Adamek znów marzy o wadze ciężkiej. Teraz walka z Gołotą? Tylko po co?

Tomasz Adamek znokautował Johnathona Banksa w ósmej rundzie. Obronił tytuł mistrza świata wagi juniorciężkiej wersji IBF tak bardzo przekonująco, że bardziej nie można. I znów marzy o wadze ciężkiej. Czy możliwa jest walka z Andrzejem Gołotą? "Sportowo taka walka nie ma sensu" - pisze bokserski komentator Gazety Wyborczej i Sport.pl Radosław Leniarski.

Zobacz jak Adamek znokautował Banksa na Zczuba.tv ?

W ósmym starciu piątkowego pojedynku Adamek udowodnił, co to znaczy mieć szczękę z granitu. Otrzymał tak potężny prawy cios Banksa, że powinien leżeć na deskach przez dziesięć minut, odmawiając zdrowaśki w intencji powrotu do zdrowia. Po zderzeniu pięści i twarzy fontanna wody i potu opryskała ludzi siedzących przy ringu. Ale Polak doszedł do siebie w kilka sekund. W następnej akcji trafił niemal niezauważalnym lewym, Amerykanin się odsłonił i otrzymał kończący prawy cios. Przewrócił się. Wyraz oczu mówił, że pięściarz zabłądził w innym kosmosie. Mimo to wstał, równie instynktownie co niepotrzebnie, jak rowerzysta po kolizji z kamazem. Po wyliczeniu Banksa do ośmiu sędzia dał znak i Adamek rzucił się na zamroczonego przeciwnika, waląc go w głowę bez litości. Banks nie był w stanie odpowiedzieć na lawinę. Sędzia Eddie Cotton szybko przerwał pojedynek, ale nie powinien go wznawiać.

To dzięki takiemu niezwykłemu zwrotowi akcji amerykańscy kibice często porównują Adamka do Arturo Gattiego, który walczył zajadle jak buldog i na każdy cios odpowiadał mocniejszym. Tak Polak przewracał na deski Steve'a Cunninghama w grudniowej walce, w której zdobył tytuł - robił to w końcówkach, wydawałoby się, przegranych rund. I wtedy, i w piątek wydawało się, że to koniec, a on otrząsał się i wracał do walki silniejszy.

I to również dlatego na stronach internetowych pojawiły się głosy - jest nadzieja dla kategorii juniorciężkiej. Wreszcie pojawiła się gwiazda, która będzie świecić dłużej i nie umknie do wagi ciężkiej.

Ale to akurat może się nie sprawdzić. Adamek jest namawiany przez Ziggiego Rozalskiego do walki z Andrzejem Gołotą lub przynajmniej do skoku do wagi ciężkiej. Gołota - poprzez pośrednika, czyli Rozalskiego - twierdzi, że zlałby Adamka jedną ręką i na jednej nodze.

Taki pojedynek miałby odbyć się w czerwcu w Polsce, bo tylko nad Wisłą wzbudziłby zainteresowanie, i tylko wtedy, jeśli zapłaci za niego Polsat, bo inne stacje mogą nie być zaciekawione wynikiem.

Sportowo taka walka nie ma sensu. Gołocie przyniosłaby wątpliwej jakości zakończenie kariery, nawet gdyby pokonał Adamka. Szybszy i młodszy mistrz wypunktowałby zapewne Gołotę, ale jedyna korzyść z tego to kilkadziesiąt tysięcy dolarów od Polsatu. Ryzyko porażki też istnieje. - Niech on się nie wygłupia - mówi Paweł Skrzecz o marzeniach Adamka o przejściu do wagi ciężkiej. - Jest dla niego za wcześnie i jest za drobny. Niechże pokróluje w swojej naturalnej wadze.

Gdyby ktoś nie widział zakończenia pojedynku z Banksem, pomyślałby, że był wyrównany. Pierwsze dwa starcia na pewno wygrał Amerykanin, w kolejnych rundach bliżej zwycięstwa był Polak. Być może jedną z nich - czwartą - znów wygrał Amerykanin. Sędziowie punktowali walkę po siedmiu rundach 67:66 (dwóch) i 68:65 dla Adamka.

Taktyka obu pięściarzy była jasna od początku. Banks polował potężnym prawym na Adamka, ale, aby w pełni wykorzystać najlepszy cios, musiał przepuścić atak Polaka i uderzać z kontry w odsłoniętą lewą stronę głowy przeciwnika. Zaskakująco, również jego lewy prosty był skuteczny.

Z kolei taktyką Polaka była ostrożna, wyrachowana i konsekwentna walka na dystansie 12 rund i stopniowe podkręcanie tempa. Adamek wiedział, że góruje nad Amerykaninem wytrzymałością, ale zaskoczyła go szybkość zadawanych przez Amerykanina uderzeń. - Musiałem być cierpliwy - mówił po walce.

Mimo że z czasem widać było oznaki zmęczenia Amerykanina, w każdej chwili Polak mógł się spodziewać z jego strony mocnego ciosu. Tak jak w rundzie czwartej, po której trener Andrzej Gmitruk dopytywał nerwowo: - Doszedłeś do siebie?

I klął: - Nie wchodź z nim, k...., w bitkę. Nie podpalaj się.

Dramatyczną klęskę Amerykanina zapoczątkowała zmiana tempa i zmiana taktyki - Adamek od szóstej rundy częściej uderzał lewą ręką i zaczął obijać tułów Amerykanina. Broniąc tułowia, Banks odsłonił górę. Naraził się na ciosy w głowę, które zakończyły pojedynek.

Adamek zaliczył 37. zwycięstwo, 25. nokaut i pierwszą obronę tytułu mistrza świata kategorii juniorciężkiej wersji IBF.

W Prudential Center było ponad osiem tysięcy Polaków, czyli więcej niż w poprzednim pojedynku - ze Steve'em Cunninghamem, który zresztą był na trybunach, marząc o rewanżu z Adamkiem.

Z niewyjaśnionych przyczyn kibice nie usłyszeli polskiego hymnu, ale po zakończeniu wynagrodzili to sobie i sami odśpiewali Mazurka.

W narożniku Banksa nie było jego słynnego trenera Emanuela Stewarda, który nie dotarł do hali, bo spóźnił się na samolot z Houston.

Ciosy

Statystycy z firmy CompuBox zaliczyli średnio 83 akcje ringowe na rundę i uznali, że to bardzo mało jak na kategorię juniorciężką i każdą inną, zaś krańcowo mało się działo jak na walkę Adamka.

Emanuel Steward, trener Banksa:

Adamek wyglądał w pierwszych rundach, jakby się bał Johnathona. Johnathon trafił go kilka razy, ale w pewnym momencie z jakiegoś niewyjaśnionego powodu stracił koncentrację. Poszedł spać. Rozluźnił się i dostał trafienie prawą. Pogadamy o tym, jak wrócę do Detroit.

Johnathon Banks:

To część boksu. Byłem rozczarowany, kiedy sędzia przerwał walkę, ale nie jestem na niego zły. Nie protestuję przeciwko decyzji. Adamek jest dobrym pięściarzem - mocnym facetem. Nie zwieszam głowy. Nie rzucam boksu. W końcu trafiłem go kilka razy lewym hakiem i prawą.

Adamek: Czułem, że mam go na widelcu - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.