Lewis Hamilton: Nigdy w życiu nie czułem się tak źle

Z całego serca przepraszam sędziów za marnowanie ich czasu i za to, że sprawiłem, że wyszli na głupków. Jest mi po prostu bardzo, bardzo przykro z powodu tej sytuacji - powiedział w swoim oświadczeniu Lewis Hamilton. Zespół McLarena zawiesił długoletniego pracownika Dave'a Ryana, którego oskarżono o umyślne wprowadzanie mistrza świata w błąd.

Do zdarzenia doszło w trakcie Grand Prix Australii, gdy na torze przebywał samochód bezpieczeństwa. Hamilton na polecenie Ryana zahamował tak, aby jadący za nim Włoch Jarno Trulli go wyprzedził, co jest zakazanym manewrem.

Kierowca Toyoty został później zdyskwalifikowany, a Hamilton miał dzięki temu pewne trzecie miejsce. Podczas spotkania z sędziami po wyścigu, brytyjczyk za całą sytuację obwinił Trulliego.

- Od razu powiedziałem dziennikarzom, co naprawdę się stało w trakcie wyścigu. Zaraz potem zostałem wezwany przez sędziów. W drodze na przesłuchanie zostałem poinstruowany, wprowadzony w błąd przez menedżera zespołu, aby nie udzielać informacji na ten temat. I tak się stało - dodaje Hamilton, któremu ostatecznie odebrano trzecie miejsce, bo z powrotem przywrócono je Trulliemu.

- Prawda jest taka, że się spieszyliśmy. Wyszedłem z garażu, z pasa serwisowego i poszliśmy prosto do sędziów. Ja ciągle miałem na sobie kombinezon. Weszliśmy od razu na górę. Kiedy czekaliśmy pod drzwiami, aż wyjdzie Jarno, dostałem instrukcje - relacjonuje mistrz świata.

- Jako członek zespołu, kiedy o coś mnie proszono, to po prostu automatycznie to robiłem. Nawet nie miałem czasu o tym pomyśleć. O tym, co zrobię. Po prostu wszedłem do pokoju i to zrobiłem. Czułem się bardzo źle, bardzo niekomfortowo. Sądzę, że sędziowie zauważyli to. Nigdy nie czułem się tak źle - dodał.

Oszustwo Hamiltona i Ryana wyszło na jaw, gdy sędziowie przesłuchali nagranie z radia, w którym Hamilton otrzymuje konkretne wskazówki, jak sprawić aby Trulli wykonał niedozwolony manewr. Hamilton słusznie pozbawiony 3. miejsca w GP Australii

Przeczytaj całe oświadczenie Hamiltona - na f1.pl?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.