Filipiak nad Cupiałem

Po rundzie jesiennej było jasne, co czeka oba krakowskie kluby wiosną. Cracovii po najgorszej rundzie od powrotu do ekstraklasy mocno zajrzało w oczy widmo spadku. Wiśle wyrośli tak wymagający rywale, że przed rewanżami jest na czwartym miejscu, choć strata do lidera jest niewielka.

Profesor Janusz Filipiak szybko zdał sobie sprawę, że trzeba sięgnąć głęboko do kieszeni, by uchronić najstarszy polski klub piłkarski przed spadkiem. Zrobił tyle na ile go stać, a na rynku transferowym Cracovia była bardzo aktywna. Wyłożył pieniądze aż na siedmiu graczy i choć można mieć zastrzeżenia do sensu sprowadzania wracającego po kontuzji weterana Maciej Murawskiego, to namówienie do powrotu Bartosza Ślusarskiego było nie lada sztuką.

A po drugiej stronie Błoń jakby nie zorientowali, że obronić tytuł będzie znacznie trudniej niż było zdobyć rok temu. Przy Reymonta trwa akcja: "Bierzemy tylko graczy za darmo". Zimą udało się znaleźć tylko jednego (Beto), który jak wieść niesie nie przyzwyczaił się na razie do realiów polskiej piłki. Bogusław Cupiał nie wyłożył ani grosza na transfery, ale mistrzostwa znów oczekuje. To o tyle dziwne, że w końcu przed polskim klubem jawi się realna szansa awansu do Ligi Mistrzów - po reorganizacji rozgrywek Wisła nie trafi na pewno ani na Real Madryt, ani na Barcelonę, czy żaden inny klub z najlepszych lig zagranicznych.

Copyright © Agora SA