Mecz Lecha miał zabić nudę

- Choćbym przegrał z Czechami i 0:8, nie przejmowałbym się - wzdrygnął ramionami trener Franciszek Smuda, gdy jego ciężko trenujący na zgrupowaniu ?Kolejorz" uległ czeskiemu FK Jablonec 1:2. Wkrótce zgrupowanie w Turcji, gdzie lechici mają się zmierzyć nawet z... reprezentacją Macedonii!

Lechici wyjechali na zgrupowanie do Szklarskiej Poręby w Karkonoszach zaraz po meczu z Werderem Brema. To bardzo ważne, ale też chyba najbardziej nielubiane przez piłkarzy zajęcia w roku. Właśnie w górach wylewają litry potu, cierpią na bóle mięśni, wymiotują ze zmęczenia - po to, aby zbudować siłę i kondycję na cały rok. Muszą ją mieć wyjątkowo szybko, już w lutym na mecze z Udinese.

Marek Bajor: Akcja Udinese rozpoczęta

- Jest ciężko. O trenerze Smudzie krążą legendy, ale da się przeżyć. Jest dużo biegania i prac siłowych, a to nam się przyda. Trzeba zacisnąć zęby - mówi Sławomir Peszko, który spędza pierwszą zimę pod okiem szkoleniowca Lecha. - A co, mamy spać na zgrupowaniu? Musimy trenować i biegać, bo piłka polega na bieganiu - odpiera Smuda, który raz stwierdza, że tegoroczne zimowe treningi są tak samo ciężkie, jak w poprzednich latach, to znów jednak podaje, że zależy mu na świeżości graczy, więc aż tak ciężko nie jest. - Ci, którzy przechodzą z nami te treningi nie po raz pierwszy, są już przyzwyczajeni i wyglądają lepiej niż w poprzednich latach - mówi Smuda. - Ci, dla których jest to pierwsza zima z nami, przeżywają szok. Zbiera im się na wymioty.

Smuda postanowił przerwać dość monotonne zajęcia, pojechać na czeską stronę granicy i zagrać sparingowy mecz z FK Jablonec. - Potraktujmy to jako przerywnik, żeby piłkarze nie umarli z nudów. Mniejsza o wynik, niech będzie nawet 0:8. Na tym etapie nie będę się tym martwił. Ważne, żeby się rozerwali grą - twierdzi Smuda. - Świetnie, że udało nam się trochę pograć. Poczuć grę, poczuć piłkę. Tak, to było nam potrzebne - przyznał po tym spotkaniu Marcin Kikut, który podobnie jak większość piłkarzy za długo nie mógł rozmawiać po grze z dziennikarzami. Lechici byli bowiem spoceni jak myszy i gdy się zatrzymywali, do szatni od razu podbiegał Smuda. - Proszę ich za długo nie zatrzymywać, gdy są przepoceni. Za zimno jest, poprzeziębiają się - mówił, po czym długo opowiadał o tym, że słyszał, jaka to straszna epidemia grypy nadciąga. - My jesteśmy zaszczepieni, ale trzeba uważać. Dobrze, że wyjeżdżamy do Turcji. Tam o grypę trudniej - oddychał z ulgą.

Wynik sparingu, który miał charakter czystej rozrywki dla piłkarzy, nie był najważniejszy. No, może inaczej podszedł do sprawy czeski sędzia, który przy prowadzeniu Lecha 1:0 (bramkę wbił Kikut po podaniu Zlatko Tanevskiego) podyktował rzut karny zupełnie za nic. Tłumaczył gestami, że Tanevski zaatakował łokciem rywala, ale takiego zajścia nie było widać. - Umówiliście się z Czechami, że przetestujecie, jak bramkarze bronią karne? - pytali dziennikarze Smudę. - Skądże! - bronił się, ale Krzysztof Kotorowski miał nieoczekiwaną okazję, by się rzucić. Piłki nawet nie dotknął i był remis.

Wszystkie bramki padły wówczas, gdy na placu grał tzw. drugi skład Lecha. Tak zwany, bo np. występujący w nim Marcin Kikut deklarował, że ma zamiar swą dyspozycją wiosenną zamieszać jeszcze w planach Smudy. Różnica była jednak widoczna. Lech z drugiej połowy grał znacznie bardziej chaotycznie niż Lech z pierwszej, choć i ten miał olbrzymie problemy ze składną grą. Ołowiane nogi, ciężki krok - trudy zgrupowania były widoczne. "Kolejorz" nie stworzył sobie żadnej okazji bramkowej, bo nie można do takich zaliczyć dwóch strzałów zza pola karnego w wykonaniu Hernana Rengifo i Roberta Lewandowskiego. Ale też nie pozwolił Czechom na zbyt wiele. Miejscowi kibice tylko dwa razy oklaskiwali piłkarzy z Jablonca, zresztą też po uderzeniach z dystansu.

Druga część gry była ciekawsza, bo więcej się działo pod bramkami, ale stała na niższym poziomie. To głównie z powodu wspomnianej chaotycznej gry. Lecha z drugiej połowy usprawiedliwia z kolei fakt, że przez ostatni kwadrans grał... w dziesiątkę. Kontuzji doznał Jacek Kadziński, opuścił boisko, a ponieważ piłkarze sprzed przerwy byli już wykąpani, "Kolejorz" testował wariant "gra w osłabieniu np. z powodu czerwonej kartki".

W "rezerwowym" Lechu wystąpili wczoraj dwaj jego nowi piłkarze Gordan Golik i Haris Handzić. Dla obu był to debiut na dużym boisku w koszulkach "Kolejorza". Fakt, że zagrali dopiero po przerwie, wiele mówi o rolach, jakie, na razie, szykuje dla nich Smuda. Będą raczej uzupełnieniami składu. - Chyba że mnie zaskoczą w Turcji. Na razie zamierzam korzystać z tych, których miałem w zespole jesienią - mówi trener. Co najwyżej Smuda poszuka nowych pozycji dla "starych" graczy. W Jabloncu Grzegorz Wojtkowiak został przesunięty z boku obrony na jej środek.

Kolejny sparing Lech zagra już po powrocie ze Szklarskiej Poręby. W weekend zmierzy się z GKP Gorzów. Po tym meczu Smuda musi zdecydować, kogo zgłosić do wiosennych meczów Pucharu UEFA. Na razie mówi, że na liście nie będzie żadnych zmian.

Wilk o nowych nabytkach Lecha ?

W Turcji z Macedonią?

Lech pochwalił się już, że podczas obozu w Turcji zmierzy się ze Spartakiem Moskwa (5 lutego) i tydzień później ze Steauą Bukareszt. - Ustalamy kolejnych rywali - mówi trener Smuda. - Chcą z nami jeszcze grać Rapid Wiedeń, Rapid Bukareszt, CFR Cluj i reprezentacja Macedonii.

Jeśli doszłoby do starcia z kadrą Macedonii, okazję do pokazania się jej trenerowi zyskałby stoper Lecha Zlatko Tanevski.

FK Jablonec - Lech Poznań 2:1 (0:0)

Bramki : 0:1 Kikut (50. min), 1:1 Pavlik (59., z karnego), 2:1 Vuković (65.)

Lech w pierwszej połowie : Turina - Kucharski, Wojtkowiak, Arboleda Ż, Djurdjević - Murawski, Injac, Wilk - Stilić, Lewandowski - Rengifo

Lech w drugiej połowie : Kotorowski - Kadziński, Tanevski, Bosacki, Henriquez - Kikut, Bandrowski, Golik - Peszko, Reiss, Handzić

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.