Michał Rutkowski, Paweł Wujec: Profesor nadzwyczajny

Michał Rutkowski, Paweł Wujec: Profesor nadzwyczajny

Różne były prognozy, gdy Michael Jordan ogłosił, że wraca do NBA. Jedni twierdzili, że będzie pośmiewiskiem - stary i powolny, szukający na parkiecie śladów własnej legendy sprzed lat. Inni uważali, że Jordan będzie dużo rzucać i nawet sporo trafiać, ale zwycięstw drużynie Wizards to nie przyniesie. Byli i tacy, którzy wierzyli, że MJ będzie rządzić jak dawniej. Nie spełniła się żadna z tych prognoz. Zdarzyło się za to coś znacznie ciekawszego - sam Jordan nie zachwyca, ale dzięki niemu Wizards wygrywają!

W nocy ze środy na czwartek nękani kontuzjami Wizards przegrali z Charlotte. Wcześniej jednak było dziewięć zwycięstw z rzędu - taką serię pamiętają tylko najstarsi kibice drużyny z Waszyngtonu. Po jednej trzeciej sezonu Wizards mają dodatni bilans (14 zwycięstw, 13 porażek) i są na dobrej drodze do awansu do play off.

A przecież jeszcze miesiąc temu nic na to nie wskazywało. Jordan starał się grać jak za dawnych czasów, zapominając, że lata już nie te... Rzucał bardzo dużo i bardzo niecelnie. Zawodził w końcówkach meczów - dawał się zablokować, tracił piłkę. Nie znajdował zrozumienia z młodziutkimi kolegami z drużyny, którzy po cichutku narzekali, że taka gra nie ma sensu - Jordan chce zwyciężać sam, a oni niczego się od niego nie uczą. Kiedy Wizards przegrali osiem meczów z rzędu (najdłuższa seria porażek w karierze Jordana), Michael nie wytrzymał i po klęsce z Cleveland nawrzeszczał w szatni na kolegów. Że gapią się na niego, że liczą, że on sam wszystko za nich zrobi. "Jesteśmy do kitu" - oświadczył dziennikarzom.

Jordan wrzeszczał na innych, ale zarazem postanowił też zmienić sposób swojej gry. Nie pierwszy raz zresztą - Jordan zawsze był bardzo inteligentnym zawodnikiem potrafiącym dostosować się do panujących okoliczności.

Oczywiście - sukcesy to nie tylko zasługa Jordana. Wizards wreszcie mają dobrego trenera w osobie Douga Collinsa. Gwiazdą drużyny stał się Richard Hamilton. Po kontuzji do drużyny dołączył świetnie zbierający i blokujący debiutant Brendan Haywood. Zasługą Jordana jest to, że dostrzegł umiejętności swych partnerów i gra tak, aby jak najlepiej je wykorzystać. Nie przeszkadza mu ani to, że najwięcej punktów zdobywa Hamilton, ani nawet fakt, że pod koniec meczów często to inni zawodnicy oddają najważniejsze rzuty.

Jordan zaufał swoim kolegom, a ci przestali się bać. MJ - choć stary i powolny - nadal skupia uwagę rywali. A to daje miejsce i swobodę innym zawodnikom Wizards. Gdy przeciwnicy obserwują Jordana, punty rzuca im Hamilton, Chris Whitney czy Tyronne Lue. Gdy "odpuszczają" krycie MJ'a, stary mistrz potrafi ich zaskoczyć - jak w meczu z Nowym Jorkiem, gdy na trzy sekundy przed końcem zdobył punkty decydujące o zwycięstwie Wizards.

MJ stał się guru, nauczycielem, który prowadzi drużynę od zwycięstwa do zwycięstwa. Zdobywa średnio 23 punkty w meczu (najmniej w swojej karierze), ale ma ponad 6 zbiórek (najwięcej od 1996 roku) i prawie 5,5 asyst (najwięcej od 1993 roku).

Jeśli pod jego pieczą Wizards awansują do play off, będzie to chyba sukces porównywalny z tytułami mistrzowskimi w Chicago.

Dobrze się stało, że Michael Jordan wrócił do NBA.

Kronika towarzyska

Skrzydłowy Portland Bonzi Wells nie będzie chyba bożyszczem fanów. Kilka tygodni temu przypadkowo opluł siedzącego w pierwszym rzędzie gumą do żucia i skwitował to komentarzem: "To cena za to, że jest się w sercu widowiska". A ostatnio w wywiadzie dla "Sports Illustrated" oznajmił: "Nie zamierzamy się przejmować tym, co o nas myślą kibice. Oni się nie liczą. Gwiżdżą na ciebie, buczą, a po meczu i tak błagają cię o autograf. Dlatego oni są tylko kibicami, a my zawodnikami NBA". Skromniś.

Kibice Milwaukee nadali centrowi Bucks Joelowi Przybilli nowy przydomek: "Przybilla the Vanilla Gorilla".

Skrzydłowy San Antonio Tim Duncan oznajmił, że w trosce o swoje operowane półtora roku temu kolano nie zagra na olimpiadzie w Atenach w 2004 roku.

Skrzydłowy Portland Shawn Kemp przestał nadużywać alkoholu, przestał zażywać narkotyki i wreszcie zaczął się troszczyć o ósemkę swoich dzieci (które ma z pięcioma różnymi matkami). Płaci alimenty i spędził z nimi wakacje. Mieszka z żoną. W koszykówkę gra słabiutko (średnio 5,6 pkt. i 2,9 zbiórki w 12 minut), ale najważniejsze, że stał się porządnym człowiekiem. Gratulujemy!

Właściciel Dallas Mavericks Mark Cuban wynajął zespół ekspertów złożony z byłych graczy, trenerów i sędziów. Fachowcy jeżdżą z drużyną na wszystkie mecze i wyłapują błędy sędziów. Po każdym meczu przygotowują profesjonalny raport. Wszystko po to, żeby lepiej poznać słabości sędziów i móc to w przyszłości wykorzystać. Raport po meczu przeciwko Lakers zwracał uwagę, że Shaqowi dziewięciokrotnie nie odgwizdano błędu kroków. Jednak z drugiej strony pięć fauli na Shaqu uszło obrońcom Mavericks na sucho.

Bohaterowie tygodnia

Skrzydłowy Bostonu Antoine Walker. W meczu przeciwko Philadelphii 11 razy rzucał za trzy punkty. Nie trafił ani razu. To rekord NBA, dotychczasowy należał od 1996 do George'a McClouda, który spudłował dziesięciokrotnie. "Nawet gdybym nie trafił 50 razy, rzucałbym dalej" - skomentował Walker, który prawdopodobnie ustanowi również rekord ligi w liczbie oddanych rzutów za trzy. Zanosi się na to, że w ciągu całego sezonu odda ich ponad 800.

Trener Cleveland John Lucas. Ten wpadł na pomysł, że - skoro Walker tak bardzo lubi rzucać "trójki", może go kryć niższy o głowę rozgrywający Andre Miller. Nie skończyło się to najlepiej - Walker zdobył 33 pkt., trafiając 12 z 18 rzutów, głównie wejściami pod kosz.

Złota myśl

"Jeśli koń za każdym razem przybiega ostatni, to prędzej czy później trzeba zmienić dżokeja" - skrzydłowy Chicago Charles Oakley o osiągnięciach swojej drużyny. Zgodnie z tą zasadą trener Bulls Tim Floyd podał się kilka dni temu do dymisji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.