. Przestał wreszcie bać się grania w drużynie z Łazienkowskiej, jest drugim co do skuteczności legionistą po Chinyamie - choć akurat ledwie pięć bramek wielkiej chwały nie przynosi.

Kto odpowiada za złe przygotowanie zespołu? Trener przygotowania fizycznego Ryszard Szul, Jan Urban czy obydwaj? Ktoś z nich powinien zapłacić głową za przegrany sezon.

Legia ma szkielet drużyny. Ciężko sobie wyobrazić zespół bez bramkarza Muchy (ale już za rok Słowakowi kończy się umowa), stopera Choto, pomocnika Iwańskiego i napastnika Chinyamy. Rzeźniczak stale robi postępy. Można się pocieszać, że tak złego sezonu Inaki Astiz już mieć nie będzie. Ale to zdecydowanie za mało, by z powodzeniem walczyć o mistrzostwo nawet w tak słabej lidze.

3

razy w tej rundzie Legia nie potrafiła wygrać meczu, w którym prowadziła 1:0. Z Jagiellonią, Lechem i Śląskiem straciła siedem punktów

Filary Legii: Jan Mucha, Dickson Choto, Inaki Astiz, Jakub Rzeźniczak, Maciej Iwański, Takesure Chinyama.

Powinni zostać, choć gdyby pojawiła się dobra oferta...: Piotr Giza, Miroslav Radović, Roger Guerreiro, Wojciech Szala, Sebastian Szałachowski, Wojciech Skaba, Marcin Komorowski, Maciej Rybus.

Uzupełnienie pierwszego składu w przyszłym sezonie: Ariel Borysiuk, Krzysztof Ostrowski, Kamil Majkowski, Adrian Paluchowski, Patryk Koziara, Konstantyn Machnowskij, Bartłomiej Grzelak.

Powinni odejść po sezonie: Mirosław Trzeciak, Inaki Descarga, Tito, Mikel Arruabarrena, Martins Ekwueme, Piotr Rocki, Pance Kumbev, Ryszard Szul.

Trzeci rok bez mistrzostwa - stracony sezon Legii ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.