Ekstraklasa: Legia chce wygrać, Lech nie chce przegrać

Jan Urban: W lidze możemy wygrać z każdym, także z Lechem. Franciszek Smuda: Z Legią zadowoli mnie każdy wynik, byle nie porażka. W niedzielę o 17 lider z Warszawy gra w hicie wiosny z wiceliderem z Poznania

Legia liczy na prowadzącego w klasyfikacji najskuteczniejszych Takesure Chinyamę. - Nakręca go perspektywa mistrzostwa i korona króla strzelców - mówi trener Legii. Jego zespół zagra w najsilniejszym składzie; wyleczyli się kontuzjowani ostatnio stoper Dickson Choto i defensywny pomocnik Tomasz Jarzębowski. Chinyama vs Lewandowski. Najlepsi snajperzy Ekstraklasy zagrają przeciwko sobie

W Lechu wzdychają za peruwiańskim napastnikiem Hernanem Rengifo, który do Warszawy nie przyjedzie. - Żeby zagrał, musi czuć się na tysiąc procent zdrowy. A na razie się nie czuje. Nie będę go zmuszał do gry. Gdyby był zdrowy, zagralibyśmy tak jak w Rotterdamie - mówił Smuda. W grudniu "Kolejorz" musiał wygrać z Feyenoordem na jego boisku, by wyjść z grupy Pucharu UEFA. I wygrał 1:0 po golu ze stałego fragmentu. Holendrów nie dopuszczał pod swoją bramkę.

Najbardziej wysuniętym napastnikiem będzie Robert Lewandowski, który od ponad miesiąca czeka na gola w lidze. - To my najbardziej zasługujemy na tytuł, mamy najmniej porażek, gramy najbardziej ofensywny futbol - mówił w tygodniu "Gazecie".

Zapowiadają się pasjonujące pojedynki czołowych napastników ekstraklasy z twardymi jak skała obrońcami - kapitanem Legii Choto z Zimbabwe oraz Kolumbijczykiem Mauelem Arboledą. Jesienią w Poznaniu było 0:0. Lech był zmęczony Pucharem UEFA, a Legia bardziej chciała gola nie stracić, niż go strzelić.

- Teraz kalkulacji być nie powinno - przewiduje trener Urban. - Lech zremisował ostatnio z ŁKS, więc punkt u nas nie będzie go satysfakcjonował. Jeśli wygramy, będziemy mieli aż cztery punkty przewagi. Żeby poznaniacy nas później wyprzedzili, musielibyśmy w ostatnich pięciu meczach nie wygrać dwa razy.

Zdają sobie z tego sprawę w Poznaniu. Lech zremisował cztery z pięciu ostatnich spotkań. Smuda odłożył do końca sezonu rozmowy z właścicielami o nowym kontrakcie. - Presja jest potrzebna w piłce. Piłkarze sobie z nią radzą i ja też, bo na zawał jeszcze nie walnąłem - śmiał się Smuda. - Widzę u chłopaków koncentrację, widzę spokój w szatni. To bardzo dobrze.

W drużynie nie ma nowych kontuzji - oprócz Rengifo i wyłączonego z gry prawie na pół roku Grzegorza Wojtkowiaka wszyscy są zdrowi. Nie oznacza to, że sytuacja trenera jest komfortowa. Niewykluczone, że w razie niekorzystnego wyniku do ataku pójdzie Arboleda. Nie zmieni tego fakt, że ostatnio gola dla bośniackiej młodzieżówki strzelił Haris Handzić. On i Gordan Golik nie zagrali jeszcze w naszej ekstraklasie. W Warszawie też nie zagrają. - Różne już harakiri w życiu robiłem, ale takiego nie zrobię - mówił Smuda pytany, czy da zagrać Handziciowi na Legii.

Pewniakami do gry są: Kotorowski w bramce, Djurdjević, Bosacki, Arboleda i Kikut w obronie, Murawski i Stilić w pomocy oraz Lewandowski w ataku. O trzy pozostałe miejsca w pomocy walczą: Bandrowski, Peszko, Injac i Wilk. - Będziemy chcieli zdominować Legię i rządzić na boisku - mówi trener Lecha.

Legia przeciwstawi się czwórką środkowych pomocników: Jarzębowski, Iwański, Roger i Giza (ustawiony z prawej strony) oraz skrzydłowy Rybus. - Zagramy kombinacyjnie. Lech przesuwa się pod bramkę rywala najszybciej, jak można. My gramy wieloma podaniami, dłużej rozgrywamy piłkę. Moja pomoc jest lepsza w ataku, Lecha lepiej broni - mówi Urban.

Smuda twierdzi, że losy tytułu nie zdecydują się już w niedzielę w Warszawie, tylko... we Wrocławiu - Lech i Legia grają jeszcze ze Śląskiem. - Mistrzem będzie ten, kto tam wygra - prorokował. Jaki wynik zadowoli trenera Lecha? - Hm... Hm... - długo myślał. - Każdy, byle nie porażka - wykrztusił wreszcie.

W Legii liczą na zwycięstwo - po raz drugi od dwóch lat na stadionie będzie głośny doping od pierwszej do ostatniej minuty. - Cieszmy się - mówi Urban. - Obyśmy mieli powody do radości także po meczu.

Roger: Cała Polska czeka na mecz Legia- Lech - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA