Rusza play-off NBA: kto faworytem w I rundzie?

W sobotę pierwsze mecze play-off o mistrzostwo NBA. Wśród 16 zespołów są m.in. Orlando Magic z Marcinem Gortatem w składzie. Kto awansuje do II rundy? Swoje typy przedstawia Łukasz Cegliński ze Sport.pl.

KONFERENCJA WSCHODNIA

Cleveland Cavaliers (66-16, 1. miejsce) - Detroit Pistons (39-43, 8. miejsce)

Cavaliers dość zgodnie typowani są do awansu do finału NBA i ja się z tej tendencji nie wyłamię. Trudno wyobrazić sobie, że prowadzeni przez znakomitego LeBrona Jamesa coraz lepsi koszykarze z Cleveland, odpadną w rywalizacji ze znacznie słabszymi niż w ostatnich sezonach Pistons. Magicy idą na mistrza? Jak daleko Orlando może zajść w play off?

Ale banda z Detroit może faworytów zranić.

Pistons w ostatnich latach byli czołowym zespołem wschodu i choć wymiana Chauncey'a Billupsa za Allena Iversona okazała się pomyłką, to jednak ekipa Michaela Curry'ego ma swoje atuty - zgrany, choć coraz mniej liczebny trzon (Rasheed Wallace, Richard Hamilton i Tayshaun Prince), doświadczonego rezerwowego Antonio McDyessa, czy ciekawych młodych Rodney'a Stuckey'a i Willa Bynuma. Ma także umiejętność właściwą dla zahartowanych w boju ekip - sposób na pokonywanie mocarzy na wyjazdach: Pistons w tym sezonie wygrywali m.in. w Los Angeles z Lakers, w Bostonie, Orlando San Antonio Spurs czy Denver.

Z drugiej strony - Pistons nie mają zawodnika, który potrafi grać tak, jak James, czyli w pojedynkę przesądzić o wyniku w trudnym momencie. Na dodatek LeBron ma coraz groźniejszych pomocników, z Mo Williamsem na czele.

Typ: 4:2 dla Cavaliers.

Boston Celtics (62-20, 2. miejsce) - Chicago Bulls (41-41, 7. miejsce)

Obrońcy tytułu z Bostonu mają poważny problem - w czwartek okazało się, że lider zespołu Kevin Garnett prawdopodobnie nie zagra w play-off z powodu kontuzji kolana. Kilka godzin później w szpitalu z lekkim zawałem serca wylądował dyrektor generalny klubu Danny Ainge. Nawet jeśli ten drugi fakt nie będzie miał wpływu na grę drużyny, to nastrojów raczej nie poprawi.

Celtics wciąż mają znakomitego Paula Pierce'a, który lubi i potrafi być zawodnikiem seriami zdobywającym punkty w ważnych momentach. W ich szeregach wciąż jest strzelec wyborowy Ray Allen, a grę prowadzi zadziorny i nieobliczalny Rajon Rondo. Ale brak Garnetta oznacza kłopoty w ustawieniu pod koszem, a także wyraźne osłabienie świetnie zorganizowanej defensywy, dzięki której Celtics osiągali sukcesy.

Boston na wszystkich pozycjach, łącznie z ławką trenerską, ma przewagę doświadczenia nad Chicago, na dodatek w play-off bardziej niż entuzjazm i szybkie tempo liczą się chłodne głowy i pewność siebie. Z drugiej strony w obecnej sytuacji to Chicago ma głębszy skład, gdzie z ławki wchodzą doświadczeni Brad Milleri i Kirk Hinrich. Debiutant Derrick Rose zrobił ostatnio postępy, pozyskany z Sacramento John Salmons miał w Chicago świetny początek, pod koszem Bulls mają dwóch młodych Tyrusa Thomasa i Joakima Noaha...

Seria może przypominać tą zeszłoroczną z Atlanta Hawks, kiedy Boston miał nieoczekiwane kłopoty. Zasadnicza różnica jest taka, że tym razem są one spodziewane.

Typ: 4:3 dla Celtics.

Orlando Magic (58-23, 3. miejsce) - Philadelphia 76ers (41-41, 6. miejsce)

Magic są zdecydowanym faworytem w tej serii, nawet pomimo słabej końcówki sezonu i urazów kluczowych Rasharda Lewisa i Hedo Turkogku. Obaj mają wrócić na mecze z 76ers, a spotkania w końcówce sezonu nie miały już stawki, ale...

