Protest przeciwko dyfuzorom Brawna, Toyoty i Williamsa odrzucony

Gdy BMW Sauber zapowiedziało w czwartek rano wniesienie protestu przeciwko tylnym dyfuzorom w bolidach Brawn GP, Toyoty i Williamsa, przyłączyły się do niemieckiego zespołu Ferrari, Renault i Red Bull. Oficjalna skarga została złożona, jednak Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) odrzuciła protest. - Ten dyfuzor gwarantuje pięć dziesiątych sekundy przewagi na okrążeniu - powiedział doradca Red Bulla, Helmut Marko

BMW zdecydowało: Kubica bez KERS ?

W czwartek rano stewardzi GP Australii zatwierdzili poprawność nieregulaminowych części w bolidach najszybszego podczas przedsezonowych testów Brawn GP oraz Toyoty i Williamsa. BMW zareagowało błyskawicznie. Mario Theissen od razu zapowiedział złożenie protestu. Zespół nie zdążył jednak przygotować pisma przed deadlinem - uprzedziły go za to Ferrari, Renault i Red Bull.

Dyfuzory, kersy i Kubica jak wampir - co się zdarzy w nowym sezonie F1?

Protest dotyczy tylnych dyfuzorów - kluczowej części, która zapewnia bardziej płynny przepływ powietrza pod bolidem i zmniejsza moc tzw. tunelu powietrza, pod który można "podczepić się" jadąc za rywalem.

- Prawdopodobnie to skończy się tak, że decyzję będą musieli podjąć stewardzi w Melbourne - mówił w zeszłym tygodniu szef FIA Max Mosley, który uważa, że obie strony mają swoje racje. - Ci, którzy poczują się skrzywdzeni, na pewno złożą apelację. A nasz trybunał apelacyjny ją odrzuci - dodał.

I mówił prawdę. Po kilku godzinach FIA odrzuciła protest, potwierdziła legalność części i dopuściła zespoły do wyścigu. Skarżące teamy dostały czas do godz. 15 na odwołanie się od decyzji.

Nowe zasady ograniczają rozmiar dyfuzora. W bolidach tych trzech drużyn jest on, według protestujących, za duży.

- To nic osobistego. Chcemy tylko wyjaśnić przepisy - mówi szef Red Bulla Christian Horner.

Jeżeli zapadnie decyzja na korzyść oprotestowanych, pozostałe teamy będą musiały zaprojektować dyfuzory od nowa, żeby móc z nimi rywalizować.

- Sami mieliśmy takie plany, to było dawno temu - twierdzi Horner. - Zrozumieliśmy jednak, że są sprzeczne z zasadami i nie poświęciliśmy żadnych funduszy na badania nad nimi.

- To nielegalne - mówił doradca Red Bulla Helmut Marko. - Ten dyfuzor gwarantuje pięć dziesiątych sekundy przewagi na okrążenia.

Szef Toyoty, John Howett, jest przekonany, że jego bolid spełnia wymagania.

- To już taki sport - komentuje całe zamieszanie. - Dogłębnie przestudiowaliśmy przepisy. Jesteśmy pewni, że dobrze je zinterpretowaliśmy. Teraz musimy tylko czekać na odrzucenie protestu.

- Szkoda, że tyle stron w gazetach zapełnią w ten weekend kontrowersje - skomentował całą kłótnię szef McLarena Martin Whitmarsh. - A to może łatwo zamienić się w złośliwości. Moim zdaniem, nikt w Formule 1 nie chce celowo oszukiwać - bronił oskarżonych Whitmarsh.

- Mamy słabo dopracowany bolid, małą siłę aerodynamiczną i dlatego wolelibyśmy się skupić na jego jak najszybszej poprawie - dodaje szef McLarena. - W tym celu dobrze byłoby wiedzieć, jakie zasady są obowiązujące. Dziś jesteśmy w rozkroku.

Jeden z faworytów niedzielnego wyścigu, kierowca Brawna Jenson Button, mówi:

- Osobiście nie mam na to żadnego wpływu. Nic z tym nie mogę zrobić. To zależy od właściciela i wszystkich w to zaangażowanych.

Dyfuzor kluczowy dla tytułu mistrza świata? >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.