Przed mistrzostwami lekkoatletów w Spale

Oboje mieli szansę na wyjazd na Igrzyska Olimpijskie do Pekinu. Z różnych powodów nie zakwalifikowali się do reprezentacji. Jednak teraz dwójka lekkoatletów Podlasia Białystok Kamila Stepaniuk i Jacek Roszko bardzo udanie rozpoczęła sezon i należy do faworytów halowych mistrzostw Polski

Stepaniuk (rocznik 1986) w ubiegłym sezonie nie zdołała pokonać poprzeczki zawieszonej na wysokości 195 cm, a to było niezbędne minimum, aby pojechać do Pekinu. Nowy rok lekkoatletka zaczęła jednak rewelacyjnie. W pierwszych tegorocznych startach dwa razy, na mityngach w Czechach i Chorwacji, pokonała poprzeczkę znajdującą się na wysokości 192 cm. Tym samym ustanowiła swój rekord życiowy oraz zapewniła sobie start w marcowych halowych mistrzostwach Europy w Turynie. Ostatnio na zawodach w Karlsruhe z wynikiem 186 cm zajęła piąte miejsce, przegrywając z Blanką Vlasić i Ariane Friedrich, który skoczyły po 205 cm.

- Nie czułam się najlepiej na tych zawodach, ale było warto pojechać aby zobaczyć, jak wspaniale skaczą te dwie zawodniczki - mówi Stepaniuk. - W obecnej formie są całkowicie poza zasięgiem innych rywalek. Ja natomiast i tak cieszę się z mojej formy. Jest to wynik ogromnej pracy. Po raz pierwszy zamiast dwóch obozów przygotowawczych miałam cztery, i to przynosi efekty.

Z taką formą białostoczanka zostawiła daleko w tyle krajowe rywalki i raczej nie powinna mieć problemu z zajęciem pierwszego miejsca w halowych mistrzostwach Polski, które w sobotę zaczynają się w Spale.

- Tegoroczne tabele pokazują, że jestem faworytką, ale zobaczymy w trakcie zawodów, co pokażą pozostałe dziewczyny - asekuruje się Stepaniuk. - Liczę też na dobry wynik w mistrzostwach Europy, ale zdają sobie sprawę, że z moimi 192 cm to mogę nawet nie wejść do finałowej ósemki. Postaram się jeszcze dołożyć parę centymetrów. Nie wiem, jak to wyjdzie, bo jeszcze nigdy nie miałam tak długiego sezonu halowego, zawsze kończyłam go w lutym po mistrzostwach Polski. Natomiast na otwartym stadionie najważniejszy będzie start w mistrzostwach świata w Berlinie (15 sierpnia). Celem na ten rok będzie pokonanie wysokości 195 cm.

Natomiast Roszce (rocznik 1987) start w Pekinie uniemożliwiła kontuzja pachwiny. Podopieczny Wojciecha Niedźwieckiego cały czas trenował z kadrą sprinterów, był na obozach klimatycznych. Jednak przed ostateczną kwalifikacją, jaką miały być mistrzostwa Polski, nabawił się kontuzji.

- Byłem naprawdę blisko reprezentacji olimpijskiej - wspomina Roszko. - Niestety, krwiak w pachwinie wyeliminował mnie z mistrzostw Polski, a przez kontuzję i cały sezon miałem z głowy.

W ostatnią sobotę na sprawdzianie kadry białostoczanin uzyskał w biegu na 60 m 6,67 s i do minimum na halowe mistrzostwa Europy zabrakło mu tylko 0,01 s. Jednym z ostatnich startów aby zrobić minimum będą spalskie mistrzostwa. Obecnie Roszko ma drugi wynik w kraju, szybciej na 60 m biegał tylko Dariusz Kuć z AZS-u Kraków (6,59 s).

- Do Turynu pojedzie trzech sprinterów i mam nadzieję, że ja się załapię - mówi Roszko. - Trenerzy mogą nawet zadecydować, że nie trzeba będzie robić tego minimum. Oprócz Kucia groźni będą jeszcze Kamil Masztak, Marcin Nowak, Łukasz Chyła. Po sezonie halowym najważniejszą dla mnie imprezą będą młodzieżowe mistrzostwa Europy w Kownie (16 lipca). Jestem ostatni rok młodzieżowcem i trzeba byłoby dobrze wypaść.

W Spale z białostockiego klubu wystąpią jeszcze sprinter Kamil Kryński na 200 m i dwaj kulomioci Piotr Radziwon oraz Krzysztof Krzywosz. Natomiast zabraknie kulomiotki Krystyny Zabawskiej.

- Ubiegły sezon miałam bardzo ciężki, a na koniec jeszcze kłopoty zdrowotne - wyjaśnia 41-letnia kulomiotka, która na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie spaliła wszystkie próby. - Dlatego musiałam odpocząć i do sezonu halowego w ogóle się nie przygotowywałam. Natomiast do startów na otwartym stadionie jeszcze mamy dużo czasu i jeszcze nie podjęłam decyzji, czy będę kontynuowała karierę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.