Philadelphia to zespół grający atletycznie i wśród wskazówek, jakich eksperci udzielają temu zespołowi, są m.in. właśnie takie, które mówią o "uderzeniu w twarz". Nadwerężeni Magic muszą wytrzymać ewentualny fizyczny napór 76ers i jeśli im się to uda, nie powinni mieć problemów. Kluczem będzie oczywiście skupienie gry na Dwighcie Howardzie - Philadelphia nie ma na niego odpowiedzi, prawdopodobnie będzie go podwajać. To oznacza więcej miejsca na obwodzie, co z kolei zapowiada bombardowanie rywali trójkami.

Orlando, co także bardzo ważne, w tym sezonie grają dobrze w obronie. Z drugiej strony 76ers nie mają wielu atutów - Andre Miller i Andre Iguodala to solidni zawodnicy, ale pod koszem żaden z koszykarzy z Philadelphii nie zdoła postawić się Howardowi. 76ers słabo kończyli sezon i nawet wygrana w Cleveland nie zmienia faktu, że są jednym z najgorszych zespołów, który zagra w play-off.

Marcin Gortat w Magic nie będzie odgrywał ważnej roli. Polski środkowy będzie grał zapewne znacznie krócej niż w końcówce sezonu zasadniczego i ograniczy się do dawania odpoczynku Howardowi. W Philadelphii mówią wprost - im więcej Gortata na boisku, tym większe szanse na nasze zwycięstwo. Ale kto w 76ers ma prowokować faule Howarda?

Typ: 4:1 dla Magic.

Atlanta Hawks (47-35, 4. miejsce) - Miami Heat (43-39, 5. miejsce)

Wygodny typ to awans startujących z niższego miejsca Heat, których do sukcesu poprowadzi Dwyane Wade. Chcą tego pewnie wszyscy poza kibicami Hawks, bo Wade to jeden z najbardziej efektownych, charyzmatycznych i przyciągających koszykarzy NBA. Heat będą mieli jednak spore problemy z Hawks.

Atlanta już w poprzednim sezonie napsuła wiele krwi Bostonowi. Teraz to bardziej doświadczony zespół z bardzo silnym obwodem (Mike Bibby, Joe Johnson), solidnymi podkoszowymi (Josh Smith, Al Horford, Zaza Pachulia) i przekonaniem, że to być może już czas na pierwsze przebicie się do II rundy od 1999 roku. Kogo, poza Wade'em, przeciwstawią im Heat?

Być może Michaela Beasley'a. Podkoszowy wybrany rok temu z drugim numerem draftu miał świetną końcówkę sezonu i może zaskoczyć także w play-off. Kto wie, czy to właśnie nie jego obecność pod koszem będzie ważniejsza niż osoba Jermaine'a O'Neala, który nie pomógł Miami tak, jak tego oczekiwano. Heat mają niedoświadczonego trenera Erika Spoelstrę, który jednak w sezonie zasadniczym zrobił dobrą robotę.

No i ten Wade. To on będzie bohaterem tej serii, to na nim skupi się cała uwaga. I to on będzie tym, który przesądzi o nikłej wygranej Heat.

Typ: 4:3 dla Heat.

KONFERENCJA ZACHODNIA

Los Angeles Lakers (65-17, 1. miejsce) - Utah Jazz (48-34, 8. miejsce)

Dla idących po mistrzostwo Lakers będzie to tylko krótki postój. Kobe Bryant w tym sezonie przeciwko Jazz grał świetnie, w niezłej formie po kontuzji wrócił Andrew Bynum (dobre spotkania dzień po dniu sygnalizują, że fizycznie jest gotowy), obok niego pod koszem zagrożenie stanowi Pau Gasol, z ławki wchodzi Lamar Odom, grą na boisku dyryguje doświadczony Derek Fisher, a z ławki trenerskiej - Phil Jackson. Wystarczy?

Jazz mają atuty, ale w zespole szczwanego lisa Jerry'ego Sloana jest ich zdecydowanie mniej - Deron Williams, Carlos Boozer... Nawet jeśli niektórzy gracze Jazz przeciwstawią się w defensywie rywalom, to Lakers mają tyle opcji w ataku, że ktoś zawsze będzie pilnowany słabiej.

Jazz to zespół niewygodny, ale ostatnio słaby - porażki w 7 z 9 kończących sezon zasadniczy spotkań, zestawione z finiszem Lakers (7-1), też wskazują na jednostronną rywalizację. A niepewne sytuacje kontraktowe Boozera, Mehmeta Okura i Paula Millsapa też nie wpływają dobrze na atmosferę.

Typ: 4:1 dla Lakers.

