Czwarte miejsce w ekstraklasie w tym sezonie jest bardzo cenne. Może bowiem zagwarantować udział w europejskich pucharach - jeśli do finału Pucharu Polski nie awansuje Ruch Chorzów (w półfinale zmierzy się z Legią), a w lidze pierwsza trójka będzie wyglądać tak jak dziś, obojętnie w jakiej kolejności.
"Czarne Koszule" w przeciwieństwie do Bełchatowa z kolejki na kolejkę zmniejszają swoje szanse na tytuł. Tydzień temu stracili punkty na własnym stadionie z Lechią
Gdańsk, w sobotę cudem zremisowała z Odrą. W Wodzisławiu w ostatniej minucie Sebastian Przyrowski obronił rzut karny. Nie jest to już ten sam zespół co w pierwszej rundzie, który dzięki regularności, z jaką wygrywał albo przynajmniej nie przegrywał meczów ze słabszymi rywalami, zapewnił sobie tytuł mistrzów jesieni. Co gorsza, w tytuł przestają już wierzyć sami piłkarze. - Oddalamy się od mistrzostwa Polski - powiedział Łukasz Trałka.
Polonię czekają jeszcze mecze wyjazdowe z najsłabszymi drużynami ligi Cracovią i Górnikiem Zabrze (w ostatniej kolejce) oraz Jagiellonią
Białystok, która u siebie wiosną wszystko wygrywa. Na Konwiktorską przyjadą
Bełchatów i Lech. Wbrew pozorom nie jest to łatwy terminarz. Dziś każda z tych drużyn o coś walczy.
Rozpędzony pięcioma kolejnymi zwycięstwami Bełchatów też oficjalnie jeszcze nie przyznaje, że mierzy w szczyt ligowej tabeli, ale już przed tygodniem w klubie przyznawali, że celują w europejskie puchary.
Teoretycznie korzystny dla PGE GKS jest terminarz - poza meczem w Warszawie z Polonią bełchatowianie mierzą się wyłącznie z zespołami z dołu tabeli. Jeśli więc będą przedłużać passę własnych wygranych, a rywale z wielkiej trójki pogubią jeszcze punkty...