Fruwając pod koszem: Mistrz Kobe, Padawan LeBron

Jeden ma 30 lat, drugi 24. Jeden jest trzykrotnym mistrzem NBA i pięciokrotnym finalistą. Drugi w finale grał tylko raz i pewnie najchętniej by o tym zapomniał. Jeden był MVP Meczu Gwiazd w 2007, drugi w 2008. Jeden jest aktualnym MVP ligi, drugi jest faworytem wyścigu po MVP tegoroczne. Ten drugi chce za wszelką cenę zepchnąć tego pierwszego ze szczytu. Kobe i LeBron, LeBron i Kobe.

Fruwając pod koszem: Jędruś, aleś wyrósł

Ich drużyny są liderami swoich konferencji, z niemal identycznym bilansem. Lakers 40-9. Cavaliers 39-9. Ale w statystykach lepszy jest już LeBron - punkty 28,5, zbiórki 7,5, asysty 7, przechwyty 1,9, bloki 1,3. Kobe - punkty 27,5, zbiórki 5,6, asysty 5,1, przechwyty 1,3, bloki 0,4. W ubiegłym tygodniu obaj pojechali do Nowego Jorku i w hali Madison Square Garden obaj dokonali rzeczy niezwykłych. Najpierw Kobe rzucił tam 61 punktów, najwięcej w historii. Dwa dni później LeBron zdobył 52 punkty ale dorzucił do tego 11 asyst i 10 zbiórek, stając się pierwszym koszykarzem od czasów Kareema Abdula Jabbara, z równie imponującym triple double (50+/10+/10+). I choć dzień później statystycy odebrali Jamesowi jedną ze zbiórek, to pozostał jedynym obok Michaela Jordana koszykarzem, który zaliczył dwa pięćdziesięciopunktowe występy w Nowym Jorku.

Wyniki sondażu, który prowadziliśmy na naszym blogu, nie są jednoznaczne. Na czytelnikach większe wrażenie zrobił nowojorski wyczyn LeBrona (63 procent), on jest też faworytem w wyścigu po tegoroczny tytuł MVP (52 proc.). Ale już faworytem ewentualnego finału uznajecie Kobego (78 proc.) i to jego będziemy Waszym zdaniem uważać za większego koszykarza po zakończeniu kariery (61 proc.).

Obaj panowie oczywiście bagatelizują swoją rywalizację (LeBron: "Nie zwracam uwagi na statystyki. Po prostu gram swoje.") i nie szczędzą sobie wzajemnych komplementów (Kobe: "Tegorocznym MVP powinien być LeBron. Jestem jego wielkim fanem od czasu wspólnych występów w Pekinie.") ale dla wszystkich obserwatorów jest oczywiste, że kiedy w niedzielny wieczór staną naprzeciwko siebie, to będzie to coś więcej niż tylko jeden z 82 meczów sezonu 2008/09.

Kilka lat temu, poszukując analogii pomiędzy światem NBA i Gwiezdnymi Wojnami, Kobe Bryanta porównywaliśmy z Anakinem Skywalkerem (aka Darth Vaderem): Nigdy nie potrafił pogodzić się z tym, że nie jest numerem jeden, zdradził ideały tych, którzy go wychowywali, i stanął do walki ze swoim nauczycielem Obi-Wanem Kenobim (Shaquille O'Neal), któremu zawdzięczał wszystko, co w życiu osiągnął. (.) Trzeba mieć nadzieję, że koniec końców Kobe, tak jak Vader w "Powrocie Jedi", powróci na Jasną Stronę.

Przepowiednia właśnie się dopełnia.

Blisko pięć lat, które minęły od wygnania Shaqa z Los Angeles, to dla Kobego z jednej strony lata bycia bogiem, upokarzania rywali i robienia co się chce (62 punkty w ciągu trzech kwart z Dallas, 81 z Toronto, 65 z Portland, serie meczów ponad 50-punktowych, wyczyny na miarę Chamberlaina, Baylora i Jordana). Ale z drugiej strony - to również lata goryczy, braku awansu do playoffów (2005), porażki z Suns w pierwszej rundzie pomimo prowadzenia 3-1 (2006), kolejnej porażki w pierwszej rundzie, krytyki mediów, konfliktów z władzami klubu i żądań transferu (2007) i wreszcie finałowej porażki z Bostonem zakończonej kompromitacją w decydującym meczu (2008).

W sierpniu Kobe skończył 30 lat. I dziś, choć kilka lat temu wydawało się to niemożliwe, do pojedynków z LeBronem staje w roli Starego-Mistrza-Który-Umie-Odróżnić-Dobro-Od-Zła. Dorósł do roli lidera, stał się dla młodszych kolegów mentorem, zrozumiał, że koszykówka jest grą zespołową.

LeBronowi w tym starciu pisana będzie, przynajmniej w najbliższych aktach, rola szwarccharakteru. Może nieco na siłę - ale jest przecież młodszy, większy, wyższy, silniejszy od Bryanta. Mniej doświadczony przez życie. Bardziej zapatrzony w siebie (miał przecież iść w ślady Magica Johnsona i bić rekordy asyst, nie punktowe).

