Smuda wściekły, Smuda chce dwa razy więcej

Po wygranym 1:0 meczu z Lechią Gdańsk trener "Kolejorza" Franciszek Smuda był wściekły, zwłaszcza gdy padły pytania o to, dlaczego tak słabo grał Hernan Rengifo. - Ma świecić, gdy jest kontuzjowany?! - krzyknął. - Chyba żebro mu pękło! W klubie mówią, że jak Lech przegra walke o tytuł, podwyżka dla Smudy (o 100 proc) może nie zostać zaakceptowana.

Ekstraklasa.tv: Lech męczył się z Lechią ?

W niedzielę jednak lekarz Lecha dr Andrzej Pyda wykluczył złamanie żebra u Peruwiańczyka. Stwierdził tylko mocne stłuczenie. Co znaczy, że Rengifo może grać i we wtorkowym finale Pucharu Polski, i w kolejnych meczach ligowych. To zapewne zmieni nastrój trenera Smudy. Mówi on bowiem: - Lech jest w stanie wygrać wszystkie pozostałe mecze do końca sezonu, ale pod warunkiem że będziemy w pełnym składzie.

Czytaj: gdyby wypadł Rengifo, losy tytułu byłyby przesądzone na niekorzyść Lecha. Dlaczego Peruwiańczyk jest taki ważny? Wielu ma nawet Smudzie za złe to, że w kółko mówi tylko o Rengifo. Inni trenerzy ekstraklasy też ponieśli straty, ale jakoś sobie radzili - trener Maciej Skorża bez Pawła Brożka, trener Jan Urban bez Takesure Chinyamy czy trener Rafał Ulatowski bez Łukasza Garguły. W wypadku Lecha jest jednak tak, że niemal cała taktyka zespołu jest zbudowana pod Hernana Rengifo. Bez jego walki o piłki z przodu plan taktyczny bierze w łeb. Ktokolwiek inny już sobie w tej roli nie radzi. Rengifo - mistrz walki w powietrzu, walki ciałem, zastawiania i zgrywania piłek do kolegów, ale także mistrz prowokacji, podszczypywania i niewidocznych kuksańców - jest w Lechu niemal niezastąpiony.

Tym bardziej godne uwagi jest to, że wkrótce zapewne... będzie trzeba go zastąpić. Hernan Rengifo ma bowiem z Lechem kontrakt do czerwca 2010 r. Za pół roku może podpisać umowę z nowym klubem. Jeśli poznański klub chce z nim umowę przedłużać albo go sprzedać, musi to zrobić teraz.

I od pewnego czasu trwają negocjacje - może nie tyle z samym Rengifo, ile z jego menedżerem Rickym Schanksem oraz... żoną Rengifo. Ma ona wykształcenie prawnicze, dobrze zna angielski i Peruwiańczyk chętnie polega na niej w takich sytuacjach. Schanks z kolei powtarza, że ma dla swego klienta wiele ofert - od Rosji po Anglię i Hiszpanię. Dlatego domaga się wyższej podwyżki dla Rengifo niż to, co proponuje Lech. - To zdenerwowało w końcu poznaniaków. - Dosyć tego - zakończył negocjacje dyrektor sportowy klubu Marek Pogorzelczyk. - Skoro pan Schanks twierdzi, że ma tyle ofert, to powiedzieliśmy mu, aby w takim razie przywiózł do Poznania pełnomocników tych klubów. Sprzedajemy go.

Lech przekazał Schanksowi, że daje mu czas do 23 maja. Co potem? - Potem bierzemy sprawy we własne ręce. Też mamy oferty na Rengifo. Sprzedamy go sami - mówi Pogorzelczyk, choć jasne jest, że klub liczy, że żadni pełnomocnicy nie przyjadą i umowa zostanie przedłużona.

Jeśli nie, w nowym sezonie zobaczymy zupełnie nowego Lecha - bez Rengifo i kto wie, czy z trenerem Franciszkiem Smudą. Jego umowa kończy się w czerwcu, a podwyżka, której żąda (100 proc.) może nie zostać zaakceptowana. W każdym razie nie wtedy, gdy Lech przegra walkę o tytuł.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.