Powtórzyć mecz? Po skandalu w półfinale PlusLigi PGE Skra - Jastrzębski Węgiel

Jastrzębski Węgiel domaga się powtórzenia drugiego meczu półfinałowego ligi siatkarzy z PGE Skrą Bełchatów. - Nie ma na to szans - odpowiadają władze Polskiej Ligi Siatkówki. Ale sprawą zajmą się we wtorek.

Po dwóch spotkaniach rozegranych w Bełchatowie - w czwartek i piątek - obrońcy tytułu prowadzą z zespołem z Jastrzębia 2:0 i do awansu do półfinału brakuje im jednej wygranej. Trzeci pojedynek zaplanowany jest na czwartek na Śląsku.

Piątkowy mecz stał na bardzo wysokim poziomie, ale po jego zakończeniu mało kto o tym pamiętał. Wszystko przyćmiły wydarzenia z czwartego seta. Przy stanie 10:9 dla gości ich trener Roberto Santilli zgłosił zmianę środkowych - Adama Nowika miał zastąpić Patryk Czarnowski. Wtedy okazało się, że jastrzębianie popełnili błąd, ponieważ ten drugi powinien być na boisku od początku. Tak bowiem zgłoszono przed rozpoczęciem partii. Zauważyli to zawodnicy i trenerzy Skry. Doszło do zamieszania, które przekształciło się w awanturę.

Oprócz szkoleniowców i kapitanów drużyn, którzy mają prawo rozmawiać z sędziami, w awanturze wzięli udział także szefowie Jastrzębskiego Węgla. Wiceprezes klubu Zdzisław Grodecki wbiegł na boisko i wykrzykiwał, że to skandal, i chciał dzwonić do komisarza ligi.

Przerwa w grze trwała prawie dziesięć minut. W końcu spiker ogłosił, że wynik został zmieniony na 10:5 dla... gości. Za chwilę poprawił się, że jest odwrotny, i poprosił kibiców o brawa dla arbitrów. Drużyny wróciły na boisko, a Skra wygrała seta 25:21 i cały mecz 3:1.

Jednak zamieszanie wcale się nie skończyło. Co prawda Nowik przyznał się, że grał od początku seta, lecz trener Santilli krzyczał, że został oszukany przez sędziów, którzy powinni wcześniej zasygnalizować błąd w ustawieniu.

- Dlaczego wynik zmieniono na 10:5, a nie 10:0? - pytali siatkarze z Jastrzębia.

Drugi arbiter Robert Dworak przyznał, że popełnił błąd.

- Myślałem, że jastrzębianie szybko go naprawią, ale mimo że zwróciłem im uwagę, nie reagowali - tłumaczył.

Błąd w ustawieniu rywali zauważył też Fabio Storti, statystyk Skry. Włoch opowiada, że krótko po rozpoczęciu gry, bo już przy trzecim punkcie, powiedział o tym swojemu odpowiednikowi w zespole rywali. Ale reakcji trenerów nie było.

A dlaczego zmieniono wynik na 10:5?

- To przepisy, których do tej pory nie znałem - mówił wzburzony Santilli. - Sędzia [drugi] nie wiedział, co się dzieje, a główny nie zareagował.

Arbitrzy w nieoficjalnych rozmowach przyznali, że naciągnęli przepisy, zabierając zespołowi ze Śląska tylko pięć punktów. Zostawili zdobyte w ustawieniach, w których zamiast środkowego Nowika na boisku przebywał libero Paweł Rusek. Bo zgodnie z regułami Skra powinna prowadzić 10:0. Zresztą jastrzębianie szybko odrobili straty i przegrywali już 13:14. Wtedy jednak dwa asy zaserwował Mariusz Wlazły i emocje się skończyły.

Szefowie Jastrzębskiego Węgla nie pogodzili się jednak z takim rozstrzygnięciem. Wystosowali list do prezes PZPS Mirosława Przedpełskiego, a także do Artura Popki, prezesa zarządu PLS. Piszą w nim: "W związku z serią błędnych decyzji sędziowskich podjętych podczas meczu PlusLigi w dniu 10.04.2009 pomiędzy PGE Skrą Bełchatów i Jastrzębskim Węglem, które wypaczyły wynik meczu, wnioskujemy o powtórzenie meczu. Cała Polska, dzięki transmisji w telewizji Polsat widziała błędy komisji sędziowskiej (...). Uważamy, że wszelkie decyzje powinny zostać podjęte przez sędziego I, który jednak w czasie 10-minutowego medialnego skandalu nie opuścił swojego stanowiska. A jak widać w obrazie telewizyjnym, decyzje podejmuje obsada stolika sędziowskiego oraz sędzia II. Kolejnym nadużyciem jest przekazanie przez komisję sędziowską kartki z ustawieniami komentatorom TV Polsat. Nie można także nie wspomnieć o atmosferze panującej na hali, wrogiej dla Jastrzębskiego Węgla, podsycanej przez spikera zawodów oraz jednostronnej agresywnej postawie ochrony wobec trenerów i działaczy naszej drużyny (...)".

A co na te zarzuty mówią w Skrze?

- Nawet gdy trenerzy Jastrzębskiego Węgla popełnili błąd, to też jest nasza wina - ironizuje Konrad Piechocki, prezes klubu z Bełchatowa. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia.

Zdaniem rozmówcy "Gazety" z PLS, która we wtorek zajmie się sprawą, nie ma szans na powtórzenie drugiego spotkania. W czwartek o godz. 17.30 Jastrzębski Węgiel i Skra rozegrają mecz nr 3.

Wielka draka w Bełchatowie - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA