Nie ma mądrych

Felieton Wiesława Pawłata

Piłka nożna w naszym kraju jest dyscypliną szalenie nieprzewidywalną i potrafi przyprawić swoich sympatyków o prawdziwy zawrót głowy. Właściwie trudno wiele rzeczy dziejących się w polskim futbolu racjonalnie wytłumaczyć. Mam tu na myśli

postawę drużyn ligowych, gdzie wytypowanie wyniku graniczy z cudem. Już chyba łatwiej przewidzieć, który z futbolistów jako następny trafi do wrocławskiej prokuratury za udział w aferze korupcyjnej, choć niektóre nazwiska też mogły wprawić w osłupienie. Z reguły wszyscy zatrzymani się przyznają i tu rodzi się kolejny problem - czy zawodnik może grać, czy też nie?

W tej materii też nie ma mądrych, czyli jasnego stanowiska władz PZPN, więc "umoczeni" piłkarze hasają po boiskach aż miło, w myśl zasady - co nie jest zabronione, to jest dozwolone.

Wracając do rozgrywek, to konia z rzędem temu, kto przewidziałby wygraną Górnika Łęczna ze Zniczem w Pruszkowie. Łęcznianie pokonali walczących o awans do ekstraklasy pruszkowian 2:0. Aż dziw, skąd taka metamorfoza, bo przecież w środę łęcznianie ledwo zremisowali u siebie z broniącym się przed spadkiem GKS-em Katowice. Wygląda na to, że gdyby drużyna trenera Wojciecha Stawowego poważnie potraktowała rozgrywki, to byłaby w ścisłej czołówce ligowej. Właściwie Górnik jeszcze nie stracił szans na zajęcie miejsca barażowego, bo do końca rozgrywek rywali mają bardzo przeciętnych, tylko nie wiem, czy należy się z tego cieszyć, czy raczej smucić, bo ze słabymi wyraźnie łęcznianom nie idzie. Najgorzej by było - jak wspomniał obrońca Górnika Veljko Nikitović - gdyby do zajęcia miejsca barażowego zabrakło drużynie z Łęcznej jednego punktu. Wtedy to tylko palnąć sobie w łeb...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.