Denver Nuggets (54-28, 2. miejsce) - New Orleans Hornets (49-33, 7. miejsce)

Zapowiada się pasjonująca rywalizacja między generałami - starym (Chauncey Billups, Denver) i młodym (Chris Paul, New Orleans). To czołowi obecnie rozgrywający NBA i to od nich będzie zależał wynik tej serii.

Ale nie tylko - liczą się także zawodnicy obok. I tu lepszych ma chyba Billups - strzelcy Carmelo Anthony i J.R. Smith mają dużą siłę ognia w przeciwieństwie do Peji Stojakovicia (wciąż narzeka na uraz pleców) i rezerwowego Jamesa Posey'a. Po stronie Hornets jest doświadczenie na tych pozycjach oraz przewaga pod koszem, gdzie są David West i Tyson Chandler. Ale znów - Chandler narzeka na kontuzję. Nene, Kenyon Martin i Chris Andersen mogą mieć więc nieco ułatwione zadanie.

W play-off szybkie tempo ustępuje kontrolowanej grze, w której mistrzem jest Billups. Weteran play-off, mistrz NBA i MVP finałów z Detroit, ma w tym przypadku większe atuty niż Paul, choć ten pokazuje, że - wzorem Magica Johnsona - potrafi prowadzić zespół robiąc na boisku niemal wszystko.

Typ: 4:3 dla Nuggets.

San Antonio Spurs (54-28, 3. miejsce) - Dallas Mavericks (50-32, 6. miejsce)

Czy zmierzch Spurs w końcu nadszedł? Czy drużyna weteranów bez świetnego Manu Ginobilego po raz pierwszy od lat odpadnie w I rundzie?

Argentyńczyk bywał najważniejszym zawodnikiem Spurs w play-off. Teraz zabraknie zawodnika, który w zaciętych końcówkach potrafi rzucić trójkę, wejść pod kosz, zrobić przechwyt, wykorzystać rzuty wolne. Jego brak to wielki cios dla San Antonio. Ale czy Mavericks zdołają to wykorzystać?

Dallas ma superrezerwowego Jasona Terry'ego, który świetnie wspomaga z ławki Dirka Nowitzkiego. Spurs nie mają odpowiedzi na Niemca, choć teoretycznie mają dużą przewagę pod koszem. Teoretycznie, bo kolana Tima Duncana pod znakiem zapytania stawiają minuty jego gry w play-off.

Zanosi się na to, że ciężar gry Spurs przeniesie się na Tony'ego Parkera, który potrafi dokonywać rzeczy niebywałych. Mavericks nie mają na jego pozycji dobrego obrońcy. Ale to oni grają coraz lepiej - sezon zaczęli od kilku porażek, potem mozolnie pięli się w górę tabeli, a w końcu awansowali na szóste miejsce.

Mavericks mają doświadczenie, które jest niezbędne, aby pokonać Spurs. Rok temu Hornets byli o krok od wyeliminowania San Antonio, mimo, że ogrania w play-off im brakowało, a w Spurs rządził Ginobili.

Typ: 4:2 dla Mavericks.

Portland Trail Blazers (54-28, 4. miejsce) - Houston Rockets (53-29, 5. miejsce)

Blazers awansowali do play-off po raz pierwszy od 2003 roku. Grają świetnie u siebie, mają znakomitego lidera w osobie Brandona Roy'a i... niebezpiecznie duży poziom entuzjazmu i pewności siebie. Niebezpiecznie, bo play-off to inna bajka niż sezon zasadniczy. A młodzi gracze Blazers tego nigdy nie doświadczyli.

Houston to przegrani weterani. Przegrani, bo w ostatnich latach nie mogli się przebić choćby do II rundy play-off, mimo tego, że w sezonie zasadniczym błyszczęli. Działała klątwa Tracy'ego McGrady'ego, który nigdy nie wygrał serii w play-off? Być może.

Dobra wiadomość dla Houston: McGrady jest kontuzjowany. Nie będzie grał.

Ale to nie oznacza, że Houston w starciu z Blazers nie mają atutów - Shane Battier i Ron Artest to znakomici obrońcy, którzy mogą skutecznie uprzykrzać życie Roy'owi. Natomiast w ataku, wolniej grający od Blazers koszykarze Rockets, mają Yao Minga, przez którego regularnie mogą grać do kosza. Joel Przybilla i Greg Oden nie radzą sobie z wielkim Chińczykiem.

Jeśli Rockets wygrają jedno z dwóch pierwszych spotkań w Portland, pójdzie im łatwo. Jeśli nie - trochę trudniej.

Typ: 4:1 dla Rockets.

Więcej o:
Copyright © Agora SA