Wiatr reżyserem finału

Rozstawiony z numerem pierwszym Hiszpan Rafael Nadal wygrał turniej tenisowy ATP w Indian Wells (z pulą nagród 4,5 mln dolarów). W finale Hiszpan zwyciężył grającego z czwórką Brytyjczyka Andy Murraya 6:1, 6:2, który w półfinale wyeliminował rozstawionego z numerem 2 Szwajcara Rogera Federera.

Prawdziwych mistrzów poznaje się po występach w najtrudniejszych spotkaniach. Wielka mądrość i dojrzałość poprowadziły dziś Rafaela Nadala do zwycięstwa nad Andym Murrayem i zdobycia trzynastego tytułu z cyklu ATP Masters 1000. 22-letni Hiszpan w godzinę i dwadzieścia minut wygrał gładko 6:1, 6:2, odnosząc szesnastą wygraną w tym roku. Przedziwny był to finał. Finał, w którym wiatr miotał piłką na wszystkie strony. Finał, w którym potężnych odbić i kończących zagrań było jak na lekarstwo. Finał, w którym Andy Murray walczył nie tylko z przeciwnikiem, ale i warunkami atmosferycznymi oraz samym sobą.

Pierwsze trzy gemy były spokojne. Obaj tenisiści wygrali swoje podania i podczas pierwszej dziewięćdziesięciosekundowej przerwy Rafael Nadal prowadził 2:1. Jednak potem wszystko się zmieniło. Hiszpan grał niezwykle mądrze i pewnie. Uderzał piłki z połową siły, ale nadawał im niesamowitej rotacji i rozrzucał je po całym korcie. Właśnie tak należało grać w momencie, kiedy na placu gry rządził wiatr, nie raz zmuszając zawodników do wykonywania przedziwnych pozycji, aby udało im się przebić piłkę. Nadal dwa razy z rzędu przełamał bezradnego, krzyczącego, rozmawiającego do siebie i przeklinającego Murraya. Przy swoim podaniu nie miał większych problemów i po nieco ponad pół godzinie zwyciężył 6:1.

Druga partia nie przyniosła zmiany obrazu gry. Do stanu 2:2 Szkot dorównywał kroku rywalowi. Potem "Rafa" znów przyspieszył. Nadal nie atakował, a cierpliwie przebijał piłkę, plasując ją w okolicach linii i zmuszając Brytyjczyka do popełnienia błędu. Dopiero gdy miał już ogromną przewagę sytuacyjną, decydował się na wycieczkę do siatki i zagrywał pewnego woleja. Z kolei większość prób ataku ze strony Murraya kończyła się na siatce albo dalekim aucie. Szkot nie krył swojej frustracji, pokrzykując na siebie, a czasem rzucając niezbyt kulturalne słowa. Próbował wszystkiego, aby w jakiś sposób zmienić układ na korcie, ale nic nie przynosiło rezultatu.

Przy stanie 2:4 trzy razy z rzędu po swoim serwisie zdecydował się na wędrówkę do siatki, ale dwie z tych akcji zakończyły się perfekcyjnymi lobami Nadala. Zaś Murray w grze z powietrza, jak w każdym elemencie tenisowego rzemiosła, miał dziś gigantyczne problemy, psując nie tylko woleje, ale i nie kończąc prostych, wydawałoby się, smeczów. Walki nie było. Hiszpan przełamał przeciwnika ponownie, a po chwili dokończył dzieła.

Niedziela zdecydowanie nie była dniem Brytyjczyka. Zupełnie nie radził sobie on z warunkami panującymi na korcie. Wiatr utrudniał mu niemal każde uderzenie. Dla odmiany Nadal zagrał jak perfekcjonista. Idealnie odnalazł się w niesprzyjającej pogodzie i odbijał piłki mądrze oraz z wyczuciem, popełniając niewielką liczbę błędów.

Dla Hiszpana było to szóste zwycięstwo w karierze nad Andym Murrayem. Za triumf w Indian Wells otrzyma 1000 punktów do rankingu, a na jego konto wpłynie 605 500 dolarów.

Wynik finału:

Rafael Nadal (Hiszpania, 1) - Andy Murray (Wielka Brytania, 4) 6:1, 6:2

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.