Witka: W półfinale Prokom był tak groźny, że aż strach było patrzeć

- Oglądałem mecze Prokomu z Anwilem i w tym ostatnim zobaczyłem u sopocian taką wolę walki i koncentrację, której w tym sezonie jeszcze w tym zespole nie widziałem. Ale Prokom gra nierówno i w tym musimy szukać szansy - mówi kapitan PGE Turowa Zgorzelec Robert Witka przed finałową rywalizacją z Asseco Prokomem Sopot.

Analiza finału Prokom - Turów w siedmiu odsłonach

Łukasz Cegliński: Rozmawialiśmy rok temu po siódmym, przegranym przez Turów finałowym meczu w Zgorzelcu i powiedział pan wówczas, że jest chyba skazany na srebro. Zdobył pan taki medal w czterech ostatnich sezonach. Czy wreszcie będzie złoto?

Robert Witka: Nadzieję mam ogromną, ale zdaję sobie sprawę z siły, jaką prezentuje Prokom. Rywale mają ogromny potencjał, którego - pomimo kilku dobrych meczów - w pełni nie pokazali. Uważam, że Prokom ma jeszcze ogromny zapas. Czuję przed nimi wielki respekt, ale wiem, że my w każdym meczu będziemy grali o zwycięstwo. Będziemy ostro walczyć i mam nadzieję, że przerwę tą swoją srebrną serię. Chociaż w tym sezonie będzie o to trudniej niż rok temu.

Kiedy zamyka pan oczy i myśli Prokom, to jaki obraz pojawia się pod powiekami?

- Z Prokomem zawsze kojarzy mi się Filip Dylewicz, zresztą mój dobry kolega.

Prokom jest faworytem, wy będziecie szukać jakich przewag - w jakich elementach możecie mieć szanse?

- Oglądałem mecze Prokomu z Anwilem i w tym ostatnim zobaczyłem u sopocian taką wolę walki i koncentrację, której w tym sezonie jeszcze w tym zespole nie widziałem. Byli tak groźni, że aż strach było patrzeć. Szczególnie w kontekście czekającego nas finału. Ale Prokom gra nierówno i w tym musimy szukać szansy. Aby ją wykorzystać każdy z nas musi jednak zagrać na maksimum swoich możliwości - 40 minut walki i koncentracji może nam dać jakieś szanse na wygranie.

Wydaje się, że waszą najsilniejszą bronią jest kontratak - jeśli kontrolujecie walkę na tablicach, to możecie się rozpędzać i zdobywać punkty seriami.

- Rzeczywiście mamy zawodników, którzy dobrze czują się w takiej grze, ale zanim zaczną biegać, zanim dostaną piłkę po dobrej zbiórce, to do wykonania jest kawał solidnej pracy w obronie. To tutaj trzeba szukać szansy na zbiórkę - wymuszanie rzutów z trudnych pozycji, albo prowokowanie niecelnych z tych wypracowanych to warunek tych szybkich ataków. Z drugiej strony Prokom to zespół bardzo atletyczny, który też świetnie walczy na desce - widać to było w serii z Anwilem. Sopocianie też lubią biegać do kontry.

David Logan zagra przeciwko byłemu zespołowi - dobrze zna kilku z was, umie grać na hali w Zgorzelcu. Macie na pomysł na zatrzymanie Logana?

- Teraz większym problemem jest Qyntel Woods - aż trudno było uwierzyć, że taki zawodnik gra w Polsce. Jestem pod wielkim wrażeniem jego gry. Zauważyłem, że w meczach, kiedy Woods błyszczy, to Logan zostaje w jego cieniu i niekoniecznie sobie z tym radzi. Z reguły jest tak, że jeśli jeden z tych zawodników gra dobrze, to drugi jest słabszy, ale uważać trzeba na obu. Znam Logana z treningów, z meczów - jeśli ma swój dzień i wejdzie w swój rytm, to ciężko go zatrzymać.

Akurat Turów ma zawodników zdolnych do pilnowania i Logana, i Woodsa - to Krzysztof Roszyk i Marcin Stefański.

- W obronie ustawienie w Krzyśkiem i Marcinem byłoby może i dobre, ale wtedy ucierpi trochę atak. Krzysiek nie jest graczem, który kreuje sobie pozycje w ofensywie. Podobnie jest z Marcinem i gdyby oni dwaj byli na boisku w tym samym momencie, mielibyśmy dużą dziurę w ataku. Nie wiem, co wymyśli trener Turkiewicz na obronę przeciwko Woodsowi i Loganowi.

Rok temu mówił pan, że o ile ówczesny kapitan Dragisa Drobnjak zmobilizował was w szatni przed szóstym, wygranym meczem w Sopocie, to zabrakło tej mobilizacji przed decydującym spotkaniem. Teraz to pan jest kapitanem.

- Na każdym kroku staram się uspokajać zespół - w tym roku mamy taką drużynę, że po kilku fajnych meczach, a nawet minutach, fruwamy za wysoko. Przypominam, że wciąż trzeba grać agresywnie, że trzeba stać twardo na ziemi. Czasem nam tego brakuje - ostatnio było tak w półfinałowym meczu nr 4 w Słupsku. Trzecie spotkanie wygraliśmy wysoko i pojawiło się za dużo luzu. Razem z Dragisą i Tyusem będziemy się starali mobilizować siebie nawzajem, bo wiemy, o co gramy.

Jak to jest z tym spokojnym trenerem Turkiewiczem - z zachowania nie przypomina Saso Filipovskiego, ale wydaje się, że zdołał podtrzymać pewne schematy, które obowiązywały w grze Turowa za czasów Słoweńca.

- Trener Turkiewicz kontynuuje myśl Filipovskiego i sam tego nie ukrywa. Turkiewicz często rozmawia ze Słoweńcem, radzi się Saso o pewne rzeczy i trener się tego nie wstydzi. Turkiewicz sam był zawodnikiem, dopiero niedawno skończył karierę i czuje, wie z własnego doświadczenia, co dla nas jest najlepsze. Był w zespole od początku budowy mocnej drużyny i momentami widział nawet więcej niż Filipovski - jako asystent pod innym kątem patrzył na zespół, obserwował reakcje zawodników na zmiany, na zachowanie trenera i kodował sobie to w głowie. Teraz wie nie tylko co potrafią poszczególni zawodnicy, ale i jak z nimi rozmawiać. Turkiewicz wprowadził do drużyny ogromny spokój - nie chcę nazwać tego luzem, bo to źle zabrzmi, ale większość zawodników jest przy obecnym trenerze bardziej zrelaksowana.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.