Łukasz Fabiański: Chcemy wygrać z Arsenalem oba puchary

Półfinał Pucharu Anglii, legendarny stadion i działający na wyobraźnię rywal. To będą moje najbardziej oryginalne urodziny - mówi ?Gazecie Wyborczej? i Sport.pl przed meczem z Chelsea polski bramkarz Arsenalu. Akurat w sobotę kończy 24 lata

Od ponad tygodnia jest numerem jeden w bramce "Kanonierów". W ubiegły wtorek Hiszpan Manuel Almunia doznał kontuzji kostki - w 28. min pierwszego ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Villareal zastąpił go Fabiański. Gola nie puścił. Potem zagrał w wygranym 4:1 ligowym meczu z Wigan i środowym rewanżu z Villareal (3:0). W sobotę wystąpi na Wembley w półfinale Pucharu Anglii przeciwko Chelsea. Transmisja w SportKlubie od 18.15. Fabiański dla Sport.pl: Wygrać na Wembley z Chelsea to byłby urodzinowy prezent!

Robert Błoński: W 24. urodziny, jako pierwszy Polak, zagra pan na nowym Wembley.

Łukasz Fabiański: Superprezent, co? Ale jeszcze fajniej będzie, jak wygramy. A taki mamy zamiar. Nigdy w życiu nie grałem w urodziny tak ważnego meczu. Półfinał Pucharu Anglii, legendarny stadion i działający na wyobraźnię rywal. Mam nadzieję, że dostosuję się do tego wydarzenia. I pomogę drużynie w zwycięstwie. Na mecz przyjeżdżają rodzice i młodszy brat, ale świętowania nie będzie. We wtorek gramy ligowy pojedynek z Liverpoolem.

Zwiedzał pan już Wembley?

- Nie miałem czasu. Poza tym wiedziałem, że w końcu na nim zagram. Wolę to od zwiedzania.

Gracie w półfinale Pucharu Anglii i półfinale Ligi Mistrzów...

- Traktujemy je tak samo prestiżowo. Od 2005 roku nie zdobyliśmy żadnego trofeum, teraz jesteśmy blisko. I w jednych, i w drugich rozgrywkach są niemal ci sami rywale, czyli Chelsea oraz Manchester United. W PA stawkę uzupełnia Everton, w LM Barcelona. Chcemy wygrać oba puchary, choć w żadnym nie jesteśmy faworytem numer jeden. W sobotę pokażemy jednak, jak bardzo zależy nam na Pucharze Anglii.

Liga Mistrzów i Puchar Anglii kosztem Premiership?

- Nie. Jesteśmy na czwartym miejscu i na razie mamy tylko cztery punkty przewagi nad Aston Villa. Celem minimum jest utrzymanie tej pozycji, by awansować do Champions League. Nie powinno być z tym kłopotu, bo boss [Arsene Wenger] na każdym kroku podkreśla, że jesteśmy w fantastycznej formie. W tym roku nie przegraliśmy w Anglii meczu. Porażka w Rzymie z Romą 0:1 tak naprawdę skończyła się zwycięstwem, bo po karnych to my awansowaliśmy do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Sezon chcemy skończyć z mocnym przytupem. Do końca chcemy pozostać niepokonani we wszystkich rozgrywkach. Atmosfera w zespole jest unikalna. Nie mamy żadnych kompleksów.

Arsenal nie ma już jednak szans na mistrzostwo Anglii. Kto jest pana faworytem?

- Chelsea ma najmniejsze szanse, wszystko rozstrzygnie więc walka między MU a Liverpoolem. Zespół Fergusona gra w Pucharze Anglii, Lidze Mistrzów i walczy o tytuł. Może mieć problemy.

Z Manchesterem gracie w półfinale Ligi Mistrzów. Liczycie, że obrońcy trofeum zabraknie sił?

- Liczymy na siebie. Każdy mecz bez porażki dodaje nam pewności, a Manchester ograliśmy już w lidze w tym sezonie.

Wreszcie ma pan czynny udział w sukcesach klubu...

- W Pucharze Anglii bronię od początku, teraz pomogłem w awansie do półfinału LM. Dostałem szansę kosztem nieszczęścia Manuela, ale to dopiero początek mojej drogi.

Gdy w ubiegły wtorek wchodził pan na boisko w Villareal...

- ...Nie miałem nawet czasu się zdenerwować. Kontuzja Almunii, krótka rozgrzewka i już byłem na boisku.

Z którego z tych trzech ostatnich występów jest pan najbardziej zadowolony?

- Z każdego, bo wszystkie kończyły się pozytywnymi wynikami. Puściłem tylko jedną bramkę, więc pomogłem drużynie.

W rewanżu z Villareal miał pan więcej interwencji nogami niż rękoma.

- Przerywałem prostopadłe podania rywali za polem karnym. Grałem tak, jak wymaga tego boss. "Czytałem" grę. Bramkarz musi umieć także kopać piłkę. Nie tylko łapać.

Anglicy chwalą pana, ale i ganią za brak wyjść do dośrodkowań. A za chwilę mecz z Chelsea i starcia z groźnymi w powietrzu Drogbą oraz Terrym.

- Niech dziennikarze piszą, co chcą. Dla mnie liczy się tylko opinia Wengera. A on nie ma zastrzeżeń. Ostatnio nie miałem z dośrodkowaniami żadnych problemów. Kiedy sytuacja pozwala, wychodzę i na dziesiąty metr przed bramką. W meczach z Wigan czy Hull, czyli zespołami, które bazują na sile fizycznej i mają zawodników przeznaczonych do blokowania bramkarzy, nie jest tak łatwo jak z Hiszpanami. Dlatego czasem lepiej zostać na linii niż bezmyślnie wychodzić. Przeciwko Chelsea w najsilniejszym składzie jeszcze nie grałem. Jej napastnicy to klasa światowa. Mam respekt dla Drogby i Anelki, ale bez przesady. Chelsea się nie boję i problemów mieć nie zamierzam.

Czy zostanie pan w bramce Arsenalu dłużej, czy tylko do końca kontuzji Almunii?

- Jak znam trenera, to wydaje mi się, że kiedy Manu wyleczy kostkę, ciężko mi będzie utrzymać miejsce w jedenastce. Niezależnie od tego, jak będą wyglądać moje kolejne występy. Almunia, dopóki był numerem jeden, nie popełniał błędów. Zmiana wyniknęła nie z pomyłek, ale kontuzji. Gdybym znowu musiał usiąść na ławce, zrozumiem to, choć szczęśliwy nie będę. Musiałbym być głupi, by reagować inaczej. Mam świadomość, jak ważne są dla mnie te występy. To inwestycja, która zaprocentuje w przyszłości. I to tej najbliższej. Na treningach potwierdzę, że zasługuję na coś więcej.

Do kiedy Almunia będzie się leczyć?

- W czwartek trenował. Nie kopał piłki, ale wróci szybko. Fabiański dla Sport.pl o półfinale Ligi Mistrzów z Man Utd

Arsenal walczy z Chelsea o finał Pucharu Anglii - czytaj zapowiedź ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.