Jest też uczniem Kobego: podobno dopiero w Pekinie - obserwując, jak trenuje Bryant - zrozumiał co potrzebne jest do osiągnięcia prawdziwej wielkości.

Mamy jednak nadzieję że mistrz Kobe kilku najlepszych sztuczek swego Padawana nie nauczył. Pojedynek LeBron/Kobe zapowiada się na najlepszą historię w NBA w najbliższych latach. Aby była to naprawdę niezapomniana historia, uczeń - nim ostatecznie pokona mistrza - musi jeszcze kilka razy odebrać naprawdę porządne lanie.

Kronika towarzyska

Wśród wybranych do Meczu Gwiazd rezerwowych nie znalazł się rozgrywający Cleveland, Mo Williams . LeBron James i jego koledzy z drużyny byli oburzeni. "To oszuwstyd!" ( shamockery - przyp. mrpw) - grzmiał Ben Wallace. "Spoliczkowano nas!" - wściekał się James. Kiedy kontuzji doznał rozgrywający Orlando Magic, Jameer Nelson, wydawało się, że komisarz ligi, David Stern, wskaże Williamsa na jego zastępcę. Wybór padł jednak na Raya Allena, więc Cleveland jest oburzone jeszcze bardziej. Właściciel Cavaliers, Dan Gilbert, kontynuował tworzenie neologizmów: "To głupieszne, idiobsurdalne i niedoburzające!" ( stupidiculous, idillogical, preposterageous - przyp. mrpw).

Kolejnym dowodem niechęci władz NBA do Cleveland ma być anulowanie jednej ze zbiórek LeBrona Jamesa z ostatniego meczu w Nowym Jorku. Po analizie taśm z meczu uznano, że dziewiąta zbiórka została LeBronowi przyznana niesłusznie, bo tak naprawdę zbierał Ben Wallace (sporną sytuację można zobaczyć na naszym blogu). Z historycznego wyczynu nici, a koledzy Jamesa węszą spisek. "Niesamowite - analitycy poświęcają swój cenny czas na to, żeby udowodnić czy facet zaliczył triple double. Jestem przekonany, że w moich statystykach też jest mnóstwo miejsc wymagających poprawy, ciekawe czy ktoś tym też się zajmie."- mówi Zydrunas Ilgauskas.

W zeszłym roku Dwight Howard wygrał Konkurs Slam Dunków, przebierając się za Supermana. A Nate Robinson podobno szykuje na przyszłą sobotę jakiś extra numer z SuperMyszą. Zapraszamy na naszego bloga, gdzie można zobaczyć inne dunki superbohaterów.

Rozpoczęła się karuzela transferowa. Orlando Magic pozyskali z Milwaukee Tyronna Lue w zamian za Keitha Bogansa, a Los Angeles Lakers oddali Vlada Radmanovicia do Charlotte Bobcats w zamian za Adama Morrisona i Shannona Browna. W plotkach transferowych pojawiają się m.in. Amare Stoudemire (Phoenix), Shawn Marion (Miami) i Rasheed Wallace (Detroit). Ten ostatni mówi: "Jak mnie sprzedadzą, to mnie sprzedadzą. A jak nie - to nie. To biznes."

Miły przerywnik fatalnego sezonu Sacramento Kings. W piątek miała miejsce ceremonia uhonorowania wspaniałej kariery Chrisa Webbera w Sacramento - jego koszulka została zawieszona pod kopułą hali i nikt już jej nie założy. "Odczuwam dziś mnóstwo emocji, ale najważniejszą jest rozczarowanie, bo zasłużyliście tu na tytuł" - mówił Chris ze łzami w oczach. "Był tytuł, czy go nie było, nieważne - przybyłeś, zobaczyłeś, zwyciężyłeś." - odpowiedział zapłakany gość ceremonii, Doug Christie.

Tako rzecze Shaq

"Jestem w San Francisco, jadę do Alcatraz, do celi, w której siedział Clint Eastwood. Może tam zostanę."

Ciekawostki

W 2005 roku jednej z ulic we wsi Grabowiec w powiecie toruńskim nadano imię Obi-Wana Kenobiego.

Obi-Wan nie lubił latać. Bał się, że go ktoś zestrzeli.

Ulubionym filmem Kobego Bryanta są "Gwiezdne Wojny". Ulubionym filmem LeBrona Jamesa jest "Piątek". Ciekawe, prawda?

Złota myśl

"Kojarzycie taką sytuację, kiedy jeden samochód dogania go i w końcu wyprzedza? LeBron właśnie wyszedł na prowadzenie. To nowa, inna wersja LeBrona Jamesa. Olimpiada zrobiła z niego innego koszykarza" - Mike Fratello o rywalizacji Kobe - LeBron.

Więcej felietonów z cyklu "Fruwając po koszem" - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.