Baniak: Warta będzie się bronić, jak na Westerplatte

Najpierw była to indywidualna akcja Pawła Iwanickiego. Potem włączył się do niej Krzysztof Strugarek, który podniósł rozbity samochód. W ten sposób w drodze na sparing piłkarze Warty Poznań ratowali w Czechach ofiary wypadku drogowego. A następnie pokonali Karkonosze Jelenia Góra.

Warta przebywa na zgrupowaniu w Świeradowie. Z propozycją zagrania sparingu wystąpił pobliski czwartoligowy klub Karkonosze Jelenia Góra. Sparing dwóch polskich zespołów odbył się jednak ... za granicą. - Okazało się, że w Polsce musielibyśmy zapłacić 300 zł za boisko i to jeszcze nieodśnieżone. W Czechach nie dosyć, że takich boisk jest więcej, to kosztują one 180 zł. Zrzuciliśmy się z Karkonoszami i postanowiliśmy zagrać w Czechach - tłumaczył trener Warty Bogusław Baniak. Mecz odbył się w małej miejscowości Desna pod Harrachovem - tam było najlepsze i najtańsze boisko, położone malowniczo, tuż pod skalnym uskokiem, na którym zamocowano... tablicę świetlną.

Zanim jednak poznaniacy przeprowadzili jakąkolwiek akcję w meczu z Karkonoszami, zaangażowali się w akcję na drodze do Desny. Zauważyli wypadek drogowy, w którym rozbity został samochód. A ponieważ piłkarz Warty Paweł Iwanicki jest z zawodu strażakiem, postanowił pomóc przy wydobywaniu z auta ofiar wypadku. Gdy ludzie byli już bezpieczni, trzeba było usunąć z rowu samochód, bo spowodował on niezły korek. Z busa Warty wyszedł najpotężniej zbudowany w zespole Krzysztof Strugarek, wykorzystał swą siłę i przestawił pojazd.

Z pewnością zyskał za ten czyn więcej uznania od trenera Baniaka niż za występ przeciwko Karkonoszom. Po niezbyt dobrym spotkaniu w wykonaniu "Zielonych" trener Baniak tłumaczył swych podopiecznych tym, że to ich pierwszy kontakt z piłką w tym roku. - Piłka nas jeszcze nie słucha, robimy sporo błędów - wymieniał negatywy sparingu. Było jednak sporo pozytywów. Np. takie, że Baniak mógł przetestować wielu bardzo młodych piłkarzy, juniorów trenowanych przez trenera Andrzeja Żurawskiego. Najbardziej Baniakowi spodobał się prawy obrońca - Wichtowski. Głównie za odważne wejścia ofensywne.

Obecność tych juniorów w szeregach Warty była znamienna. - Przyszedł do mnie prezes Janusz Urbaniak i szczerze powiedział, że mamy do wyboru: albo dostać listopadową wypłatę i pojechać na obóz, albo kupić dwóch nowych graczy. Zapytał, co wybieram. Powiedziałem, że wypłatę i obóz. Mamy skromną załogę i będziemy się starali nią obronić, jak na Westerplatte, to, co mamy, czyli pierwszą ligę - stwierdził Baniak, który na wzmocnienia drużyny przed rundą wiosenną raczej liczyć nie może (no może poza sprowadzeniem obrońcy Adriana Bartkowiaka, na napastnika Daniela Onyekachiego nie ma szans). - Może w tej sytuacji panowie dyrektorzy sportowi Śmiglak [pracuje w Warcie - przyp. red.] i Pogorzelczyk [pracuje w Lechu - przyp. red.] powinni się jednak dogadać. Warta może być dobrym miejscem do promowania graczy niemieszczących się w kadrze Lecha - mówił trener pierwszoligowca.

- Sytuacja w klubie jest taka, a nie inna, i nie ma co narzekać. Lepiej, żeby wszystko było płacone na bieżąco tym zawodnikom, którzy są, niż wziąć trzech-czterech nowych ludzi, naobiecywać im i cały zespół będzie miał zaległości. Wtedy atmosfera będzie zła i nie będzie wyników - stwierdził kapitan Warty Tomasz Magdziarz. - Mamy wystarczająco mocny skład, by bez problemu się utrzymać - dodał. Magdziarz rozpoczął wczoraj mecz jako prawy obrońca. Z konieczności, bo wątłą kadrę Warty przetrzebiła jeszcze epidemia grypy. To z jej powodu do Desnej nie pojechali Błażej Jankowski, Paweł Ignasiński i Sergio Batata. Eksperymentalny skład (z pomocnikiem Alainem Ngamayamą na stoperze) nie spisał się zbyt dobrze. Młodzi, ambitni zawodnicy czwartoligowych Karkonoszy już w pierwszych dwóch minutach mogli prowadzić 2:0, ale Wartę uratował najpierw Łukasz Radliński, a potem słupek. Potem zespół z Jeleniej Góry to dzielnie się bronił, to odgryzał Warcie. Ta miała już dużą przewagę w drugiej części, mimo że skład "Zielonych" co chwila się zmieniał, bo do gry wchodzili kolejni gracze, inni wracali itd. Zwycięską bramkę strzelił Marcin Klatt bardzo przytomnym uderzeniem piłki głową.

- To było dla nas pierwsze spotkanie z piłką na boisku, przez trzy tygodnie nie mieliśmy kontaktu z piłkami, chyba że lekarskimi, więc nie ma co narzekać. Forma piłkarska nie jest teraz tak ważna, jak to, żeby sobie pobiegać za piłką - uznał Magdziarz. - Bo ostatnio tylko zdobywamy góry i chcę o tym jak najszybciej zapomnieć, bo bolą mnie nogi i kręgosłup.

We wtorek Warta znów przyjedzie do Desnej. Tym razem na mecz z Górnikiem Wałbrzych. - Nie wiem, czy ze swoich pieniędzy nie opłacę jeszcze jednego treningu na tym boisku - zastanawiał się Baniak.

Warta Poznań - Karkonosze Jelenia Góra 2:1 (1:1)

Bramki: 1:0 Sikora (22. min), 1:1 Kowalski (30.), 2:1 Klatt (85.)

Skład Warty: Radliński - Magdziarz, Ngamayama, Strugarek, Otuszewski - Wojciechowski, Bekas - Burkhardt, Wan, Siora - Klatt. Wchodzili także: Berczyński, Iwanicki, Pawlak, Wichtowski, Kulminowski, Kraszkowski, Robak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.