Skandal w Rzymie: Jedna reprezentacja Polski "wyrzuciła" drugą z hotelu

Spotkamy się w sądzie - ostrzega Michał Sieczko, prezes Beach Soccer Polska Tomasza Iwana, który jest szefem delegacji PZPN na Puchar Europy. I to jego reprezentacja Polski gra (fatalnie) w Rzymie, choć reprezentacje mamy dwie.

Osiem drużyn walczy o Puchar Europy w piłce plażowej. Do Rzymu poleciały dwie polskie. Pierwsza na miejscu stawiła się ekipa Sieczki, po kilku godzinach pojawiła się też reprezentacja PZPN. Między zwaśnionymi stronami doszło do ostrej wymiany zdań, a roli rozjemcy podjęli się organizatorzy. Niespodziewanie zadecydowali, że oficjalnym przedstawicielem w turnieju będzie ekipa Tomasza Iwana, który szefuje związkowej komisji ds. piłki plażowej. Tym samym reprezentacja, która wywalczyła w zeszłym roku awans do turnieju finałowego, musiała opuścić hotel, a jej pokoje zajęli zawodnicy firmowani przez PZPN.

- To skandal - uważa Sieczko. - PZPN nie może wystawić oficjalnej reprezentacji w piłce plażowej, bo nie spełnia wymogów formalnych - tłumaczy. - Piłkarska centrala nie dysponuje też zgodą ministra Mirosława Drzewieckiego na działalność w dyscyplinie sportu Beach Soccer. Przygotowujemy pozwy przeciwko PZPN, który stworzył precedens na skalę światową - zapowiada prezes Polskiej Federacji Beach Soccera.

A w Pucharze pierwszym rywalem była Portugalia, z którą Polacy ponieśli najwyższą w historii swoich startów porażkę - 1:11. Dwa lata temu pokonali ją 5:4, ale większość piłkarzy tamtego składu piątkowy mecz oglądała z trybun.

Dlaczego na turniej w Rzymie pojechały dwie reprezentacje Polski o 19. kolejce czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA