Za co fani Glasgow Rangers nie lubią Artura Boruca?

W Glasgow "Święta Wojna" pomiędzy Celtikiem a Rangers trwa od wielu pokoleń, a w jej centrum pojawia się czasem Artur Boruc. Polak w trakcie meczów obrażał kibiców Rangers, a po spotkaniu nie podawał ręki przeciwnikom i prowokował ich biegając w koszulce z napisem "God bless the Pope".

Zobacz za co chwalą Boruca - Z Czuba.tv ?

W niedzielę po finałowym meczu Pucharu Ligi Szkockiej pomiędzy Celtic i Rangers, nieznani sprawcy wybili szyby w willi Boruca. Brytyjska prasa podejrzewa, że był to odwet za wygraną 2-0 Celtiku, drużyny polskiego bramkarza.

Artur Boruc sam przyznawał wcześniej, że Rangersów i ich kibiców nie lubi i nie będzie udawał, że jest inaczej. Przejawia się to w wielu sytuacjach, np. Polak po meczu nie podaje im ręki.

- Martwiłem się o nadwerężone ścięgna - twierdził po tym incydencie bramkarz reprezentacji. - A pan podaje rękę komuś, kogo pan nie lubi? - pytał dziennikarza. - Nie ma takiego obowiązku. Nic nie muszę. Nie lubię ich. Świąt z nimi nie będę spędzał.

Swojej przynależności religijnej Polak się nie wstydzi, a co więcej stara się ją pokazywać w chwilach radości, jak po zwycięstwie w derbach z odwiecznym rywalem, kiedy Celtik pokonał Rangers 3:2. Po meczu 27 kwietnia 2008 roku Boruc ściągnął bluzę i swoją radość okazywał w koszulce z napisem "God bless the Pope".

Nie trudno było przewidzieć jaka będzie reakcja kibiców rywali. Celtic to klub z tradycjami katolickimi, Rangers wywodzą się protestanckiej dzielnicy Glasgow. Boruca bronił wtedy trener "The Bhoys" Gordon Strachan: - Szczerze mówiąc Jan Paweł II to był porządny gość. Gdyby Artur miał napisane ,,Boże pobłogosław Myrę Hindley" mógłby mieć duży problem - stwierdził. Dla uściślenia Hindley to angielska seryjna morderczyni skazana na dożywocie. Zmarła w więzieniu sześć lat temu.

"Święty bramkarz" nie zawsze używał takich środków do podjudzania kibiców Rangers. 31 sierpnia 2008 roku, podczas kolejnego meczu derbowego, 28-letni wówczas zawodnik prezentował obraźliwe gesty wobec kibiców przeciwnika , za które zresztą został ukarany. Musiał zapłacić 500 funtów.

Co na to kibice Rangers? Dotychczas raczyli Boruca jedynie gwizdami i obelgami. Nie wiadomo jednak, czy sytuacja nie uległa zmianie w niedzielę, kiedy po kolejnym meczu derbowym, willa Polaka została zaatakowana przez wandali, którzy wybili w niej okna. Na razie policja nie znalazła sprawców.

Warto również dodać, że po opisanych wyżej utarczkach Artur Boruc, przynajmniej jeśli chodzi o zachowanie w spotkaniach "Old Firm Derby", wyraźnie się uspokoił. Nie obraża już nikogo, nie nosi również kontrowersyjnych dla kibiców rywali podkoszulek.

Po ataku na dom Boruca - Artur wyjdzie z tego silniejszy

Za co kibice Celtiku kochają Boruca?

- Legendę tworzą np. prowokacyjne gesty wobec śmiertelnych wrogów Celticu - kibiców i piłkarzy Rangers. Dwa kluby z Glasgow od dziesięcioleci toczą ze sobą boje o prymat. Boje z religijnym podtekstem. Boruc doprowadza Rangersów do wściekłości, a Celtów do ekstazy, ostentacyjnie robiąc znak krzyża przed meczem, a po spotkaniu nie podając- ręki piłkarzom Rangers i paradując po ich boisku w koszulce z polskim papieżem.

Celtic to klub zbudowany na pasji i emocjach, nie na osiągnięciach. Boruc ze swoim charakterem świetnie się tam odnalazł. Dla kibiców, dla których klub jest religią, on stał się bogiem. Jednocześnie jednak jest dla nich trochę jak kumpel z ulicy. Normalny, równy gość - czytamy w "Przekroju" opinię Przemysława Rudzkiego.

Boruca bronią jednak przede wszystkim wyniki. Polak w sezonie 2006 - 2007 zajął drugie miejsce w prestiżowym plebiscycie na najlepszego piłkarza Szkocji. W 2007 "La Gazzetta dello Sport" uznała Boruca za trzeciego najlepszego bramkarza na świecie.

Jeżeli dodamy do tego, że Polak w pojedynkę uratował kobietę napadniętą w parku w Glasgow przez trzech mężczyzn z dobermanami, to już wiemy, dlaczego w Celtiku zasłużył na uwielbienie.

Dlaczego wojna Celtic - Rangers jest święta?

Pod koniec XIX wieku wielu Irlandczyków uciekło do Szkocji. Byli wśród nich protestanci i katolicy. W Glasgow właśnie powstawały dwa kluby piłkarskie. Protestanci zaczęli kibicować Rangersom, katolicy Celtikowi. Do tego doszła polityka. Fani Celticu często na meczach wyrażali sympatię dla katolickiej Irlandzkiej Armii Republikańskiej.

Antagonizmy religijne doprowadziły do chorych stosunków panujących w klubach z Glasgow. Rangersi mieli nawet zasadę, że nie zatrudnią nigdy katolika. Zrobili to dopiero w 1976 roku, a więc po 103 latach istnienia klubu, gdy podpisali kontrakt z Amerykaninem Hugh O'Neillem. - Nie mogłem sam chodzić po mieście. Musiałem wszędzie jeździć samochodem. Na szczęście koledzy z drużyny zaakceptowali mnie, co ułatwiło mi przeżycie trudnych pierwszych miesięcy. Jednak tych najbardziej ortodoksyjnych kibiców nigdy do siebie nie przekonałem - wspomina O'Neill.

Zobacz specjalny serwis o - Arturze Borucu ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.