"Skorpiony" przyznają się do błędu

- Mamy świadomość, że popełniliśmy błąd - mówi wiceprezes PSŻ Dariusz Górzny o sytuacji z wczorajszego meczu z Marmą Rzeszów. Poznaniacy nie skorzystali z jokera i m.in. dlatego przegrali mecz.

Po ósmym wyścigu niedzielnego meczu "Skorpionów" z Marmą Hadykówką Rzeszów gospodarze przegrywali 18:29. Regulamin pozwalał im wówczas na skorzystanie ze złotej rezerwy taktycznej, tzw. jokera. Zawodnik, który pojawia się na torze jako joker, punktuje podwójnie. Jeśli dojedzie do mety pierwszy, a jego kolega tuż za nim, zespół może odrobić aż siedem punktów.

Poznański zespół w niedzielnym meczu miał dwie szanse na to, by wystawić jokera - w dziewiątym i dziesiątym wyścigu. Nie skorzystał z niej, co kibice po meczu mieli za złe trenerowi Zbigniewowi Jąderowi i kierownikowi drużyny Dariuszowi Górznemu. Poznańskich zawodników pożegnały gwizdy.

- Popełniliśmy błąd - przyznaje wiceprezes klubu i kierownik drużyny Dariusz Górzny. - Nawaliła komunikacja. Zepsuł się telefon łączący park maszyn z wieżyczką sędziowską. Efekt był taki, że musiałem spędzić większą część meczu na murawie boiska, bo tylko stamtąd była możliwość komunikowania się z arbitrem. Te przeszkody oczywiście nie zdejmują ze mnie i z trenera Jądera odpowiedzialności za to, że gdy była możliwość skorzystania z jokera, nie wystawiliśmy go. Między dziewiątym a dziesiątym wyścigiem było kilkanaście sekund na zgłoszenie zmiany. Okazało się, że w sytuacji gdy trener jest w parku maszyn, a ja na płycie boiska, to za mało - tłumaczy Górzny.

Zdaniem wiceprezesa PSŻ joker mógł pomóc, ale przyczyny porażki z Marmą leżą też gdzie indziej. - Po analizie doszliśmy do wniosku, że nasi zawodnicy stracili na dystansie co najmniej 12 punktów. Mam tu na myśli pozycje, jakie zajmowali po wyjściu z pierwszego łuku, a także błędy, jakie popełnili. Choćby w biegu 13., który mógł przechylić szalę na naszą korzyść, wpierw błąd popełnił na wyjściu z pierwszego łuku Mateusz Szczepaniak, blokując Daniela Pytela, a gdy ten drugi był bliski odzyskania utraconej pozycji, nie opanował motocykla - uważa Górzny.

W meczu z Marmą fatalnie jeździli poznańscy juniorzy - Adam Kajoch i Grzegorz Stróżyk nie zdobyli ani jednego punktu, bo pierwszego wyścigu nie ukończyli obaj. Stróżyk miał olbrzymie problemy z utrzymaniem się na motocyklu, zaś Kajoch po spektakularnej "świecy" w pierwszym wyścigu, w kolejnych przyjeżdżał do mety ostatni. Dla porównania - juniorzy z Rzeszowa Dawid Lampart i Mateusz Szostek zdobyli w sumie 10 punktów.

W następnym meczu ze Startem Gniezno 31 maja być może w "Skorpionach" zadebiutuje Paweł Hlib. Dlaczego nie pojechał do tej pory, skoro po jego kontuzji nie ma już śladu i z powodzeniem ścigał się w Szwecji? - Na razie Hlib przegrywa bój o miejsce w składzie. Nie ma mowy o żadnym konflikcie między zarządem a zawodnikiem. Jeśli na treningach pokaże, że jest mocniejszy od kolegów, pojedzie w meczu ligowym - zapewnia wiceprezes PSŻ.

Tymczasem spore zamieszanie trwa w Ostrowie. KM wygrał tylko jeden z pięciu ligowych meczów i zamiast zespołu, który miał się bić o awans, stał się co najwyżej ligowym średniakiem. Wiele wskazuje na to, że przegrany mecz z Unią Tarnów był ostatnim Jana Grabowskiego w roli trenera zespołu. Szkoleniowiec KM wrócił po kilkudniowym urlopie do pracy i poprowadził zespół w meczu z Unią, ale do pracy w Ostrowie już przymierzany jest Janusz Stachyra, który kiedyś wprowadził do ekstraligi Marmę Rzeszów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.