Dawid Murek: Nie ma mowy. Przecież awansowaliśmy do kolejnej rundy Ligi Mistrzów, i to z najsilniejszej grupy.
Zdarzył nam się słaby mecz, tak bywa w sporcie.
Przed rozpoczęciem rozgrywek Ligi Mistrzów skazywano Niemców na ostatnie miejsce w grupie. Ale dwa razy wygrali z nami bardzo wysoko. Mieliśmy nadzieję, że nie będą w stanie zagrać tak dobrze jak w Bełchatowie. Pomyliliśmy się...
Może nie tyle zlekceważyliśmy, co nie doceniliśmy. Nie można podchodzić do meczu z przekonaniem, że rywal zagra słabiej niż wtedy, gdy wygrał z nami 3:0. Niestety, tak było z nami. Znów rozstrzelali nas zagrywką. Wyraźnie widać, że ten zespół nam nie leży. Tak często bywa. Okazało się też, że wygrana Friedrichshafen z Iskrą w Odincowie nie była przypadkiem.
To pytanie nie do mnie. Wiadomo, przez czyje ręce przechodzi piłka po przyjęciu. Może taka była koncepcja gry?
W Niemczech naprawdę miałem przede wszystkim przyjmować, ale przychodząc do Skry, miałem nadzieję, że będę dostawał więcej piłek. To jest inna drużyna od poprzednich, w których grałem. Tutaj atak rozkłada się na wielu zawodników, i trzeba się do tego dostosować.
Nie wydaje mi się. Owszem, są niedoskonałości w naszej grze, ale proszę mi wierzyć, my cały czas się zgrywamy. Musimy jeszcze więcej pracować na treningach.
Cały czas to powtarzał. Ale nikt na nikogo się nie obrażał. Po prostu w stresowych sytuacjach, kiedy skacze adrenalina, człowiek reaguje nerwowo. Trener mógł to odebrać jako obrażanie się na siebie.
Jeśli tak myślą, są w błędzie. Skra jest i będzie groźna, także w LM. Jestem przekonany, że z meczu na mecz trudniej będzie z nami wygrać.
Co o rywalu Skry sądzi Przemysław Iwańczyk? - czytaj tutaj ?