Włodarczyk zastąpi Skolimowską?

Cztery lata temu rzucała o dwadzieścia metrów bliżej niż obecnie. 23-letnia poznańska młociarka Anita Włodarczyk przebojem podbija właśnie światowe rzutnie. Idzie w ślady Szymona Ziółkowskiego i nieodżałowanej Kamili Skolimowskiej.

23-letnia lekkoatletka była bohaterką zeszłego sezonu, jednak w nieco innym kontekście. Zadziwiające było wówczas to, jak zawodniczka trenująca w skandalicznych warunkach, często pod mostem św. Rocha, może osiągać dobre rezultaty i rozwijać się.

A Anita Włodarczyk się rozwijała. Rok temu na Halowym Pucharze Europy w Splicie rzuciła 71,84 m, a następnie w Poznaniu wyśrubowała rekord życiowy na 72,18 m. W tym roku na podobnym Halowym Pucharze Europy, tym razem na Teneryfie, uzyskała 75,05 m. To fenomenalny wynik, który od minionego weekendu lokuje poznaniankę w ścisłej światowej czołówce rzutu młotem i najwyżej notowanych na świecie polskich lekkoatletów. - A kiedy zaczynaliśmy współpracę cztery lata temu, rzucała 52 m. O dwadzieścia metrów mniej niż obecnie - mówi trenujący ją Czesław Cybulski, legendarny trener rzutu młotem, który w latach 2000-2001 doprowadził do największych sukcesów Szymona Ziółkowskiego. On też po treningach musiał szukać młota gdzieś w poznańskich krzakach. I też w wieku 23 lat nagle wystrzelił formą, która zrobiła z niego największego młociarza przełomu stuleci na świecie.

Czy podobnie będzie z Anitą Włodarczyk? Już w zeszłym roku na mistrzostwach Polski stoczyła ona wspaniały bój z bardziej utytułowaną rodaczką, znakomitą Kamilą Skolimowską - mistrzynią olimpijską z Sydney w 2000 r. Obie panie uzyskały identyczny wynik 71,71 m i o złocie dla Skolimowskiej decydował lepszy drugi rzut. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie - pierwszej tak dużej imprezie międzynarodowej w karierze młodej poznanianki - Anita Włodarczyk wypadła już lepiej niż mistrzyni olimpijska. Doszła do finału, wynikiem 71,56 m zajęła wysokie, szóste miejsce. Już wtedy wydawało się, że Kamila Skolimowska ma godną następczynię, a przynajmniej godną rywalkę.

Dziś Kamili Skolimowskiej już nie ma. Po jej tragicznej śmierci podczas zgrupowania w Portugalii miesiąc temu, Anita Włodarczyk została na placu boju sama. Sam trener Cybulski twierdzi, że z grona 22 młodych dziewcząt, jakie oglądał pod kątem uprawiania tej konkurencji, wybrał tylko cztery, po czym dwóm i tak podziękował. Anita to jedna z tych, które pozostały. Rodzynek polskiego młota, bo jeszcze trudniejsza sytuacja jest wśród mężczyzn. Nasz poznański młociarz Szymon Ziółkowski od dawna bezskutecznie próbuje wrócić do chwały sprzed ośmiu, dziewięciu lat. - Nasi młociarze rzucają po 60 metrów. To są wyniki dobre na dysk, a nie młot, do diabła! Dlatego skupiam się na trenowaniu dziewczyn. Bo one rokują na przyszłość - narzeka trener Cybulski.

Z Anitą Włodarczyk wiązać się zatem będzie cała przyszłość wielkopolskiej lekkoatletyki w najbliższych latach. Jeśli jej wyczyn z Teneryfy nie był epizodem (a prawdopodobnie nie), to możemy się spodziewać eksplozji jej talentu na miarę wybuchu Szymona Ziółkowskiego w 2000 r. A najważniejszą tegoroczną imprezą lekkoatletyczną w tym roku są sierpniowe (od 15 do 23) mistrzostwa świata w niedalekim Berlinie. Mistrzostwa, na których medale w rzucie młotem zdobywali już dla Wielkopolski i Ziółkowski, i Zdzisław Kwaśny w 1983 r. Czas na Anitę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.