LM Siatkarzy: Ogień na parkiecie. Skra z Iskrą gra o Final Four

- W tym sezonie jeszcze nie zawiedliśmy w meczu o wielką stawkę - mówi Jacek Nawrocki, drugi trener PGE Skry Bełchatów, która w Łodzi rozegra najważniejsze spotkanie w tym sezonie - z Iskrą Odincowo.

Pokonać Iskrę po raz trzeci

Mistrzowie Polski byli w tym sezonie mocno krytykowani. Grali nierówno, przegrywali częściej niż w poprzednich latach. Gdy jednak przyszło im grać w ważnym spotkaniu, nie zawodzili. Ligę zakończyli na pierwszym miejscu, awansowali do finału Pucharu Polski. Ale naprawdę duży sukces odnieśli w Lidze Mistrzów, z której wyeliminowali jednego z głównych faworytów - Dynamo Moskwa. Dzięki temu po raz trzeci w historii awansowali do najlepszej ósemki rozgrywek. Co prawda w ubiegłym roku zajęli trzecią pozycję w Final Four, jednak dostali się do niego inną drogą - jako organizator turnieju.

- Pokażemy, że jesteśmy silną drużyną i bez niczyjej pomocy awansujemy do najlepszej czwórki - zapowiadali zawodnicy Skry. Na razie wykonali połowę planu, ale po pokonaniu Dynama nastroje w drużynie jeszcze się poprawiły. Daniel Pliński, Piotr Gacek czy młody atakujący Jakub Jarosz uważają, że ich zespół stać nawet na wygranie Ligi Mistrzów.

Żeby jednak tego dokonać, trzeba przejść kolejną rosyjską przeszkodę - Iskrę Odincowo. Obie drużyny spotkały się już w fazie grupowej i na razie jest remis: Skra wygrała u siebie 3:0 i do zera przegrała w Rosji. Od tego czasu w obu klubach zaszły zmiany. Wicemistrz Rosji stracił podstawowego zawodnika - Pawła Abramowa. Miesiąc temu, przed pojedynkiem z Lokomotiwem Biełgorod, reprezentantowi kraju wycięto wyrostek i do dzisiaj nie może grać.

Zastępuje go mało doświadczony Denis Kalinin, według Nawrockiego zawodnik dużo gorszy od Abramowa. Widać to po wynikach, bo osłabiona Iskra przegrała trzy z czterech ostatnich spotkań ligowych i spadła z pierwszego na trzecie miejsce w tabeli. W Lidze Mistrzów wyeliminowała Noliko Maaseik, ale nawet zawodnicy wicemistrza Rosji mówili, że Belgowie mieliby problemy z utrzymaniem się w rosyjskiej ekstraklasie.

To nie znaczy, że Skrę czeka łatwe zadanie - w podstawowym składzie Iskry jest trzech reprezentantów Rosji, Niemiec i Brazylijczyk, słynny Giba, uważany za najlepszego siatkarza na świecie.

Siatkarze z Bełchatowa mają jednak więcej atutów. Pierwszym jest to, że znów zagrają w Łodzi przy 10 tys. kibiców. - Ich doping jest w stanie sparaliżować każdego rywala - twierdzi Piotr Gacek.

Skra udowodniła też, że najlepiej gra w spotkaniach o najwyższą stawkę, ma lepsze rezerwy (Michał Bąkiewicz sam potrafi odmienić losy meczu) i w coraz lepszej formie jest jej as - Mariusz Wlazły. - W sobotę przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi rozegrał najlepszy mecz w tym sezonie - twierdzi Nawrocki.

Trenerzy i szefowie bełchatowskiego klubu podkreślają, że nie muszą specjalnie motywować swoich siatkarzy. - U nas nie ma dodatkowych premii czy nagród. Wszyscy wiedzą, że eliminując kolejną rosyjską drużynę, mogą przejść do historii - twierdzi Konrad Piechocki, prezes Skry.

W środę pierwszy mecz o Final Four rozegra AZS Częstochowa, którego rywalem będzie włoskie Trento.

O planach Skry - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA