Ekstraklasa.tv: Baszczyński łamie żebra koledze - wideo ?
Najlepszy strzelec ekipy z Białegostoku (pięć bramek na wiosnę) doznał urazu przed tygodniem w starciu z Wisłą Kraków. Wówczas w jednym z pojedynków dość mocno poturbował go Marcin Baszczyński. Po tamtym spotkaniu Frankowski narzekał na ból pleców, ale nic nie wskazywało na to, że może to być jakaś poważniejsza kontuzja. Dlatego też napastnik wystąpił w niedzielę w podstawowym składzie Jagi w meczu z Ruchem Chorzów. Na boisku przebywał jednak tylko kilka minut i poprosił o zmianę.
- Nie mogłem grać na 100 procent, a na 70 czy 80 nie było sensu - tłumaczył Frankowski.
Jak się okazało, po szczegółowych badaniach, napastnik ma złamane dwa żebra.
- Ponadto odczuwa też nerwoból międzyżebrowy i chwili obecnej nie wygląda to wszystko najlepiej - wyjaśnia lekarz Jagi Zdzisław Koryszewski. - Będziemy jednak robić jeszcze kolejne badania i myślę, że pod koniec tygodnia będzie można z większą pewnością powiedzieć, jak długo może potrwać jego przerwa od gry. Zobaczymy jaki jest dynamizm w gojeniu, jak wszystko się zrasta. Ciężko teraz wyrokować jak długo będzie musiał odpocząć od treningów. Może to być dwa tygodnie, a może i trzy i cztery. Trzeba jeszcze zaznaczyć, że po zakończeniu kuracji, będzie mógł wrócić do treningów, ale nie od razu przecież do gry.
Niewykluczone więc, że napastnik wróci do gry dopiero w końcówce sezonu, a brak Frankowskiego to poważne osłabienie Jagiellonii. Napastnik po powrocie do polskiej ligi spisuje się bowiem wyśmienicie, w siedmiu spotkaniach zdobył pięć goli, czyli prawie połowę ze wszystkich bramek białostoczan. Tym samym był na dobrej drodze aby znaleźć się w najlepszej dziesiątce strzelców ekstraklasy w historii. Teraz ma w swym dorobku 121 trafień, a tylko o jedno więcej zaliczył Jerzy Podbrożny. Na razie jednak musi odłożyć na bok pogoń za Podbrożny, a białostoczanie muszą znaleźć jakieś rozwiązanie, jak poradzić sobie bez popularnego łowcy bramek. A już w meczu z Ruchem było widać, że zawodnicy nie mogą odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Brakowało im tej pewności, że wystarczy jedno podanie, a doświadczony piłkarz zamieni je na bramkę, jak czynił we wszystkich dotychczasowych meczach w Białymstoku. Jaga w niczym nie przypominała drużyny, która na wiosnę na własnym stadionie pokonywała z niebywałą lekkością kolejnych przeciwników. W pokonanym polu zostawiając Arkę Gdynia (3:0), Legię Warszawa (2:1) i ŁKS Łódź (4:0).
- Jakoś bardzo ciężko nam się grało. Nie wiem co się działo, może zejście Tomka tak na nas wpłynęło - zastanawiał się po niedzielnym meczu strzelec jedynej bramki Kamil Grosicki.
- Niestety są takie sytuacje w życiu, których nie da się przewidzieć. Oczywiście, że brak Tomka to duże osłabnie, ale będziemy musieli sobie radzić bez niego. Są inni gracze którzy otrzymają szansę i mam nadzieję, że ją wykorzystają - mówi trener Michał Probierz. - Mam nadzieje, że komuś uda się go zastąpić, a wtedy będziemy mieli nowego bohatera.
Frankowski w snajperskiej elicie: gole nr 120 i 121!
Jagiellonia wygrywa z Ruchem - groźni nawet bez Frankowskiego ?