Idea olimpijska droga milionom Chińczyków

W ?Ptasim Gnieździe" i ?Kostce Wody" nie ma sensu robić zawodów. Przerwałyby niepotrzebnie rzekę mieszkańców stolicy i odległych prowincji pielgrzymujących do olimpijskich pomników dumy narodowej

Wtorek, 21 kwietnia, godzina 14.40, czyli data i godzina niczym niewyróżniająca się w kalendarzu chińskim, gregoriańskim, juliańskim, hebrajskim, Majów ani w jakimkolwiek innym.

W tym momencie przez stadion olimpijski "Ptasie Gniazdo" łagodnie przepływa kilka tysięcy Chińczyków. Spotkałem zakładową wycieczkę z Henanu - takich jak ona było w zasięgu wzroku kilkanaście. Zorganizowane grupy starszych - w Chinach emeryturami objęta jest na razie tylko mniejsza część osób po zakończeniu pracy zawodowej, więc nie wiadomo, czy byli to emeryci - ciągnące za przewodniczką z żółtą chorągiewką i wielopokoleniowe rodziny wchodziły na stadion, karnie odstając swój kwadrans w kolejce. U wejścia, w bramkach stadionu, na monitorach odgrywane są filmy z fajerwerkami z zamknięcia i otwarcia igrzysk, a ludzie patrzą na to dziwowisko i mają wzruszenie wypisane na twarzy. Dzień w dzień kilkadziesiąt tysięcy ludzi kupuje po 50 juanów (ok. 25 zł) bilety, by zwiedzić olimpijski stadion.

Pielgrzymi mogą zejść w dół na płytę stadionu, gdzie za 100 juanów robią sobie zdjęcie z olimpijską maskotką, jednym z serii dziwacznych pokemonów, lub za 200 juanów - z prawdziwą olimpijską hostessą, która w czasie igrzysk przynosiła na tacy medale dla zwycięzców. Mogą też wskoczyć na podium, również za 200 juanów. Lub mieć zdjęcie ze złotym medalem za pięć juanów - po stargowaniu z 50.

Gdy na Ziemi szczęśliwie wylądowała bohaterska załoga statku kosmicznego Shenzhou, na stadionie można było zrobić sobie zdjęcie również u boku tekturowego kosmonauty.

W basenie sąsiedniej "Kostki Wody" wciąż pluska woda krążąca w zamkniętym ekoobiegu. Być może nawet jest to ta sama woda, w której pływała Otylia Jędrzejczak i Michael Phelps. Do "Kostki Wody" też można kupić bilet, ale tłumy ustawiają się również w kolejce, aby zrobić sobie zdjęcie na tle wodospadu, który spływa z dachu po jednej ze ścian. Zawodów tutaj nie było od igrzysk żadnych.

Pływać nie można, basen dla zwykłych obywateli chcących zażyć kąpieli jest zamknięty. Zamknięty to złe słowo - oczywiście nikomu nie przyszłoby nawet do głowy spróbować przepłynąć tor, na którym Phelps pobił siedem rekordów świata i zdobył osiem złotych medali. Według mojego tłumacza nie trzeba tutaj żadnych zakazów - skok na główkę ze słupka byłby czystą profanacją, jak pływanie w świętym stawie.

Basen i stadion jako obiekt kultu, jako cel pielgrzymek?

Brzmiałoby to jak ziszczenie się idei olimpijskiej w czystej postaci, gdyby nie to, że Pierre de Coubertin marzył o świętości olimpijczyka, a nie obiektu olimpijskiego. Ale cóż, jak mawiał polski konsul w Pekinie: - Nikt nie zrobił tyle dla idei olimpijskiej, co Chiny.

Wybrane obiekty olimpijskie mają status pomników wielkiego sukcesu Chin na świecie i traktowane są z namaszczeniem, ale inne całkiem merkantylnie. 70 procent apartamentów wioski olimpijskiej zostało sprzedanych, zanim jeszcze zaczęły się igrzyska, zaś pozostałe 400 do końca 2008 roku. Cena tych ostatnich była dwukrotnie wyższa niż niemal identycznych mieszkań w okolicach - czyli 4558 dol. za metr kw.

Być może nabożne podejście chińskich obywateli do stadionu i pływalni zostało przez władze przewidziane, a nawet zaplanowane na wiele lat wprzód. Dowodziłoby tego to, że pływalnia za 143 mln dol. działa ekoenergooszczędnie, niemal sama się napędza, baterie słoneczne mogłyby nagrzewać wodę w basenie również wtedy, kiedy byłoby dla kogo.

Stadion za 423 mln dol., podświetlony dzień i noc z wyjątkiem Dnia Ziemi - gdy zgasł, aby podkreślić, że z efektem cieplarnianym i o czystą planetę walczy również rząd chiński - wytwarza 130 kilowatów energii dzięki światłoczułym bateriom, zbiera 58 tys. metrów sześciennych deszczówki, ma system kanalizacyjny bez spłuczki.

A co najważniejsze, dzięki ważącej 42 tys. ton stalowej strukturze - dziesięciokrotnie cięższej niż w przeciętnym 100-tysięczniku - może służyć za olimpijski pomnik co najmniej przez 10 tysięcy pokoleń*.

*10 tysięcy pokoleń to cytat pierwszego cesarza Chin Qin Shi Huangdi (tego od terakotowej armii), który liczył na tyle lat panowania swojej dynastii. Skończyło się na 20 latach

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.