>> Młodzi nie potrzebują Kościoła. Dlaczego?
Po trwającym ponad dwie godziny meczu Radwańska (11. WTA) przegrała 4:6, 6:1, 6:4. W ostatnim secie Polka goniła od stanu 1:5, a przy 4:5 miała przy serwisie rywalki 40:0! Jeden udany atak od gema dającego wyrównanie. Jednak potężnie serwująca Venus zmiotła Radwańska z kortu.
Obie za swoją postawę dostały owację na stojąco od kilkutysięcznej widowni. Zasłużenie. 20-letnia Agnieszka zagrała bardzo dobry tenis. Nawet serwis - jej pięta achillesowa - był zaskakująco skuteczny i mocny. Zdarzały się momenty w tym meczu, że ganiała utytułowaną Amerykankę po korcie jak juniorkę, popełniała mało błędów, znów zaskakiwała zmiennym stylem i szybkim kontratakiem, decydując się kilka razy na zdradliwe loby. Przegrała, bo rywalka była silna jak tur. Kiedy włączała atomowe podanie i udało jej się przy tym nie pomylić, stawała się nie do zatrzymania. Dla nikogo.
Mimo odpadnięcia w 1/8 finału Polka może być zadowolona. Wygrała w Miami dwa trudne mecze, nie zdarzył jej się klops z niżej notowaną przeciwniczką, do czego przyzwyczaiła w tym roku (klęska w I rundzie w Australii, słabiutki ćwierćfinał w Indian Wells). Dobra wiadomość jest też taka, że jest zdrowa. Grypa, która zdemolowała ją w meczu z Mauresmo (Paryż: 2:6, 0:6), wreszcie została przegnana. Teraz nasza tenisistka wraca do Polski na miesięczny urlop.
Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl