Małysz i Kowalczyk w libereckiej loterii?

Medal Justyny Kowalczyk w biegu łączonym sensacją nie będzie, podium dla Adama Małysza zdecydowanie tak. Co przyniesie sobota na MŚ w Libercu? Co zgotuje zawodnikom pogoda?

Punktualnie o 13, z numerem 2 na plastronie wystartuje Kowalczyk. Najpierw trzy pętle po 2,5 km techniką klasyczną, potem zmiana nart, kijków, butów i kolejne trzy 2,5-km pętle "łyżwą". Wszystkie zawodniczki wystartują razem, która będzie pierwsza na mecie, wygra złoty medal.

Trzy godziny później konkurs na skoczni HS100 (jakieś 10 km od tras biegowych). Adam Małysz broni tam tytułu mistrza świata z Sapporo. Na normalnej skoczni jest fenomenem. Tam, gdzie decyduje moc i siła odbicia, gdzie ledwo przekracza się 100 metrów, Polak zdobył trzy tytuły na czterech ostatnich MŚ!

Sukces w Japonii w 2007 roku natchnął go do pościgu za Norwegiem Andersem Jacobsenem w Pucharze Świata. Odrobił ponad 300 pkt, wygrał trzy ostatnie konkursy lotów w Planicy i przeszedł do historii, zdobywając czwartą Kryształową Kulę. 25 marca 2007 roku po raz ostatni stał na podium. Sobota będzie dokładnie 699. dniem Małysza bez miejsca w pierwszej trójce! Czy realne jest, by przerwać tę serię?

Kiedy Małysz walczył z formą, rozkwitał talent Kowalczyk. 26-letnia biegaczka z Kasiny Wielkiej, razem z biatlonistą Tomaszem Sikorą, uczyniła zimę weselszą dla polskiego kibica. Wygrała cztery biegi PŚ, w poprzednim sezonie zajęła trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, zdobyła małą Kryształową Kulę za biegi na dystansach.

W Libercu ma już brązowy medal za bieg na 10 km klasykiem. - Letnie przygotowania były najtrudniejsze w życiu. Momentami miałam dość, marzyłam o zimie i startach. Wtedy trenujemy luźniej - wspomina. W Czechach zebrała już pierwszy owoc ciężkiej pracy. Ale dziś może zdobyć jeszcze więcej. - W tym sezonie był tylko jeden bieg łączony i go wygrałam - mówi Polka. - Wszystko może rozstrzygnąć się na finiszu, trzeba będzie sprytnie go rozegrać.

Taktyka jest prosta: na początku Justyna ma się trzymać czołówki, ale broń Boże nie popędzić na łeb na szyję do przodu jako liderka. Niech "peleton" ciągnie inna z faworytek, mocna w "klasyku" - np. Włoszka Longa albo Finka Saarinen czy Kuitunen. Justyna ma się trzymać blisko, po 7,5 km zmienić sprzęt do kroku "łyżwowego" i wciąż kontrolować sytuację. Dwa-trzy kilometry przed metą ma popędzić, ile zostanie sił, nie oglądać się za siebie. Nie jest za mocna na finiszu (słaba koordynacja) i jeśli na ostatnie metry wpadnie cała grupa, o złoto Polki będzie ciężko.

Taktyka jedno, pogoda drugie. To aura może rozdzielić medale. Jeśli utrzymają się warunki z piątku, ciepło, śnieg i wiatr - będzie fatalnie. Na szczęście - dla wszystkich.

Trafić ze smarami przy temperaturze powietrza plus dwa stopnie i temperaturze śniegu -0,5 stopnia to cud. Sypiący śnieg pada w tory i robi się błyszcząca szklanka. Narty się ślizgają, nie mają przyczepności. Lód jest pod stopą, źle posmarowana narta ślizga się i wytrąca zawodnika z równowagi. - Rozważamy, żeby w "klasyku" w ogóle nie smarować nart! - zdradza Sport.pl trener Aleksander Wieretielny. - Może przykleimy pod but specjalną wkładkę i tuż przed startem potrzemy ją papierem ściernym, żeby wytworzyć chropowatą powierzchnię. Ona spowoduje, że narty nie będą się ślizgać w torach. Do "klasyka" smaruje się powierzchnię pod stopą, tak by narta nie cofała się podczas jazdy. A do "łyżwy" smaruje się tak, by ślizgała się we wszystkie strony.

Jeśli będzie zła pogoda, wyniki są nie do przewidzenia. Podobnie może być na skoczni. Od początku mistrzostw w Libercu śnieg sypie gęsty, wiatr wieje z ogromną siłą. Do piątkowego wieczoru ani razu skoczkowie nie mieli szans skonfrontować się wszyscy w jednakowych warunkach. Jak w środę wieczorem nie skakali Austriacy, Niemcy czy Norwegowie, tak w czwartek rano zabrakło Polaków i Austriaka Thomasa Morgensterna (skakał w środę).

W czwartek wieczorem śnieżna zadymka spowodowała zmiany w regulaminie. Wiatr hula po skoczni, nagradzając i karząc zawodników według własnego klucza. Jeśli da Małyszowi medal, będzie to wielka niespodzianka. Nikt nie wymienia go wśród faworytów, a jeśli już - to z grzeczności i szacunku. Trzykrotnego mistrza świata na normalnej skoczni lekceważyć nie wypada. Dwa lata temu to właśnie stateczny Fin Hannu Lepistö doprowadził go na szczyt po wielu miesiącach bez sukcesów. Dziś znowu pracują razem.

Justyna Kowalczyk zdobędzie medal jeśli... - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.