Przed hitem Premier League: Manchester Utd - Liverpool

Niepokonani od ośmiu kolejek piłkarze Manchesteru Utd podejmują dziś przeżywający kryzys Liverpool. Czy Jerzy Dudek powstrzyma najskuteczniejszego ostatnio napastnika świata Ruuda van Nistelrooya?

Przed hitem Premier League: Manchester Utd - Liverpool

Niepokonani od ośmiu kolejek piłkarze Manchesteru Utd podejmują dziś przeżywający kryzys Liverpool. Czy Jerzy Dudek powstrzyma najskuteczniejszego ostatnio napastnika świata Ruuda van Nistelrooya?

Wspaniała seria Holendra (rekordowe osiem kolejnych meczów, w których strzelał gole) zaczęła się wtedy, kiedy passa "Czerwonych Diabłów" - od grudniowego zwycięstwa nad Derby (5:0). Liverpool był wówczas liderem i, choć rozegrał jedno spotkanie mniej, wyprzedzał MU o 11 pkt. Teraz na czele są piłkarze z Old Trafford. Dziś na ich stadionie czołowi bramkarze Premier League - Jerzy Dudek i Fabien Barthez - będą próbowali stawić czoło czołowym napastnikom świata - van Nistelrooyowi i Michaelowi Owenowi.

Dla Gazety

Tim Rich

dziennikarz brytyjskiego dziennika "The Independent"

Precyzyjne wyjaśnienie tego, co stało się z Manchesterem Utd, jest praktycznie niemożliwe. Po jesiennej porażce z West Ham nawet Alex Ferguson powiedział, że obrona tytułu jest niemożliwa. Jeśli on nie przewidział takiego przebiegu wypadków, to kto potrafi je zrozumieć?

Bez wątpienia jednak Szkot zorientował się, że zmiany taktyczne, które wprowadził przed sezonem, narobiły wiele szkód, i w porę się opamiętał. To nie przypadek, że forma Ruuda van Nistelrooya eksplodowała akurat teraz. Przedtem nie miał wsparcia z przodu, w dodatku za nim biegał nieszczęśliwy Paul Scholes, który był wyraźnie zły na trenera, że przesunął go na nową pozycję. Teraz Holender nie jest sam, a Ole Gunnar Solskjaer, przez wielu podejrzewany o to, że nie jest w stanie grać pełne 90 min, chyba nigdy nie był w tak wysokiej formie.

Jeśli "Diabły" zdobędą tytuł, dokonają wyczynu bezprecedensowego. Przed nimi tylko Blackburn udało się wywalczyć mistrzostwo, przegrywając więcej niż sześć meczów w sezonie. Teraz wszyscy zachwycają się wspaniałą passą piłkarzy Manchesteru, ale ja patrzę na nią chłodno. Przecież oni tylko raz, wygrywając w grudniu z Newcastle, pokonali zespół z czołowej szóstki. Terminarz tak się ułożył, że ostatnio grają z przeciętniakami i to im zabierają punkty. W dodatku nie zawsze bez kłopotów, co pokazał sobotni mecz z Blackburn.

Liverpool przechodzi mały kryzys, ale on nikogo nie powinien dziwić. Zespół, który zdobywa w ciągu roku pięć trofeów, po czym świetnie rozpoczyna kolejny sezon, musi w pewnym momencie obniżyć loty. Sęk w tym, by w słabszym okresie jak najmniej stracić. Czy może przerwać passę "Diabłów"? Jako kibic Liverpoolu "liczyłbym" na Laurenta Blanca. Trudno mi go wyobrazić sobie w pojedynku biegowym z Michaelem Owenem lub Nicolasem Anelką. Nie chcę typować wyniku, wiem jednak, że wtorkowy mecz to pierwszy prawdziwy test dla MU od momentu, kiedy złapali drugi oddech.

Dudek i Barthez to niewątpliwie czołowi bramkarze Premier League. Kto jest lepszy? Trudno ich porównywać - Barthez może wygrać dla zespołu każdy mecz, ale każdy może też przegrać. Dudkowi takie wpadki jak Francuzowi nie przytrafią się nigdy. Przez 40 meczów sezonu będzie grał równo, ale i bez wielu fenomenalnych występów. O Polaku w Anglii pisze się dużo mniej, ale nie dlatego, że gra słabo. Barthez stawał się bohaterem gazet, kiedy zawalał mecz i przez niego MU przegrywał. Francuz jednak ma inne zalety - Ferguson ciągle powtarza, że on i Roy Keane to pod względem mentalnym najważniejsze osoby jego zespołu. To oni najlepiej potrafią zmobilizować kolegów. Barthez jest bezcenny w meczach w Lidze Mistrzów, z europejskimi potęgami, bo to prawdziwy zwycięzca - był mistrzem świata i Europy. Na Anfield Road taką rolę pełni Sami Hyypia, niestety jego partner ze środka obrony popełnia ostatnio błędy. O Dudku na razie wiadomo tyle, że jest bardzo solidny. Nikt nie miał do niego pretensji po żadnym meczu Liverpoolu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.